Klan
Ocena
serialu
7,3
Dobry
Ocen: 13866
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Klan": Anna Powierza była na dnie! W książce opisała swój dramat i walkę z nieuleczalną chorobą

​Kiedy Anna Powierza dowiedziała się, że cierpi na insulinooporność i ma chorą tarczycę, doszła do wniosku, że jej wysiłki, by schudnąć, są po prostu skazane na niepowodzenie. Postanowiła skonsultować się ze specjalistami, licząc na to, że ci podpowiedzą jej, co robić, by pokonać nadwagę. Po rozmowie z pewnym młodym lekarzem aktorka postanowiła przede wszystkim... zapomnieć o dietach, które stosowała. Kilkanaście miesięcy później ważyła już o 35 kilogramów mniej!


Aktorka i... pisarka

Swoje doświadczenia w walce z nadwagą serialowa Czesia z "Klanu" opisała w książkach "Jak schudnąć, gdy dieta nie działa" oraz "Jak jeść, by nie tyć i nie chorować". Pierwsza publikacja trafiła do księgarń dokładnie dwa lata temu. Media plotkarskie donosiły, że na jej premierze... nie pojawił się żaden fan!

"Oprócz aktorki i kilku fotoreporterów nikt nie był zainteresowany spotkaniem. Prowadzący próbował namówić przypadkowych klientów Empiku do zatrzymania się i zadawania pytań. Niestety, bezskutecznie. W końcu podszedł do jakiegoś dziecka z prośbą o pytanie. Błyskotliwy malec zapytał: "A kto to jest?" Powierza była zła. Chciała, aby wydawca zaczął czytać fragmenty książki, a kiedy ten odmówił, pokłóciła się z nim" - pisał wówczas Lansik.pl.

Reklama

Fakty są jednak takie, że nakład rozszedł się jak świeże bułeczki, a fani pisali w komentarzach mnóstwo ciepłych słów:

"Pani Anna bez pardonu i certolenia się , chociaż i bez roztkliwiania nad sobą , pisze że partner ją zostawił z małą Helenką , że zaczęło jej brakować pieniędzy , bo gruba aktorka nie dostaje propozycji ról , że bardzo obawiała się świąt i ulubionego babcinego sernika , o tym że nie miała z kim zostawić córeczki , by choć na pół godziny wyjść pobiegać . Zupełnie zwyczajne problemy młodej samotnej matki , która w dodatku cierpi na dwie dość paskudne choroby metaboliczne , insulinooporność i niedoczynność tarczycy . Zapewne te kobiety które mają ten '' mały zestawik chorobowy '' doskonale wiedzą o czym autorka pisze . Mimo że może pani Powierza nie odkryła przysłowiowej Ameryki i merytorycznie nawet niewiele wnosi swoją książką nowych informacji na temat swoich chorób , to jednak pisząc o nich i o tym jak sobie z nimi radzi , robi to w taki uroczy i zabawny sposób , pełen dystansu do siebie , że aż chce się taki poradnik czytać . Napisany bez gwiazdorskiego zacięcia i nadmuchanego własnego ego . Dlatego jak ja bardzo bardzo rzadko poleciłabym jakikolwiek poradnik , to ten polecam z czystym sumieniem [pisownia oryginalna]".

Druga książka miała premierę w grudniu tego roku. Anna Powierza pisze w niej o swojej nieuleczalnej chorobie, z którą będzie musiała się borykać do końca życia.

"Straciłam pracę, nie miałam z czego żyć, musiałam się przeprowadzić. W cztery lata, miesiąc po miesiącu, rozsypywało się całe moje życie. I jeszcze, żebyście nie myśleli, nie jest różowo. Ale póki co, nie przyznam się dlaczego. Może kiedyś, w jakiejś kolejnej książce napiszę Wam, co mnie aktualnie dręczy" - Anna Powierza nigdy nie była tak szczera w wyznaniach, dlaczego znalazła się na dnie i była w zupełnej rozsypce...

Rak, śmierć i bolesne doświadczenia

"O tym, że mam insulinooporność, już od dawna wiedziałam doskonale. Ale równie doskonale wiedziałam i o tym, że ta choroba rozwijała się we mnie na długo wcześniej, niż zaczęła faktycznie  przysparzać kłopotów. Gdybym była tego świadoma wiele lat temu, wiele lat przed ciążą, pewnie już wtedy zmieniłabym swoje nawyki żywieniowe. Pewnie nie utyłabym ponad 35 kilo. I pewnie dziś nie ponosiłabym konsekwencji tej choroby, drżąc, czy nie rozwinie się ona u mnie też w cukrzycę. Jak u babci. Jak u mamy. Mama. A gdyby ona wiele lat wcześniej wiedziała, jaka choroba się w niej rozwija?" - czytamy w "Jak jeść, by nie tyć i nie chorować". Aktorka nie unika tam trudnych tematów. Pisze nie tylko o walce z chorobą, ale też o dramatycznej śmierci matki i tęsknocie za nią, o swojej córeczce i lęku o jej zdrowie, o starzeniu się i walce z nim...

