Matka smoków
Rola w „Grze o tron” zmieniła życie tej młodej brytyjskiej aktorki. Jako księżniczka, ostatnia przedstawicielka obalonej dynastii, zdobyła miliony fanów na całym świecie.
Co czeka Daenerys w drugim sezonie?
Emilia Clarke: - Nie ma już u swojego boku męża Drogo, za którego plecami mogłaby się schować. Czuje się samotna i zaczyna zastanawiać się, komu może ufać. Jest pod olbrzymią presją i czuje ciężar korony.
Jak się gra ze smokami?
- Podczas próbnych zdjęć wykorzystywaliśmy trzy makiety. Nie nazwę ich pluszakami, bo koledzy z działu animacji komputerowej bardzo się na mnie zdenerwują... Były tego rozmiaru, co serialowe smoki, dzięki czemu wiedziałam, gdzie mam później patrzeć, kiedy zostaną dodane komputerowe efekty. Obudziły we mnie instynkt macierzyński: chciałam się nimi opiekować!
- W scenie, kiedy na ekranie pojawia się smok, widzowie mają wrażenie, że to Dany go urodziła, chociaż wykluł się z jaja w płomieniach stosu pogrzebowego. Smoki są na swój sposób dziećmi Dany, tylko im może w pełni zaufać. Są w pewnym sensie jej przedłużeniem.
Teraz są wielkości jaszczurek. Urosną?
- Fani serialu, którzy znają kolejne części sagi, wiedzą, że kiedyś Dany będzie mogła ich dosiadać. Ale to odległa perspektywa.
Za nami pierwszy sezon serialu, entuzjastycznie przyjęty. Odmienił on pani życie?
- Jedno słowo opisuje te zmiany: rewolucja. A chciałam, żeby działo się to stopniowo. Teraz powtarzam jak mantrę, że popularność przychodzi nagle i równie szybko przemija. Nadal się uczę, każdy dzień jest w moim życiu nowym doświadczeniem.
- Staram się zachować dystans. Jeśli ktoś powie na mój temat coś pochlebnego lub wydarzy się coś dobrego, znajomi mi to powtórzą. A jeśli będą mówić źle na mój temat, to moja mama pierwsza poinformuje mnie o tym, by mnie ostrzec!
Coś łączy panią z Dany?
- Obie jesteśmy naiwne i młode, nasze życie dopiero się zaczyna. Czasem mam wrażenie, jakbyśmy wychowywały i uczyły się razem.
Gdzie kręcono sceny z pani udziałem?
- Na chorwackim wybrzeżu w Dubrowniku, poza ujęciami z elementami efektów komputerowych, które były realizowane w Belfaście. Chorwacja jest niesamowicie piękna. Bardzo dobrze się tam czułam. Mogłabym zostać na miejscu kilka dni dłużej, aby nacieszyć się okolicą.
Za panią godziny konnej jazdy, sceny walk. Męczące?
- Bardzo je lubię. Uważam, że aktor gra lepiej, kiedy rola wymaga od niego wysiłku fizycznego. Przestaje myśleć i zaczyna zachowywać się naturalnie. Pod koniec dnia czułam się wykończona, ale lubię pracować w ten sposób.
Jak brunetka nadaje swoim włosom charakterystyczny dla rodu Targaryenów platynowy blond?
- To peruka. Każdego rana spędzam dwie i pół godziny na fotelu charakteryzatora, aby ukryć moje włosy, które są zaplatane w warkocz i układane w koronę. Na nie trafia czepek pokryty warstwą kleju, potem siatka, jeszcze więcej kleju i w końcu peruka.
To zmienia samopoczucie kobiety?
- Ta fryzura mnie nie cieszy, gdy umieram z gorąca w rozgrzanym chorwackim kamieniołomie, ale taka transformacja jest cudowną sprawą. Ma to także drugi wymiar - przed zdjęciami patrzę w lustro i nie poznaję siebie, a po nich mogę wyjść na ulicę i nikt nie wie, kim jestem!
Rozmawiała Natalie Sung.