Kariera w Hollywood nie jest jej pisana?
Maria Niklińska, czyli Agata Wilczyńska z "Klanu", ma wszystko to, czym szczycą się jej rówieśnice robiące karierę w Hollywood - talent, urodę, ciekawą osobowość. W dodatku świetnie mówi po angielsku i gdyby tylko chciała, mogłaby wyruszyć na podbój Ameryki...
- Myślałam o tym wielokrotnie - przyznała Maria Niklińska w wywiadzie, pytana czy bierze pod uwagę, by kiedyś spróbować swoich sił w światowej stolicy filmu - Los Angeles.
Maria świetnie poznała amerykański styl życia podczas kilkumiesięcznego pobytu w Nowym Jorku, gdzie przez pewien czas studiowała aktorstwo. Wspomina, że być może rozważałaby pozostanie w Stanach Zjednoczonych na dłużej, gdyby nie przegapiła terminu składania podań o przyjęcie na kolejny semestr.
- Wróciłam do Warszawy, żeby skończyć studia na Akademii Teatralnej, a potem zawsze, gdy świtała mi w głowie myśl, żeby wyjechać do Nowego Jorku, dostawałam propozycję pracy w Polsce... Nie chciałam rezygnować z tego, co mam tutaj, nie wiedząc, co mnie czeka tam - mówi serialowa Agata Wilczyńska z "Klanu".
Maria śmieje się czasem, że kariera za oceanem chyba nie jest jej pisana. Poza tym zdaje sobie sprawę, ile wysiłku i pracy musiałaby włożyć, by naprawdę świetnie - bez obcego akcentu - mówić po angielsku, by wyrobić sobie kontakty, znaleźć odpowiedniego agenta...
- Nie grałabym przecież od razu - twierdzi.
Marysia z wielkim zainteresowaniem śledzi zawodowe losy Alicji Bachledy-Curuś i Weroniki Rosati, które nieźle sobie radzą w Hollywood. Czy zazdrości skrycie swoim koleżankom po fachu, że udało im się zabłysnąć w Mieście Aniołów?
- Zdecydowanie nie! Wiem, jakim kosztem emocjonalnym Alicja okupiła swój pobyt w Ameryce. Myślę, że ani ona, ani Weronika wcale nie mają tam łatwo - powiedziała w wywiadzie dla jednego z pism.