"Nie wpadając w histerię, wiem jednak, już wiem, jakie dźwigam obciążenie. Dostałam w spadku poza książkami, biżuterią i najpiękniejszymi wspomnieniami, najbardziej złośliwy, najszybciej  rozprzestrzeniający się nowotwór. Mam...? Czy nie mam...? Niby robiłam całkiem niedawno badania. Podstawową morfologię oraz wszystkie wskaźniki insulinooporności i tarczycy. Wyniki były  perfekcyjne, a doktor powiedział, że jestem wręcz książkowym przykładem zdrowego człowieka. Niby więc wszystko w porządku, ale jednak... może mam...? Czy panikuję, i nie mam...?" - zamartwia się aktorka.

Przypomnijmy, w 2018 roku Powierza pożegnała ukochaną, zmarłą przedwcześnie mamę. Po raz pierwszy w życiu świętowała urodziny i święta Bożego Narodzenia bez niej... Mama była jej najlepszą przyjaciółką, osobą, której bezgranicznie ufała i którą kochała nade wszystko.

"Miałam wielki żal i pretensje do mamy, że nie walczyła. Teraz, po wielu miesiącach, dopiero  zaczynam rozumieć, skąd we mnie ten bunt, ta złość, ten żal i niczym nieuzasadniona pretensja. Ale i tak nie chciałabym, żeby kiedykolwiek w przyszłości Helenka miała taki żal i pretensje do mnie.  Chciałabym jak najwcześniej zacząć aktywnie przeciwstawiać się chorobie. Może to w jakimkolwiek stopniu pomoże mojej córeczce" - pisze w swojej książce Powierza.


Nie wstydzi się przyznać do błędu

Anna Powierza w swojej książce nie unika trudnych tematów. Przyznaje się do tego, że wciągnął ją botoks i pragnienie wygładzania wszystkich zmarszczek:

"Po krótkim rozeznaniu się w ofercie rynkowej, postanowiłam zainwestować w armatę. Najlepszy, jak mi się wydawało, sposób na odwrócenie czasu i przekształcenie siebie w prawdziwą doskonałość. Mianowicie, zainwestowałam w botoks. Ostrzykałam czoło i lwie zmarszczki, żeby się nie marszczyły. Również, poniesiona falą endorfin i wizją siebie w ulepszonej piękniejszej wersji, zażyczyłam sobie jeszcze podniesienia powiek, żeby nie opadały. Dostałam więc dodatkową, sporą dawkę botoksu nad brwiami. Na tyle miałam środków, ale plany miałam przecież o wiele większe! Efekt...? Powalający. Miał utrzymać się na twarzy do pół roku, a przy odrobinie szczęścia (na co w skrytości ducha  liczyłam), może nawet i do roku. Na całe moje wielkie szczęście, wyraz permanentnego zdziwienia, jakiego nabrała moja twarz po podniesieniu brwi, zaczął znikać już po miesiącu. Szybko wchłonęłam botoks z tych okolic, albo litościwy doktor wstrzyknął mi go tam naprawdę mało. Czoło gładkie jak po przejechaniu żelazkiem miałam nieco dłużej, co spowodowało, że jak znikł efekt brwi, dziwić się nie mogłam przez kolejne dwa miesiące. Wyraz niewzruszonego spokoju mogłam zachować przy  najbardziej nawet niesamowitych informacjach" - pisze z rozbrajającą szczerością.

Być może dlatego zyskuje tylu fanów. Nie owija w bawełnę, a czytelnicy mogą poznać prawdziwą kobietę z krwi i kości. Wielu fanów bardzo ceni aktorkę za to, że nie gwiazdorzy i zachowuje się jak "dziewczyna z sąsiedztwa":

"Przywrócenie równowagi w moim organizmie zajmie cztery lata! Ale nie powinno mnie to dziwić. Wiele miesięcy, wiele lat pracowałam na zły stan swojego zdrowia. Od urodzin Helenki praktycznie w moim życiu nie było nic innego tylko ogromny stres, choroby, rozstanie, śmierć babci, wujka i na koniec mojej mamy. Odszedł mój pies, który był 18 lat ze mną, i mojego ukochanego konia odesłałam na emeryturę. Straciłam pracę, nie miałam z czego żyć, musiałam się przeprowadzić. W cztery lata, miesiąc po miesiącu,  rozsypywało się całe moje życie. I jeszcze, żebyście nie myśleli, nie jest różowo. Ale póki co, nie przyznam się dlaczego. Może kiedyś, w jakiejś kolejnej książce napiszę Wam, co mnie aktualnie dręczy".

"Twoje życie jest w Twoich rękach"

"Nikt nie będzie dbał tak dobrze o Ciebie, jak ty sama. Pamiętaj o tym. I dbaj o siebie. Życie jest piękne. Tylko trzeba mieć siły, żeby się nim cieszyć" - pisze na koniec Powierza. O jej walce z nieuleczalną chorobą, z którą borykać się będzie do końca życia przeczytacie w najnowszej książce gwiazdy, " Jak jeść, by nie tyć i nie chorować" , skąd pochodzą zamieszczone w tekście fragmenty.  

swiatseriali.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy