Uwielbia plotki
Olga Borys prywatnie jest optymistką, której uśmiech nie schodzi z twarzy. Na innych ludzi patrzy z życzliwością. I te właśnie cechy przekazała Beacie, którą gra w serialu "Galeria".
Niewiele wiemy na temat Beaty Rosiak, którą gra Pani w "Galerii". Jaka to osoba?
- Szczera, sympatyczna i życzliwa innym. Najchętniej wszystkich dookoła by godziła. Szuka miłości, ale gdzie ma ją znaleźć, skoro cały dzień spędza w sklepie z damskimi ciuszkami? Ponieważ sama nie ma prywatnego życia, interesuje się cudzym. To królowa plotki. Zdarza jej się powiedzieć lub zrobić coś dziwnego zanim pomyśli, ale nie wynika to z jej głupoty, a jedynie z temperamentu i otwartości.
Świetnie sprawdza się w roli ekspedientki. Umiejętnie potrafi "wcisnąć" towar.
- Z jednej strony odpowiada to jej szefowej, bo towar powinien być sprzedany, z drugiej zaś spotyka się z krytyką. Róża (Joanna Orleańska) prowadzi stoisko z ekskluzywną odzieżą i trzeba robić tak, żeby klienci byli zadowoleni z obsługi. Inaczej nie wrócą. Beata jest postacią drugoplanową, która nie została do końca określona. Scenarzyści dali mi duże pole manewru. Staram się więc tak poprowadzić moją bohaterkę, by pokazać cechy, które są w niej ukryte. Beata jest dziewczyną pogodną, pełną optymizmu i to chcę w niej wyeksponować.
Ułoży sobie życie?
- Trudno powiedzieć. W oryginalnej, włoskiej wersji serialu postać, którą gram w "Galerii", jest zupełnie inna ode mnie. To starsza, zamężna kobieta, na dodatek matka. Osoba, która prowadzi spokojne, ustabilizowane życie. Zobaczymy, czy nasi scenarzyści pójdą w tym kierunku (śmiech).
Chciałaby Pani?
- Można by zacząć od pojawienia się w życiu Beaty interesującego mężczyzny.
Tryska Pani energią, kiedy rozmawiamy o Beacie.
- Lubię ją grać. To po pierwsze, po drugie - już na samą myśl, że zdjęcia kręcone są we Wrocławiu, serce mi się raduje. To moje rodzinne miasto. Jest to na pewno jakieś utrudnienie, bo mieszkam w Warszawie. Muszę więc zostawić męża, dziecko, całą gromadkę zwierząt i jechać do pracy. Ale ogromną rekompensatą jest za to możliwość spotkania się z rodzicami, siostrami i moim chrześniakiem. Mogę także odnowić znajomości z koleżankami i kolegami z liceum, spotkać z Anką - przyjaciółką, z którą znamy się od podstawówki. Dlatego zaciskam zęby i nie przejmując się różnymi utrudnieniami, które napotykam po drodze, wyruszam w pięciogodzinną podróż samochodem. Trasę znam już na tyle dobrze, że udaje mi się dojechać na miejsce bezpiecznie i w miarę szybko.
A czas goni, gdy trzeba zdążyć do Warszawy na spektakl. Niedawno odbyła się premiera sztuki "Trójka na potęgę" w Teatrze Syrena, której reżyserem jest Wojciech Malajkat. Gra tam Pani jedną z głównych ról. Jakie wrażenia?
- Fantastyczne! Spektakl powstał na podstawie książki Grzegorza Miecugowa. Pretekstem były 50. urodziny radiowej Trójki. Jest to komedia kryminalna o trójce socjologów, którzy potrzebują pieniędzy. Na scenie w każdym spektaklu pojawia się około 40 osób - plejada znanych osób, postaci z show-biznesu: piosenkarze, dziennikarze. Nie było w Polsce jeszcze takiego wydarzenia.
Na koniec chciałam zapytać o serial "Lokatorzy", który powtarza telewizyjna Dwójka. Jak odbierała Pani siebie sprzed lat?
- Po tylu latach oglądam siebie trochę jak obcą osobę. Ale nie mam poczucia wstydu - rozśmiesza mnie ta postać.
Rozmawiała Maria Ostrowska