Hotel 52
Ocena
serialu
8,1
Bardzo dobry
Ocen: 923
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Jak trudno być kobietą...

Olga Bołądź ma dopiero 26 lat, a na swoim koncie wiele różnorodnych ról, m.in. w serialach "M jak miłość", "Hotel 52" i "Czas honoru". Aktualnie w kinach możemy oglądać film "Skrzydlate świnie" z jej udziałem. Czy prywatnie jest zagorzałą kibicką jak jej bohaterka?

- Niedawno w kinach pojawił się film pt. "Skrzydlate świnie", w którym wystąpiłaś u boku Pawła Małaszyńskiego. Kogo w nim grasz?

- W filmie wcielam się w Baśkę, kibickę klubu piłkarskiego z Grodziska Wielkopolskiego. Moja bohaterka nie ma swojego domu, dlatego mieszka u księdza. Na życie zarabia jako organistka. Z powodu skarg wiernych duchowny każe jej dokonać wyboru między graniem do mszy a kibicowaniem.

Dla niej wybór będzie prosty - zdecyduje się odejść z plebanii, by nadal kibicować. Wkrótce potem życie zmusi ją do podjęcia pracy w klubie przeciwnika. W ten sposób skaże się w swoim środowisku na potępienie i wygnanie.

Reklama

Także w życiu osobistym Baśka będzie musiała stale zmagać się z sercowymi rozterkami - choć jest dziewczyną Mariusza (Piotr Rogucki), skrycie podkochuje się w jego starszym bracie Oskarze (Paweł Małaszyński).

- W jaki sposób przygotowywałaś się do roli kibicki?

- Chodziłam na mecze, obserwowałam zachowania fanów futbolu, oglądałam filmy opowiadające o nich. W wielu scenach "Skrzydlatych świń" graliśmy u boku prawdziwych kibiców, dlatego tym lepiej my, aktorzy, mogliśmy wczuć się w ich emocje. Mnie na przykład niejednokrotnie udzielała się ich agresja.

Co ciekawe, bardzo zżyłam się z moją bohaterką - do tego stopnia, że jako Baśka mówiłam znacznie wyżej niż w rzeczywistości. Chodziłam lekko w specyficzny sposób, lekko przygarbiona. Utleniłam włosy na blond. Grałam nieumalowana. Teraz, gdy myślę o tej roli, mogę spokojnie powiedzieć, że jestem z niej bardzo dumna.

- Nie każdy aktor zgodziłby się na tak naturalną charakteryzację...

- Ja sama nalegałam na jak największą zmianę wizerunku. Wydaje mi się, dzięki tego typu zabiegom można zyskać na wiarygodności. I właśnie to podoba mi się w aktorstwie najbardziej - że na chwilę staję się kimś zupełnie innym, niż jestem w rzeczywistości. Bezkarnie przekraczam pewne granice. Wchodzę w zupełnie inny świat i pozwalam sobie w nim na więcej. Bo na co dzień jestem zupełnie normalnym człowiekiem, który poza pracą nie ma za wiele czasu na rozrywki.

- Chyba trudno być kobietą-kibicem. Kibic kojarzy mi się z czymś męskim, twardym, często agresywnym...

- W ogóle trudno być kobietą w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Reżyserka Ania Kazejak często upominała mnie, abym nie klęła tak obficie, wcielając się w bohaterkę. Pilnowała, żeby w Baśce była równowaga między tym, co kobiece, a tym, co - jak nazwałaś - męskie.

Budując postać, czerpałam także z siebie. Prywatnie mam w sobie dużo niepokorności. Nie jestem konformistką. Oczywiście, grając Baśkę, starałam się, aby była jak najmniej podobna do mnie.

- A czy Ty także w życiu osobistym jesteś zagorzałą kibicką?

- Zagorzałą na pewno nie. Gdy byłam młodsza, wolałam brać czynny udział w różnego rodzaju sportach, niż kibicować innym. Dziś nie mam już czasu na treningi. Jeżeli oglądam mecze, to te, w których gra polska reprezentacja - np. w piłce nożnej lub siatkówce. Poza tym nie bardzo orientuję się, co dzieje się w sporcie.

- Teraz w kręgu Twoich zainteresowań znajduje się taniec, prawda?

- Zgadza się. Tęsknię za treningami, które zafundował mi "Taniec z Gwiazdami". Z dużym zainteresowaniem obserwowałam poczynania mojego partnera Łukasza Czarneckiego. Szkoda, że razem z Partycją Kazadi odpadł z show przed finałem, bo uważam, że świetnie dawali sobie radę.

- Wracając do spraw zawodowych - wspomniałaś, że starasz się, aby postaci przez Ciebie grane były jak najmniej zbliżone do Ciebie. Czy Dorota z "Hotelu 52" jest do Ciebie choć trochę podobna?

- W bardzo wielu kwestiach jestem odwrotnością mojej bohaterki. Podoba mi się w Dorocie, że dla niej nie ma znaczenia to, co i kto o niej myśli. Jeśli czegoś pragnie, stara się to osiągnąć. Nie cofa się i nie żałuje. Ja z kolei bardzo cenię sobie w życiu opinię innych ludzi. Czasami bywa nawet tak, że ich zdanie wstrzymuje mnie przed podjęciem pewnych decyzji. Zawsze myślę o konsekwencjach moich poczynań i czy przypadkiem nie wyrządzę komuś krzywdy. Chciałabym chwilami bardziej bezkompromisowo walczyć o swoje szczęście.

- Na koniec - jak wpływa na Ciebie jesienna aura? Jesteś podatna na depresje w tym okresie, na które tak wielu ludzi się uskarża?

- Uważam, że zamiast narzekać na pogodę za oknem, lepiej skupić się na własnym życiu i robić wszystko to, co sprawia nam przyjemność. Lubię jesień, bo jej aura sprzyja siedzeniu w domu i czytaniu książek. To także świetny czas na chodzenie po knajpach. Mówi się przecież, że jesień to pogoda barowa. Po lecie, gdy wypoczywa się na zewnątrz, warto wybrać się z przyjaciółmi na imprezę lub posiedzieć w miłej knajpianej atmosferze, by po prostu porozmawiać.

- Jesteś typem imprezowiczki?

- Nie, bo nie mam czasu na imprezy.

Rozmawiała: aIm.

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy