Wciąż broi
Skandale i kolejne odwyki towarzyszą Jonathanowi Rhys Meyersowi już od dawna. I nic nie wskazuje na to, by chciał zerwać z hulaszczym trybem życia...
Kilka tygodni temu, pochmurny dzień w miejscowości Bobigny na przedmieściach Paryża. To tu w lokalnym sądzie miał się stawić 34-letni Jonathan Rhys Meyers. Miał, ale nie przyszedł...
Sprawa dotyczyła wydarzeń z 2007 r., które rozegrały się na paryskim lotnisku "Charles de Gaulle", gdzie Meyers, będąc pod wpływem alkoholu, groził śmiercią trzem policjantom. Mimo że aktor nie przyszedł do sądu, nakazano mu zapłacić grzywnę.
To jednak nie koniec jego ekscesów! W maju 2010 r. Rhys otrzymał dożywotni zakaz podróżowania liniami United Airlines - po libacji, jaką urządził na nowojorskim lotnisku JFK.
Co więcej, w ostatnim czasie kilkakrotnie trafiał na odwyk. Skąd u niego takie zamiłowanie do problemów? Nigdy nie ukrywał, że ma słabość do mocnych trunków.
- Przestałem pić kilka lat temu. Teraz staram się w tym wytrwać - deklarował w październiku 2006 r.
Rok później dotknęła go potworna tragedia. W wieku 50 lat zmarła nagle jego matka, Geraldine Meyers, z którą był bardzo związany.
Potwierdza to fakt, że za pierwsze pieniądze, jakie zarobił, kupił jej dom. Ojciec aktora opuścił rodzinę, gdy Jonathan miał 3 lata.
- Rzadko pojawiał się w moim życiu, bo jako muzyk często podróżował - kwituje.
Czy kiedyś zrozumie, że alkohol jest tylko ucieczką przed problemami? Znajomi trzymają za niego kciuki...