Hotel 52
Ocena
serialu
8,1
Bardzo dobry
Ocen: 929
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Nie narzekam, nie marudzę

Sławomir Zapała siłę upatruje w pokorze, z którą podchodzi do życia. To ona, jak mówi sam aktor, pomogła mu też w karierze zawodowej. W tym roku możemy go oglądać w serialach „Hotel 52” i „Blondynka”, a niedługo także na dużym ekranie...

Od czego zaczęła się pana przygoda z aktorstwem?

- Zawód aktora uprawiam od dwudziestu lat. Od ósmego roku życia miałem styczność z serialem i Teatrem Telewizji. Wielka w tym zasługa Nowohuckiego Domu Kultury, w którym był teatrzyk dla dzieci. Zresztą do dziś uważam, że domy kultury są kolebką wielu wspaniałych artystów. Są tam bardzo oddani ludzie, którzy pracując z dziećmi i młodzieżą starają się przekazać jak najwięcej wiedzy. Po tych doświadczeniach naturalne wydało mi się zdawanie do szkoły teatralnej. Dostałem się zarówno do Warszawy, jak i Krakowa i oto stanąłem przed dylematem, które miasto wybrać. Modliłem się o znak i go dostałem. Przed szkołą teatralną przejeżdżał wtedy papież, który pomachał z papamobile. Wtedy wiedziałem, że zostanę w Krakowie.

Reklama

Wierzy pan w siłę wyższą?

- Wierzę w pana Boga i myślę, że to, co mnie spotyka, jest pewnego rodzaju darem. Wierzę w dobrą rękę, która mnie prowadzi i to pomaga mi w codziennym życiu.

W dzisiejszych czasach takie wyznanie wiary jest pewnego rodzaju aktem odwagi.

- Spotykam wielu wspaniałych ludzi, którzy blisko żyją z panem Bogiem. Każdego dnia trzeba starać się kochać swoich bliskich i być dobrym człowiekiem, bo to jest najważniejsze. Swoją pracę zawdzięczam panu Bogu, gdyby on nie chciał, z pewnością by mnie tu nie było.

Pochodzi pan z Krakowa, ale na stałe mieszka pan w Warszawie.

- Zaraz po szkole teatralnej przyjechałem do Warszawy walczyć o swoje zawodowe istnienie. Stolica pięknie mnie przyjęła, miałem szansę na rozwój. Mogłem pojechać do Nowego Jorku, pracować z Robertem Wilsonem, artystą teatralnym. Warszawa dodała mi skrzydeł. Bardzo dobrze się w niej czuję.

Zawód aktora jest dość egoistyczny. Jak sobie pan z tym radzi?

- Jeśli za bardzo latam w artystycznych rejonach, to mam też miejsce, w którym trzeba umyć gary i wynieść śmieci. Cieszę się, że mam dom, do którego mogę wracać, żonę, którą mogę uściskać. To jest dla mnie duża wartość.

W pańskim życiu zawodowym nastał dość intensywny czas.

- I bardzo się z tego cieszę. Nie narzekam, nie marudzę, przyjmuję wszystkie propozycje z ogromną wdzięcznością. Gram w "Hotelu 52" kucharza Żenię, gram również w "Blondynce". W naszej kuchni sporo się dzieje. Cieszę się, że oba seriale wróciły na antenę, dla nas wszystkich była to ogromna niespodzianka.

Niedługo widzowie zobaczą pana na dużym ekranie. Zagrał pan w filmie Wojciecha Smarzowskiego "Pod mocnym Aniołem".

- Przyznam się, że było to dla mnie duże wyzwanie aktorskie. Obejrzałem zwiastuny i jestem przekonany, że film z uwagi na trudną tematykę alkoholizmu skłoni do refleksji. Biorąc pod uwagę polską kulturę i zwyczaje szlacheckie, jesteśmy poniekąd skazani na taką drogę. Film pokazuje różne aspekty tej choroby. Mądry, pouczający, aczkolwiek, jak wspomniałem dość trudny.

Rozmawiała Ola Siudowska


Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: seriale | Sławomir Zapała | Hotel 52
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy