Gra o tron Game of Thrones
Ocena
serialu
8,7
Bardzo dobry
Ocen: 1611
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Gra o tron": Żałoba po finale

Wszystkie osoby, które znamy z serialowego świata w końcu się spotkają. Co jeszcze zdradzają nam na temat finałowego sezonu Nikolaj Coster-Waldau, wcielający się w Jamiego Lannistera i Jerome Flynn, grający jego kompana, Bronna?

Co dzieje się u waszych bohaterów w ostatnim sezonie "Gry o tron"?

Nikolaj Coster-Waldau: Ostatnim razem, kiedy widzieliśmy Jaimiego wyjeżdżał z Królewskiej Przystani na północ, żeby odeprzeć natarcie armii nieumarłych. Nie wiemy, czy w ogóle udało mu się tam dotrzeć i co wydarzyło się po drodze.

Jego stosunki z Cersei były ostatnio bardzo napięte...

Nikolaj Coster-Waldau: Tak, groziła mu nawet śmiercią. Mam podobne doświadczenia z poprzednich związków i wiem, że nie warto grać tą kartą.

Reklama

Jerome Flynn: Jamie wyjeżdża bez słowa. I nie informuje o tym swojego starego przyjaciela, nie wysyła do niego żadnej wiadomości...

Nikolaj Coster-Waldau: Muszę coś wyjaśnić... Nie wiem, czy pamiętasz, ale chwilę wcześniej pewien człowiek, znany jako Góra, próbował skrócić mnie o głowę. Naprawdę nie miałem czasu na spotkania i pisanie wiadomości.

Jerome Flynn: Bronn jest naprawdę zaskoczony rozwojem wydarzeń. Musi teraz dokonać bardzo ciekawego wyboru, bo człowiek, dla którego pracował przez kilka ostatnich lat nagle wyjechał, bo poczuł zew walki. To bardzo ciekawa sytuacja. Jamie wyjechał z Królewskiej Przystani. Czy Bronn podąży jego śladem? Czy będzie w dalszym ciągu jego lojalnym sługą? Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

 Czy możecie zdradzić nam - nawet nie wprost - jak rozwinie się dalej akcja serialu?

 Nikolaj Coster-Waldau: To ostatni sezon serialu, więc możemy spodziewać się, że akcja będzie przynosić nam odpowiedzi na najważniejsze pytania.

 Jerome Flynn: Sprawy wyklarują się podczas jednej lub kilku walk.

Już niedługo zobaczymy sześć ostatnich odcinków serialu, nad którymi pracowaliście przez 12 miesięcy. Fani "Gry o tron" wykazali się dużą cierpliwością. Na co mogą liczyć w zamian?

Jerome Flynn: Musieli długo czekać, bo zdjęcia zaczęły się później niż zwykle. W serialowym świecie nadeszła w końcu zima. Chcieliśmy nakręcić zdjęcia w śniegu i na mrozie, żeby nie nadużywać komputerowo wygenerowanych obrazów.

Nikolaj Coster-Waldau: To prawda, że wszystkie wcześniejsze sezony zostały nakręcone w dwukrotnie krótszym czasie, ale sezon finałowy ma olbrzymi rozmach, co jest nietypowe dla telewizji i nawet dla większości produkcji filmowych. Chyba najlepiej pokazuje to liczba osób zaangażowanych w pracę na planie i aktorów, którzy na nim występowali. Wcześniej akcja serialu toczyła się równolegle w różnych częściach Westeros, w których mieszkali różni bohaterowie. To się teraz zmieni - wszystkie osoby, które znamy z serialowego świata w końcu się spotkają. Realizacja scen z udziałem tak wielu aktorów zajęła nam mnóstwo czasu.

Czy było trudno?

Nikolaj Coster-Waldau: Jestem pewien, że było to o wiele większe obciążenie dla członków ekipy produkcyjnej niż dla aktorów. My lubimy jęczeć i narzekać, ale prawda jest taka, że każdy z nas musiał zaciskać zęby na planie przez trzy dni, potem miał dwa dni wolnego i znowu wracał na plan zdjęciowy. Był taki moment, kiedy ekipa pracowała każdej nocy przez kolejnych 50 dni, ale wszyscy nadal się uśmiechali. To było czyste szaleństwo, ale wszystkie osoby pracujące po obu stronach kamery lubiły pracować przy tym serialu i wszystkim zależało, żeby nakręcić fantastyczne zakończenie. Poziom entuzjazmu i nastroje byłyby pewnie inne w 43. pracującą noc, gdyby nie był to ostatni sezon, gdyby "Gra o tron" została przedłużona na kolejne cztery sezony. Masz rację, to była najtrudniejsza produkcja, nad jaką kiedykolwiek pracowaliśmy, ale mając wizję końca, chcieliśmy perfekcyjnie ją zrealizować.

 Graliście w "Grze o tron" przez wiele lat. Czy pomimo to, zdarzało się wam czymś zachwycić na planie?

