"Pełne koło": Serialowy thriller tylko dla cierpliwych [recenzja]
"To nigdy się nie zaczyna, a zatem nigdy się nie kończy". Intrygująca sentencja, prawda? To właśnie takim zdaniem witają widzów twórcy nowego serialu HBO - "Pełne koło". Dla wielu przygoda z serialem może zakończyć się jednak już po jednym odcinku... Dlaczego? O tym słów kilka poniżej.
Zacznijmy od nakreślenia historii, choć to nie będzie łatwe. W pierwszym odcinku nowości od Stevena Soderbergha wrzuconych jest bowiem kilka, pozornie niepowiązanych ze sobą wątków, które początkowo mogą wprowadzić widza w spore zakłopotanie. Akcja serialu rozgrywa się w Nowym Jorku, gdzie najpierw dochodzi do strzelaniny, a potem pogrzebu. Dość szybko wychodzi na jaw, że zamordowanym był członek jednej z rodzin kryminalnych, która od lat walczy o wpływy w mieście. Głową rodziny jest tajemnicza Sahitri Mahabir. Kobieta zamierza zrobić wszystko, by najpierw dowiedzieć się, kto odpowiada za śmierć nieodżałowanego Quincy'ego, a potem pomścić śmierć pobratymca. Tymczasem uwaga twórców skupia się również na rodzinie Browne'ów, która przeżywa wstrząs, gdy okazuje się, że syn małżeństwa miał stać się ofiarą porwania. W wyniku splotu przypadkowych wydarzeń porwano jednak kogoś innego...
Z każdą minutą widz stopniowo zaczyna zauważać pewne zależności i powiązania. Jednocześnie jednak tajemnice zdają się mnożyć. Co tak naprawdę łączy te dwie, tak różne i prowadzące zupełnie odmienne tryby życia, rodziny? Dlaczego ofiarą zemsty pada bezbronny nastolatek? Czym tak naprawdę jest "pełne koło"? To tylko kilka pytań, które nasuwają się po premierze dwóch pierwszych odcinków thrillera.
Steven Soderbergh, twórca takich hitów, jak "Traffic", czy "Seks, kłamstwa i kasety video", nie ułatwia widzom podróży przez świat swoich bohaterów. Zdecydowanie chce trafić do publiczności cierpliwej i uważnej. Długo nakreśla tło i przedstawia postaci, długo buduje napięcie, długo trzyma widzów w niepewności. Pierwsze kilkadziesiąt minut ciągnie się flegmatycznie i dłuży, dlatego można przypuszczać, że wiele osób zdecyduje się zakończyć przygodę z serialem już po pierwszym odcinku.
Nowy thriller od HBO ma jednak sporo zalet, które prowokują do tego, by dać mu szansę i pozwolić się rozwijać. "Pełne koło" jest bowiem świetne pod względem technicznym - zresztą tego można było się spodziewać od samego początku, patrząc na ekipę, która zebrała się na planie. Oprócz wspomnianego laureata Oscara, Stevena Soderbergha, nad serialem pracowali jeszcze m.in. nagradzany scenarzysta - Ed Solomon i cała plejada aktorskich gwiazd z Claire Danes, Zazie Beetz i Dennisem Quaidem na czele.
Sama historia ma też ogromny potencjał, choć bohaterowie jak na razie to postaci, które raczej nie wywołują większych emocji; nie budzą ani sympatii, ani niechęci. Pozostaje mieć nadzieję, że serial z każdą kolejną minutą nabierze wiatru w żagle i uzupełni niedostatki początku oraz nada więcej koloru postaciom. Myślę, że warto się trochę przemęczyć, bo ostatnie minuty drugiego odcinka sugerowały, że w tej historii może wydarzyć się jeszcze sporo.