Dzielnica strachu
Ocena
serialu
7,7
Dobry
Ocen: 199
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Nie do wiary, kim był, zanim został aktorem! "Miałem wspaniałą międzynarodową karierę"

"Zanim doznałem kontuzji, osiągnąłem w tym zawodzie prawie wszystko, o czym marzyłem, miałem wspaniałą międzynarodową karierę. Jak z filmu" - mówi Marcin Krajewski, znany z ról w takich serialach, jak "Dzielnica strachu", "Pierwsza miłość", "Na dobre i na złe" czy "Na sygnale". Co robił, zanim został aktorem?

Marcin Krajewski znany jest z ról w takich serialach, jak "Pierwsza miłość", "Na dobre i na złe" czy "Na sygnale". Teraz gra w "Dzielnicy strachu", gdzie wciela się w postać szorstkiego i tajemniczego komisarza Konrada "Wikinga" Lubeckiego.

Nie wszyscy wiedzą, że aktor jest zawodowym tancerzem baletowym! Krajewski tańczył na najbardziej znanych scenach - w Paryżu, Berlinie, Meksyku. W swojej karierze wystąpił w najbardziej znanych przedstawieniach baletowych, m.in. "Jezioro łabędzie", "Carmen" czy "Manon Lescaut". Dlaczego zmienił zawód i został aktorem?

Reklama

W serialu "Dzielnica strachu" wcielasz się w intrygującą postać policjanta Konrada "Wikinga" Lubeckiego. Jakim człowiekiem jest Wiking?

Marcin Krajewski: - Wiking jest bardzo tajemniczy, chłodny w obejściu, nie zabiega o kontakty z innymi ludźmi, przez co może być negatywnie odbierany przez otoczenie. Jednak mój bohater ma dobre intencje i jest prawym człowiekiem. Nie przejmuje się opiniami na swój temat. To twardy i bezkompromisowy glina.

Jak trafiłeś do obsady tego serialu?

- Brałem udział w castingu do tej roli. Gdy przeczytałem scenariusz do scen, które miałem odegrać, od razu w głowie pojawiła mi się wizja tej postaci, jej życiorys, sposób zachowania, charakter. Zagrałem to bez żadnych powtórzeń i wygrałem casting.

Jak wyglądały przygotowania do roli? Miałeś przeszkolenie policyjne, uczyłeś się obsługi broni?

- Gdy byłem dzieckiem, lubiłem biegać z pistoletem i bawić się w bohaterów, których uwielbiałem oglądać w filmach typu "Rambo", więc chyba mam to we krwi [śmiech - przyp. red.]. A tak na poważnie, to na planie zdjęciowym mamy super ekipę byłych antyterrorystów, którzy trenują nas przed bardziej wymagającymi scenami. Dzięki temu mamy możliwość podszkolenia umiejętności używania broni, obezwładniania przeciwnika czy nauczenia się podstawowych technik, jakich używają zawodowcy ze służb specjalnych.

Jakie role chciałbyś grać, o jakich marzysz?

- Marzy mi się jakaś ciekawa rola w filmie lub serialu kostiumowym, produkcji historycznej. Uwielbiam tego typu filmy, a poza tym mój obecny image - długie włosy i zarost - bardzo pasują do tego typu produkcji. Choć przyznam szczerze, że chciałbym się zmierzyć także z rolami, które z pozoru zupełnie do mnie nie pasują. Próbować, eksperymentować, rzucić się na głęboką wodę w aktorstwie. Jako aktor zmieniam się, zupełnie inaczej kształtuję swoją filmową postać, inaczej ją buduję. Mam nadzieję, że będę miał szansę pokazać, że stać mnie na granie bardzo różnych ról.

Jesteś też doskonale przygotowany fizycznie do grania różnych ról, także tych bardzo wymagających.

- Tak, z wykształcenia jestem tancerzem. Jestem w stanie wykonywać wiele ewolucji, niekoniecznie tanecznych, ale także kaskaderskich do filmów akcji.

Wiking jest z wykształcenia zawodowym tancerzem? Ciekawe!

- W dodatku tancerzem baletowym [śmiech - przyp. red.]. Skończyłem Szkołę Baletową w Poznaniu i nieskromnie mogę powiedzieć, że zanim doznałem kontuzji, osiągnąłem w tym zawodzie prawie wszystko, o czym marzyłem, miałem wspaniałą międzynarodową karierę. Jak z filmu. Jeszcze w szkole, na ostatnim roku, wygrałem wszystkie możliwe nagrody, jakie u nas w kraju można zdobyć, wraz ze stypendiami od Ministerstwa Kultury. Zostałem wytypowany do reprezentowania Polski w konkursie Eurowizja dla Młodych Tancerzy w 1999 roku, gdzie dotarłem do ścisłego finału.

- Zauważono mnie, otrzymałem kilka propozycji pracy za granicą. Najpierw zamieszkałem w Paryżu, gdzie na jednym z przedstawień zostałem zauważony i zaproszony na Wielką Galę Gwiazd Baletu. Tam, szczęśliwym trafem, miałem okazję podczas jednego z przedstawień zastąpić mojego ówczesnego idola - Carlosa Acostę. Po tej gali pojawiły się w różnych gazetach wspaniałe recenzje m.in. "Największą sensacją wieczoru był młodziutki Polak, Marcin Krajewski, przyćmił nawet gwiazdy Teatru Bolszoj i Kirowa". To było ważne wydarzenie, bo od tego momentu zaczęły do mnie spływać zaproszenia z całego świata.

- Przez kolejnych parę lat pracowałem jako solista w Staatsoper w Berlinie oraz jeździłem po całym świecie jako gościnny tancerz. Następnie pracowałem przez 6 lat w Meksyku. Byłem na szczycie, jednak podczas spektaklu w Japonii przydarzyła mi się poważna kontuzja nogi, która zahamowała moją karierę baletmistrza.

Wtedy trafiłeś do filmu?

- Tak. Zaczęło się od castingu do pewnej roli w Berlinie. O samym castingu dowiedziałem się, gdy miałem fizjoterapię nogi. Następnie zaproponowano mi rolę w serialu "Tancerze".

Zupełnie zmieniłeś swój zawód. Czy taniec nadal jest obecny w twoim życiu?

- Tak, do pewnego momentu regularnie prowadziłem zajęcia z baletu. Cały czas występowałem w różnych wydarzeniach tanecznych, oczywiście już nie tak wymagających fizycznie jak wcześniej, ale tańczyłem na różnych festiwalach i galach baletowych. Prezentowałem się w Stanach Zjednoczonych, Japonii, Kanadzie, Republice Dominikańskiej, Kubie, Korei Południowej, Meksyku i wielu innych krajach. Do Meksyku mam wielki sentyment, bo mieszkałem tam i pracowałem w tamtejszych teatrach przez 6 lat m.in. w Teatrze Narodowym czy Ballet de Monterrey.

Jakie baletowe role lubiłeś najbardziej?

- Jest ich wiele: "Jezioro łabędzie", "Carmen", "Manon"...

Jak byś ocenił obecnie swoją sprawność fizyczną?

- Świetnie. Naprawdę uwielbiam wszelkiego typu sportowe wyzwania. Nawet w "Dzielnicy strachu" najwięcej przyjemności czerpię ze scen akcji, gdzie jest bieganie czy sceny walki.

Rozmawiała Edyta Karczewska-Madej

AKPA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy