Gra o tron 3x07: The Bear and the Maiden Fair
Oglądając kolejne odcinki "Gry o tron"cieszę się, że nie było w książce rozdziałów z perspektywy Robba, czy w ogóle żadnego z królów. Inaczej odkrylibyśmy, z niejaką przykrością, że Młody Wilk najchętniej komentowałby tyłki wszystkich napotykanych panienek oraz łóżkowe podboje, żłopiąc piwo z Theonem Greyjoy'em.
HBO (2013)
Od początku motyw z Talisą wydał mi się nierealny i wepchnięty na siłę. Zupełnie obca i bezstronna, egzotyczna i pewna siebie kobieta z wykształceniem i doświadczeniem medycznym, nagle pojawia się na polu bitwy i swój czar kieruje na młodego króla. A teraz sprawia wrażenie naiwnej i nierozeznanej w mapach i kierunkach świata, a teraz ten sam król bez problemu zdradza jej swoją strategię, trzyma mapy i pisma przy niej i nie ma zupełnie za złe, że w jego obecności pisze listy w nieznanym dla niego języku - rzekomo do matki. Czy coś w tym obrazku mówi wam "szpieg"? Bo mi odrobinę.
W okolicach Muru panuje duży ruch. Szkoda tylko, że tak rzadko odwiedzamy Brana i kompanię. Najwyraźniej tempo serialu warte jest ominięcia krajobrazów, kolejnych scen skórowania królików i zbierania drewna na opał, ale robione jest to kosztem snów Brana, podczas których wchodzi w umysł Laty. Wiedza o darze Jojena też jest znikoma. Chciałabym też zobaczyć więcej dobrze zagranych scen - takich jak historia Oshy. Ta grupa głównych bohaterów została odsunięta na bok, ale zostają inni w tych okolicach - ci pozornie najważniejsi. Jon Snow może być głównym bohaterem swojego wątku, to rudowłosa Ygritte (po raz kolejny) skradła mu zainteresowanie i sympatię publiczności. Okazało się też, nie po raz pierwszy zresztą, że ta dzika dziewczyna ma jaja i rozum większe niż Jon. A on staje się coraz częściej tylko wymówką, dzięki której możemy oglądać ciekawe wydarzenia i postacie tak interesujące jak Ygritte, zmiennoskóry Orell, Mance Ryder czy Tormund Mąż Niedźwiedzic.
Ale ktoś uznał, że po śmierci Ros szybko zatęsknimy za gołymi cyckami, więc nam to zrekompensowali dwiema dziewczątkami z Północy, które mogły być albo przerażonymi służkami, albo kolejnymi sadystkami z ekipy Chłopca z Trąbką. A to jak szybko Theonowi wyleciało z głowy niebezpieczeństwo, ból i desperacka chęć ucieczki, bo znowu dostał okazję, żeby "umoczyć" - wszystko sprawiło, że odechciało mi się rozpisywać na temat tego wątku.
Może to zbyt cyniczne podsumowanie tego odcinka? Były w nim przecież świetne momenty - dół z niedźwiedziem i duet Brienne/Jaime (ale oni tak zawsze), rozmowa lorda Tywina z aroganckim wnukiem czy Sandor Clegane łapiący sobie małą wilczycę oraz brak Varysa i Littlefingera, który liczę na plus, bo mogliśmy odetchnąć od nich trochę. I na dodatek te malutkie rzeczy, jak pożegnanie Królobójcy z lordem Boltonem, który u wszystkich "książkowców" musiał wywołać malutki spazm radości. Ale tak samo, jak małe rzeczy mogą sprawić, że scena czy postać wypadnie lepiej, tak samo mogą źle wpłynąć na całość (jak przypalony czosnek).
Dobre i złe (i głupie też) rzeczy były w tym odcinku, ale w porównaniu z drugą połową poprzedniego sezonu, to jest teraz świetnie. Czekam na następny epizod and let's just see what happens.