Jakub Mazurek zakochany po uszy
Jakub Mazurek wciąż pracuje na dwóch serialowych planach: "Linii życia" i "Hotelu 52". Ale w nic więcej nie zamierza się póki co angażować, ponieważ jak najwięcej czasu chce teraz poświęcić bardzo ważnej osobie - swojej pięciomiesięcznej córce. Zdradza nam też, jaką pasją chciałby ją zarazić.
- Podobno w życiu granego przez Ciebie Tomka pojawi się jakaś nowa dziewczyna?
- Tak, rewolucja. Tomek cały czas nie może się pogodzić ze swoją samotnością. W sezonie, który teraz nagrywamy, pojawi się szansa na to, żeby jego życie uczuciowe rozkwitło. Nie mogę za wiele powiedzieć, ale naprawdę będzie dużo atrakcji i niespodzianek. Tomek jest takim typem, który się bardzo szybko zakochuje, co mieliśmy okazję zauważyć w poprzedniej transzy. I rzeczywiście ciąży nad nim jakaś klątwa, że tej wybranki nie może zdobyć i utrzymać. A teraz wydaje się, że coś się zmieni.
- Czy poza "Linią życia" jeszcze nad czymś nowym pracujesz?
- Cały czas gram w "Hotelu 52", gdzie barman Robert będzie trochę bardziej zaangażowany w tarapaty swoich przyjaciół.
- A jako drugi reżyser masz jakieś plany?
- Nie. Ostatnio pozwoliłem sobie odpocząć od tej sfery. Mam malutką córeczkę, która niedługo skończy pięć miesięcy i cieszę się, że mam trochę więcej czasu, żeby z nią pobyć. Tak dobrze się to wszystko poskładało, że jest odpowiedni balans między pracą a rodziną.
- To pewnie przy takim małym dziecku z wyjazdami wakacyjnymi w tym roku krucho?
- No niewesoło. Na razie chyba rzeczywiście obędziemy się spacerami i krótkimi, okolicznymi wypadami. Ale zobaczymy, może uda się gdzieś wyjechać. Ja bardzo chciałbym popłynąć na morze. Po zeszłym sezonie nie dałem rady, ponieważ miałem dużo roboty. Teraz, jeżeli tylko uda mi się z żoną wynegocjować tydzień wolnego, chętnie wyruszyłbym gdzieś w październiku.
- Sam będziesz sterował?
- Na pewno sam nie popłynę, bo to jeszcze nie jest ten poziom zaawansowania. Ale patenty sternika mam i myślę, że wybiorę się może na Bałtyk albo Morze Północne. To naprawdę ciężka wyprawa, tak że samemu jeszcze się takich nie podejmuję.
- A żona w ogóle kiedyś z Tobą pływała?
- Tak, starałem się ją zarazić tą pasją, tylko niezbyt skutecznie mi to wychodziło. Na Mazurach bardzo dzielnie sobie radziła i myślę, że rzeczywiście jej się podobało, ale na morzu jeszcze razem nie pływaliśmy.
- Córkę też kiedyś zabierzesz?
- Oj, córkę to koniecznie! Ja podobno byłem na żaglówce, zanim nauczyłem się chodzić, i mam nadzieję, że z córką będzie tak samo.
- Teraz chyba najlepszy czas na rozpoczęcie nauki pływania na basenie?
- Tak, tak. Właśnie powoli staramy się to ogarnąć, choć z czasem i zaplanowaniem wszystkiego nie jest tak łatwo. Ale bardzo nam na tym zależy, tym bardziej, że mała uwielbia wodę. Po prostu co by się nie działo, wsadzona do wanny leży jak zaczarowana: uśmiech od ucha do ucha, woda rozchlapana wszędzie wokół. Rewelacja!
- A tatuś oczywiście oczarowany córką?
- O! Zakochany po uszy! Naprawdę. Trzeba uważać, żeby nie rozpieścić, a ja jestem na najlepszej drodze do tego.
- E tam, miłością i przytulaniem nie da się rozpieścić dziecka, to samo dobro.
- Pewnie, że tak.
- Czy pojawienie się córki zmieniło już coś w Twoim życiu?
- Jak Julka się urodziła, od razu złapałem dystans do wszystkich problemów, które wcześniej bardzo mocno zaprzątały moją głowę. Oczywiście miłość rodzi się z czasem. I teraz widzę, że po prostu już nie potrafię żyć bez tego małego szczęścia. Ale na początku to człowieka przepełniają lęk i niepokój, które potem przemieniają się w coraz większą miłość, tak myślę. A dystans pojawia się od razu po narodzeniu. Inne rzeczy stają się ważne i reszta nie ma większego znaczenia.
- Uczestniczyłeś w porodzie?
- Tak, zdążyłem. Miałem zdjęcia w "Linii życia", więc zawiozłem żonę do szpitala, musiałem ją zostawić na parę godzin. Skończyliśmy pracę na planie jakieś pół godziny przed czasem i na salę porodową wpadłem dosłownie w ostatnim momencie. To była najwspanialsza chwila w moim życiu! Niesamowite przeżycie.
- I nie jest wcale tak, że faceci mdleją, prawda?
- Nie. Może komuś się zdarza. Ale gdybym to ominął, byłoby mi strasznie szkoda. Polecam każdemu, chociaż to są indywidualne decyzje i jak ktoś nie chce, to przecież bez sensu jest go zmuszać. Jednak dla mnie to była rewelacja, po prostu czad!