Gra o tron 3x04: And Now His Watch Is Ended
Wolę nie zapeszać, ale ten sezon to jak na razie najlepszy z dotychczasowych. Nie chciałabym by, po tak zacnym epizodzie, coś zmieniło się na gorsze. Już nie raz przecież pisałam, że jest świetnie i coraz fajniej, ładniej i bardziej spektakularnie, żeby potem rozczarowywać się, gdy sezon dobiegał do końca.
I uwaga, uwaga! Joffrey zaczyna przejawiać jakieś pozytywne uczucia. Do tej pory okrutny, wyrachowany i pyskaty, teraz widzieliśmy u niego prawdziwą radość. Tak, przejawiał ją opowiadając o pożeraniu czy paleniu żywcem, ale widzieliśmy, że może być radosny. Margaery świetnie na niego wpływa. Nie ma wpływu, bo tego określenia używa się, gdy ktoś oddziałuje na drugą osobę nieświadomie. Mała Przyszła Królowa ładnie urabia Joffa w swych delikatnych dłoniach. Oczywiście, nie oznacza to, że można nagle go polubić. Do tego chyba nikt nigdy nie będzie zdolny.
I jeszcze: mina Cersei, gdy w sepcie Baleora zorientowała się, że na rzecz Margaery traci nie tylko oddanie poddanych, ale też uwagę swojego pierworodnego, bezczenna!
Cieszę się, że do Królewskiej Przystani trafiła kolejna osoba, która potrafi prowadzić prawdziwe intrygi. Rozmowa Królowej Cierni z Varysem okazała się jedną z najciekawszych konfrontacji eunucha z innymi "graczami", w dużej mierze dlatego, że nie była przerzucaniem się złośliwościami i brudnymi sekrecikami, jak to bywało w przypadku Littlefingera. Varys w tym odcinku w ogóle pokazał dużo nowych kolorów. Wiadomo, że różne rzeczy ukrywa puder na jego policzkach i perfuma, którą obficie się skrapia, ale tak intensywnej i wytrwałej żądzy zemsty chyba nikt by tam nie znalazł.
Ciekawe czy widzieliśmy też ostatnie podrygi Theona. Domyślam się, że twórcy musieli zatrzymać Alfiego Allena w obsadzie na kolejny sezon, dlatego my mieliśmy okazję oglądać jego kiepsko zakończoną ucieczkę. Czy jednak oszczędzą nam widoku tego, co zapewni mu Ramsay Snow? Czy pozwolą nam się tylko domyślać? To drugie byłoby o wiele lepszym rozwiązaniem.
Resztki Nocnej Straży, które znajdują się za Murem, były traktowane mocno po macoszemu w tym sezonie. Podobnie było i w tym odcinku, gdzie poświęcono im raptem kilka minut w Twierdzy Crastera. Niemniej, były to minuty o wielkim znaczeniu, zmuszające kolejnych naszych ulubieńców (wiwat Edd Cierpiętnik!) do rozdzielenia się. Szkoda tylko, że już więcej nie zobaczymy w serialu Jamesa Cosmo - idealnie odnajdywał się w roli szorstkiego dowódcy.
Kiedy w poprzednim sezonie Daenerys dotarła ze swoim obdartym i zagłodzonym khalasarem do Qarthu pewne było, że używanie egzotycznych języków (w tym wypadku językiem Dothraków czy Valyrii) wychodzi Emilii Clarke naturalniej niż posługiwanie się wspólną mową. Przyjmuje wtedy bardziej płynne tempo i rezygnuje z irytujących pauz.
I może przez to zakończenie tego odcinka było najlepszym, jakie udało im się zrobić? Daenerys zaczęła mówić po valyriańsku, a to dodało zarówno jej postaci, jak i całej scenie mocy. Wszystko było tu bez zarzutów. Dany stanowcza i do końca skryta przed swoimi doradcami, Nieskalani w większej liczbie robią wrażenie, podobnie jak Drogon (nawet jeśli jest) na łańcuchu. I potem to piękne ujęcie wśród dymu i popiołu. To jest Daenerys, na którą czekałam!
Źródło: seryjnie.blogspot.com