Dowcipny twardziel
Ten czarujący przystojniak o przenikliwym spojrzeniu wreszcie na dłużej zadomowił się na ekranach naszych telewizorów. Co zmieniło się w życiu gwiazdy "Hawaii Five-0"?
W końcu sukces! Po dwóch świetnych sezonach "Hawaii 5.0" utrzymuje stabilną pozycję w amerykańskiej ramówce, a Alex O’Loughlin poczuł się pewnie w głównej roli.
- Wreszcie scenariusz jest bardziej płynny. Jestem otwarty na wszelkie zmiany i łatwiej mi się do nich dostosować. Naprawdę bardzo cieszy mnie gra w tym sezonie. Czuję się zrelaksowany, ale też staram się mniej ryzykować. Nie urządzam popisów kaskaderskich. Cieszę się, że po pracy mogę spokojnie spędzać czas z narzeczoną i kilkumiesięcznym synkiem. Mam poczucie bezpieczeństwa i to jest fantastyczne - zdradza 36-letni Australijczyk.
Po raz pierwszy ma okazję grać tak długo w jednej produkcji. Teraz, kiedy serial cieszy się ogromną popularnością na całym świecie, może odetchnąć i przez chwilę nie martwić się o przyszłość. Wreszcie zadomowił się na planie i zaprzyjaźnił ze Scottem Caanem.
- Doskonale się bawimy. Mogę pracować z grupą świetnych speców i rozrabiać z chłopakami, jak dzieciaki z podwórka. Wiecie, pościgi, trochę bijatyk i bieganie z pistoletami. Kiedy pojawiłem się na planie, miałem nadzieję, że się dogadamy i stworzymy dobrą atmosferę. Po latach dopasowaliśmy się i zacieśniliśmy więzi. Jesteśmy grupą pasujących do siebie ludzi którzy tworzą idealnie naoliwioną maszynę, a przy tym dobrze czują się w swoim towarzystwie - opowiada Alex.
- Lubię to, że nie bierzemy siebie zbyt poważnie. Akcentujemy dowcipne momenty w serialu. Zwłaszcza Scott i ja. Mamy najwięcej wspólnych scen i próbujemy pokazać sytuacje realistycznie, jak w życiu, w którym jest całkiem sporo naprawdę zabawnych momentów. Owszem, gramy twardzieli, ale trzeba odetchnąć, by nie zwariować. Chyba nam się udaje, ale nie zdradzę żadnych dowcipów - przyznaje z zadowoleniem O’Loughlin.
Zaś Caan ujawnił, że na początku wcale tak świetnie się nie dogadywali, bo zderzyły się ich ega.
- Jako aktor nieustannie poznaję nowych ludzi. Ja i Scott jesteśmy samcami alfa. Obaj urodziliśmy się prawie tego samego dnia z różnicą zaledwie kilku godzin w dwóch różnych miejscach na planecie. W pewnych kwestiach myślimy identycznie. W innych kompletnie się różnimy. Naszym zadaniem było znaleźć przestrzeń dla siebie w tym serialu. Jesteśmy liderami i musieliśmy się dogadać. To wspólna podróż. Ze scenariusza wynika braterska relacja McGarretta i "Danno". Nasza znajomość ze Scottem z czasem też się zmieniła. Jesteśmy dobrymi kumplami. Cieszę się, że mogę codziennie pracować z kimś takim, jak on - zwierza się gwiazdor.
nex