Nikolaj Coster-Waldau: Tak, największe zachwyty wzbudzała w nas zbudowana scenografia i jej elementy. Mam pełną świadomość, że prawdopodobieństwo, że zagram kiedyś w tego rodzaju produkcji jest.... równe zeru. W ostatnim sezonie było wiele rzeczy, które wywoływały u wszystkich zachwyt. Dosłownie zapierały dech w piersiach.

 Jerome Flynn: A poza tym rozmach i skala oraz ich wpływ na serialową rewolucję... Gra o tron cieszy się statusem kultowego serialu i jestem przeszczęśliwy, że mogłem być jego częścią. Byłem przez lata nieustannie zaskakiwany, ale ostatni sezon bije wszystko na głowę. Jestem pewny, że deklasuje wszystkie inne produkcje.

Czy na planie "Gry o tron" zdobyliście jakieś nowe umiejętności?

Nikolaj Coster-Waldau: Dużo pewniej siedzę teraz w siodle. I mam dużo sprawniejszą lewą rękę. Myślę, że udało mi się udoskonalić mój warsztat aktorski. Na przykład, kilka sezonów temu nakręciliśmy w Hiszpanii bardzo rozbudowane sceny akcji i bardzo dużo się tam nauczyłem, bo nigdy wcześniej nie grałem w produkcji o tak kunsztownie poprowadzonych wątkach. Nakręcenie tej sceny zajęło nam bardzo dużo czasu, a to oznacza, że każdy mój ruch i gest musiał być dobrze przemyślany. Dużo lepiej rozumiem teraz techniczne aspekty scen akcji, które są tak wyczerpujące fizycznie, że przed nakręceniem dubla musiałem odpoczywać przez co najmniej godzinę. Nauczyłem się też trzymać nerwy na wodzy, bo napięcie negatywnie odbija się na grze aktorskiej.

Jerome Flynn: Jestem teraz całkiem niezłym szermierzem, chociaż zdarzyło mi się raz uderzyć szablą Nikolaja w głowę. Mam nadzieję, że poprawiłem się technicznie. Miałem w ręku rekwizyty, o których zawsze marzyłem.

Czy praca nad ostatnim sezonem była utrzymywana w tajemnicy?

Nikolaj Coster-Waldau: O, zdecydowanie tak. Wcześniej, jeśli zapomniałem, co wydarzy się z danym odcinku, mogłem po prostu doczytać to w scenariuszu. Ale teraz scenariusza po prostu nie było. Był niedostępny. Nie jestem dobry w utrzymywaniu różnych spraw w tajemnicy, ale w przypadku "Gry o tron" nie miałem z tym problemu, bo niewiele mogłem powiedzieć na temat rozwoju wątków.

Czy kiedy dostaliście w końcu scenariusz, nerwowo go kartkowaliście?

Jerome Flynn: Żeby dowiedzieć się, co stanie się z naszymi bohaterami? Oczywiście, że chciałem dowiedzieć się, czy przeżyję. Scenariusz czytaliśmy wspólnie, co było dość nietypowe. Chyba nigdy nie robiliśmy tego razem z innymi członkami obsady. Ale to był ostatni sezon "Gry o tron". Wiedziałem już mniej więcej, co będzie albo czego nie będzie robić mój bohater, ale chciałem dowiedzieć się wszystkiego w szczegółach w towarzystwie pozostałych aktorów. Nakręcenie finałowych scen w Belfaście zajęło nam dwa dni. I było to bardzo wyjątkowe doświadczenie.

 Co wydarzyło się ostatniego dnia zdjęć, podczas sceny, którą nakręciliście w ostatniej kolejności?

Nikolaj Coster-Waldau: Moim zdaniem była perfekcyjna. Nie mogę rozmawiać o scenach, ale dla mnie było do doskonałe zwieńczenie pracy nad serialem. To był piękny dzień w Irlandii Północnej, na planie towarzyszyła mi wspaniała ekipa i nakręciliśmy bardzo dobrą scenę. Potem kilka osób wystąpiło z mowami pożegnalnymi. Pamiętam, że zastanawiałem się, "Dlaczego wszyscy tak się wzruszają? To niedorzeczne. To zupełnie nie moja bajka, bo ja jestem twardzielem". A potem dostałem oprawiony w ramę fragment storyboardu ze sceną, w której odcięto mi rękę. Z tyłu kilka osób napisało dla mnie kilka miłych słów i dopiero wtedy poczułem się, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Zaniemówiłem na chwilę. Nie mogłem wydusić z siebie ani słowa. W końcu wyłgałem się, że łapie mnie przeziębienie.

Jerome Flynn: Przechodzę teraz przez okres żałoby. Chyba nie docierało to do mnie ostatniego dnia na planie, bo dopiero po kilku dniach uświadomiłem sobie, że jestem bardzo smutny. Osoby, które miały szczęście pracować przy tym serialu poświęciły mu osiem lat swojego życia. Dużo czasu zajęło mi uświadomienie sobie, że to naprawdę koniec.

swiatseriali.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy