"Infamia": Nastolatka w świecie ogarniętym niepokojem, czyli jak trudno być Romką [recenzja]
„Infamia” właśnie zadebiutowała na Netfliksie. Serial Anny Maliszewskiej i Jakuba Czekaja to pod wieloma względami produkcja wyjątkowa i bardzo oryginalna. Choć nie unika drobnych wpadek i niedociągnięć, z czystym sumieniem można przyznać, że to jedna z najciekawszych polskich serialowych propozycji ostatnich miesięcy, a może nawet lat. W czym tkwi jej unikatowość?
Unikatowa jest przede wszystkim historia i tematyka. Twórcy w ośmioodcinkowej opowieści zapraszają nas bowiem do świata polskich Romów, świata, o którego istnieniu zdajemy sobie sprawę, ale tak naprawdę niewiele o nim wiemy. Zwłaszcza, że polskich produkcji, w których opowiada się o Romach, powstało dotychczas zaledwie kilka.
Zza kamery możemy obserwować życie wielopokoleniowej rodziny bogatych Romów. Dom pełen życia, biesiadnej muzyki, tańców i suto zastawionych stołów. Miejsce, w którym nie brakuje miłości i szacunku, ale i surowych zasad. Bo Romanipen, czyli niepisany kodeks postępowania Romów, to wcale nie pieśń przeszłości. W romskich rodzinach wciąż żywy jest skrajny patriarchat - kobiety bezwzględnie muszą być posłuszne męskim członkom rodziny, usługiwać im, zajmować się domem i dziećmi. A, i oczywiście odpowiednio wyglądać. Obowiązkowe są długie spódnice i... długie włosy. Tak, żeby panna odpowiednio wyglądała, szykując się do ślubu z wybranym jej przez rodzinę narzeczonym, nie rzadko dużo starszym od niej.
Dokładnie taki świat zastaje Gita, główna bohaterka "Infamii" (w tej roli fenomenalna Zofia Jastrzębska), która wraz z rodziną sprowadza się do Polski po długoletnim pobycie w Walii. 17-latka musi porzucić całe swoje dotychczasowe życie, plany, marzenia i paczkę przyjaciół oraz wpasować się w nową społeczność - nie tylko romską rodzinę, u której ona i jej bliscy znajdują schronienie, ale i nowych znajomych z polskiej szkoły, którzy łagodnie mówiąc nie darzą Romów sympatią.
Gita początkowo nie wie, że nagła decyzja o powrocie do Polski to realizacja dobrze przemyślanego planu, w którym ona gra kluczową rolę. Dziewczyna ma stać się kartą przetargową swojej rodziny. Szybko okazuje się, że przyjeżdżając do Polski trafia niemal od razu na własne przyjęcie zaręczynowe. Ma wyjść za bogatego Czecha, dzięki czemu jej ojciec spłaci zaciągnięte długi a rodzina z Polski rozszerzy swój narkotykowy biznes na kolejny kraj.
"Infamia" to historia jednostki uwikłanej w potężne dylematy i w tym aspekcie sprawdza się najlepiej. Twórcy pieczołowicie budują postać bohaterki, stawiając przed nią coraz trudniejsze wyzwania, dzięki którym odkrywamy kolejne warstwy jej osobowości. Pewna siebie Gita, osoba asertywna, wyzwolona, skupiona na celu, jakim jest kariera muzyczna, w zetknięciu z twardymi zasadami romskiej społeczności i nieufnością nowych polskich znajomych, zupełnie traci pewność siebie. Kiedy jeszcze na horyzoncie pojawia się zakazana miłość, dochodzi do eskalacji emocji, na którą zupełnie nie była przygotowana.
Historia Gity wciąga już od pierwszych scen, a obserwowanie poczynań charyzmatycznej bohaterki dostarcza różnorodnych emocji. O ile jednak sama bohaterka i to co się z nią dzieje na przestrzeni czasu angażują widza w pełni, o tyle drugi plan może momentami nudzić i irytować. Nie sposób bowiem nie odnieść wrażenia, że twórcy trochę "przedobrzyli", wrzucając w historię zbyt wiele tematów i "rozwadniając" nieco fabułę. Historia Gity spokojnie mogłaby się zamknąć w pięciu - sześciu odcinkach. A tak mamy m.in. przeciągany w nieskończoność wątek koleżanki Gity, uwikłanej w związek ze sporo starszym, zaborczym chłopakiem, skrajnym rasistą, czy rozdmuchany do granic możliwości konflikt polsko-romski, opakowany grubą warstwą patosu. Kiedy dodamy do tego dość osobliwie przedstawione związki młodzieży z Kościołem i nagły przyjazd pełnych tolerancji przyjaciół Gity z Walii, możemy poczuć się nieco przeładowani.
Nie zmienia to jednak faktu, że serial jako całość zachwyca, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę aspekty techniczne i artystyczne.
Nowość od Netfliksa to wizualny majstersztyk. Każdy element jest tutaj dopracowany do perfekcji - od scenografii, po kostiumy, a nawet tak drobne szczegóły jak biżuteria. Zdjęcia Wojciecha Zielińskiego wręcz zapierają dech. Każdy kadr mógłby stanowić osobny, pełen nasyconych barw, obraz. Nie pamiętam, kiedy ostatnio warstwa wizualna polskiej produkcji zrobiła na mnie tak piorunujące wrażenie.
Serial, choć momentami przestylizowany (biorąc pod uwagę na przykład stroje, jakie noszą nastolatki), zdecydowanie zachwyca estetyką. A kiedy połączymy obrazy z bardzo intensywną, ale idealnie wpasowującą się w rytm produkcji ścieżką dźwiękową, możemy być w pełni usatysfakcjonowani. Tradycyjna muzyka romska miesza się tutaj z rapem, czyli gatunkiem, w którym zakochana jest główna bohaterka i z którym wiąże swoją przyszłość. Co ciekawe, Zofia Jastrzębska w serialu pokazała się nie tylko jako bardzo zdolna aktorka, ale i raperka.
Oryginalna tematyka, mistrzowskie wykonanie, jedyna w swoim rodzaju bohaterka i bardzo udany casting (na koniec warto wspomnieć również o świetnej Magdalenie Czerwińskiej w roli Violi, matki Gity) to zdecydowanie te aspekty "Infamii", które sprawiają, że serial mocno wyróżnia się na tle innych rodzimych propozycji.
Takich projektów, ambitnych, odważnych, może nie perfekcyjnych, ale na pewno bardzo udanych, wciąż brakuje na polskim rynku. I za tę odwagę twórców na pewno trzeba docenić.