Max: Seriale
Ocena
serialu
7,6
Dobry
Ocen: 118
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Miłość i śmierć": Prawdziwa historia zbrodni. Przeciętny serial, o którym szybko zapomnę

Kobiety też mordują w potworny sposób. Niestety, nie dowiemy się tego z serialu "Miłość i śmierć". Nowa produkcja HBO Max opowiada o prawdziwej historii zbrodni, dokonanej przez Candy Montgomery w latach 80. Mimo wspaniałego duetu Elizabeth Olsen-Jesse Plemons w rolach głównych, serialowi można wiele zarzucić.

"Miłość i śmierć" opowiada historię dwóch rodzin mieszkających na przedmieściach Dallas. Candy (Elizabeth Olsen) i Pat Montgomery (Patrick Fugit) oraz Betty (Lily Rabe) i Allan Gore (Jesse Plemons) prowadzą pozornie szczęśliwe życie, do momentu w którym pozamałżeński romans nie doprowadza do tragedii.

Reklama

Miniserial jest inspirowany książką "Evidence of Love: A True Story of Passion and Death in the Suburbs" oraz serią artykułów publikowanych w Texas Monthly ("Love & Death in Silicon Prairie", Part I & II).

To przede wszystkim historia oparta na faktach. Romans Candy i Allana trwał rok. Gdy mężczyzna zdecydował się zakończyć relację, kobieta była zrozpaczona. Rok później dopuściła się drastycznych czynów. Betty Gore postanowiła zapytać Candy, czy ma romans z Allanem. To właśnie wtedy Candy miała zabić Betty, która otrzymała łącznie 41 ciosów toporem.

Do tej pory powstały dwie produkcje, na podstawie tej historii. W 1990 roku premierę miał film "W imię miłości", a w zeszłym roku serial "Candy: Śmierć w Teksasie" z Jessicą Biel w roli głównej. W 2023 roku zdarzenia przedstawił jeszcze raz serial HBO Max.

"Miłość i śmierć": Twórcy postawili na wielkie nazwiska. To jedyny plus serialu

Głównym (i jedynym) powodem, dla którego warto obejrzeć serial "Miłość i śmierć" jest wyśmienity duet Elizabeth Olsen-Jesse Plemons. Aktorzy, którzy już zdążyli wyrobić markę w Hollywood, nie zawiedli i dostarczyli występ na wysokim poziomie. Relacja ich bohaterów jest wiarygodna, między nimi czuć namacalną chemię. 

Osobno również dobrze się ich ogląda. Candy w wydaniu Elizabeth Olsen jest przesłodzona, przerysowana, wręcz karykaturalna i przede wszystkim, dominująca. Jesse Plemons jako Allan jest jej całkowitym przeciwieństwem. Opanowany, spokojny, cichy, niezręczny, uległy.

Duet przyćmiewa pozostałych aktorów, ale nic w tym dziwnego. Elizabeth Olsen, mimo, że ma przypisaną łatkę Wandy z MCU (a tu gra bardzo podobną kreację do tej z serialu "Wanda/Vision"), wypada znakomicie i skojarzenie jej występu z produkcji Marvela schodzi na dalszy plan. Z przyjemnością patrzy się na zbliżenia jej twarzy, która wyraża różnorodne emocje, zmieniające się z sekundy na sekundę.

Jesse Plemons zdecydowanie nie byłby moim pierwszym wyborem, gdybym miała pomyśleć, z kim Elizabeth Olsen stworzyłaby zgrany duet. A tutaj spore zaskoczenie! Jego Allan jest momentami wręcz odrzucający. Zastanawiamy się, dlaczego Candy zdecydowała się na romans z nim. Mimo to, ich relacja jest przekonująca i jest jedynym mocnym punktem serialu. Wydaje mi się, że zadziałał tutaj motyw "zakazanego owocu".

"Miłość i śmierć" to serial, o którym szybko zapomnę

"Miłość i śmierć" zaczyna się bardzo obiecująco. Pierwszy odcinek dostarcza dreszczyku podekscytowania. Niestety potem jest tylko gorzej. Ma się wrażenie, że tematyka serialu zupełnie nie pasuje do tego, co widzimy na ekranie. Nie czuć zaskoczenia, ani przerażenia zbrodnią. Oglądamy przerysowaną gospodynię domową, która dopuszcza się morderstwa, lecz jej motywacja jest słaba, a sama zbrodnia nie tak przerażająca, jak powinna. Nie czujemy nic względem drugoplanowych bohaterów, bo nie mieliśmy podstaw do tego, by się zaangażować w ich historie.

Nie do końca rozumiem, co twórcy chcieli pokazać podczas procesu Candy. Myślę, że starali się pokazać go obiektywnie, lecz nie da się oprzeć wrażeniu, że próbują ją usprawiedliwić. Finalnie, ciężko stwierdzić, czy ten proces naprawdę tak wyglądał, czy jest to wesoła kreatywność scenarzystów.

Trudno jest utrzymać zainteresowanie widza w czasach, gdy jesteśmy przebodźcowani produkcjami true crime. Serialowi "Miłość i śmierć" niestety się nie udało. Odcinki są bardzo nierówne. Niektóre można oglądać z zaciekawieniem, w innych wieje nudą. Produkcję z trudem obejrzałam do końca i prawdopodobnie szybko o niej zapomnę.

"Miłość i śmierć": Kiedy premiera?

Nowy miniserial produkcji Max Original “Miłość i śmierć" zadebiutował na platformie 27 kwietnia.

swiatseriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy