"Ja to mam szczęście": Słabości Jacka Braciaka
Aktor Jacek Braciak, czyli Jerzy Polak z "Ja to mam szczęście", opowiada o zbliżającej się pracy i o sposobie na udany odpoczynek. O tym, dlaczego nie zamierza przebiec maratonu oraz jaka jest jego kulinarna słabość.
Jesteśmy po nagraniu pierwszego odcinka programu Kasi Kwiatkowskiej "Baw mnie". Jak się panu z nią pracowało?
- Zawsze jest przyjemnie, jeśli się pracuje z kimś, kogo się lubi. Jest coś takiego, że albo się kogoś lubi albo nie. A ja Kasię po prostu bardzo lubię i cenię jej poczucie humoru.
Znajdzie pan czas na wakacje w tym roku?
- Właściwie jestem już po wakacjach. Niewiele było tych wakacji, głównie jakieś kilka dni na Mazurach w takim cichym miejscu. Nigdzie się już nie wybieram, bo teraz zaczynam pracę. 19 sierpnia zaczynam próby w teatrze. Potem kilka dni u Wojtka Smarzowskiego, ale główne zdjęcia u Michała Szczerbica w filmie, do którego zdjęcia zaczynają się 9 września i trwają do drugiej połowy października.
Jak pan odpoczywa po pracy?
- Siedzę w domu i czytam książki albo oglądam jakieś filmy z płyt. Najczęściej to jest klasyka filmów, lata 60., 70. czy 80. Nie robię nic szczególnego, naprawdę. Biegam, ale tylko rekreacyjnie - nie biorę udziału w żadnych imprezach zbiorowych typu maraton. Źle czułbym się w takim tłumie.
A czy przywiązuje pan wagę do diety?
- Staram się zwracać uwagę na to, co jem. Są rzeczy, które po prostu lubię, ale których w moim wieku nie powinienem już jeść. Ważne jest, aby z szacunkiem traktować swoje ciało, bo to jest instrument, na którym pracuję.
Jaka jest pana słabość kulinarna?
- Fasolka po bretońsku. Potrafię ją nawet sam ugotować, ale niestety - potrafię zjeść każdą jej ilość, dlatego dla mojego dobra już jej nie przygotowuję.
Rozmawiała: Paulina Persa