"Dynastia": Alexis – pierwsza serialowa modliszka
- Był sierpień 1981 r. Leżałam nad basenem w Marbelli, gdzie spędzałam urlop z rodziną i przyjaciółmi, gdy zadzwonił mój agent. "Chcą cię w Dynastii", krzyczał podekscytowany. Ja na to: "Co to Dynastia? Chińska restauracja?" Potem dowiedziałam się, że mam szansę zagrania roli w popularnym amerykańskim serialu. Początkowo mówiono o sześciu tygodniach pracy. Te przekształciły się w dziewięć najlepszych lat mojego życia i nie mogę uwierzyć, że minęło już 35 lat od tego momentu - wspomina 82-letnia Joan Collins.
- W słoneczny listopadowy poranek ubrana w biało-czarny kostium, duży kapelusz z woalką oraz czarne okulary - wszystko z odzysku po nieznanej aktorce, która pojawiła się w finale 1. serii - weszłam na plan na sali sądowej i usiadłam na miejscu dla świadka - kontynuuje aktorka i dodaje: - Wszyscy aktorzy siedzieli na przeciwko mnie. Czułam na sobie ich wzrok. Później dostrzegłam, jak szepczą na temat mojej twarzy, figury oraz stroju. Spojrzałam w oczy Johna Forsythe’a, a on obdarzył mnie skwaszonym uśmiechem. "Gra, czy śniadanie mu nie smakowało?" - spytałam siebie.
Linda Evans uśmiechnęła się słodko, ale natychmiast przypomniałam sobie słowa jej eksmęża, Johna Dereka: "Ona uśmiecha się, jak byś był jedyną osobą na świecie, którą pragnie widzieć. Szybko zorientowałem się jednak, że ona uśmiecha się tak do wszystkich". Z kolei John James, czyli Jeff, mrugnął do mnie i dał mi odczuć, że jest mi przychylny. Szybko połączyła nas przyjaźń, która trwa do dziś - tak gwiazda pamięta pierwszy dzień pracy w "Dynastii".
- Gdy wszyscy oglądali efekty pracy na planie, zaniemówili, kiedy jako Alexis podniosłam woalkę i zdjęłam okulary. "Musimy nakładać jej więcej kapeluszy. Wygląda w nich świetnie" - krzyknął nagle Aaron Spelling. Tak narodził się styl Alexis - mówi Collins.
Gdy tylko Colby pojawiła się w "Dynastii", z miejsca podbiła serca widzów. Serial królował w rankingach oglądalności.
- Do tej pory rządził zły J.R. w "Dallas", ale jego czas dobiegł końca. W mieście pojawił się nowy czarny charakter: ja! - żartuje Joan i zdradza: - W jednej chwili z mało kojarzonej aktorki w USA stałam się jedną z najpopularniejszych gwiazd serialowych. Moja twarz pojawiała się na okładce każdego magazynu, obserwowano czujnie moje życie. Kręciliśmy przez 14 godzin dziennie, w weekendy udzielałam wywiadów, robiłam sesje zdjęciowe i planowałam kolejne zachwycające kostiumy haute couture. Aaron upierał się, by Alexis była najbardziej elegancką, szykowną damą ze wszystkich kobiet. Większość koleżanek z planu nie miała z tym problemu, z wyjątkiem Lindy.
Najwięcej emocji wśród widzów wzbudzały sceny walki Alexis z rywalkami, szczególnie Krystle, granej przez Lindę Evans. Scenarzyści wpisywali więc coraz więcej bójek. Joan nie była zachwycona: - Nienawidziłam ich! Nie jestem zwolenniczką przemocy fizycznej. Linda, wyższa ode mnie o pół głowy, nie miała oporów. Ja już po pierwszej serialowej bitwie miałam dość. Kiedy przeczytałam, że Krystle znów rzuca Alexis na ziemię i wali jej głową o ścianę, zażądałam dublerki. Ignorując pogardliwy wzrok Lindy, siedziałam w kawiarni i sączyłam kawę - wyznaje Joan, która nie ukrywa, że mimo chęci, nie umiała zbliżyć się do swoich kolegów z planu.
- John, serialowy Blake, był zawsze bardziej powściągliwy w stosunku do mnie. Zżył się z Lindą, którą często wspierał w trudnych momentach. Nigdy nie odwiedziłam Johna czy Lindy w ich domach, chociaż sama wielokrotnie gościłam ich u siebie - wyjawia Collins i zdradza, dlaczego sprawy tak się miały:
- To smutne, ale masowa sympatia, jaką obdarzyli Alexis widzowie, i pozycja, jaką dzięki niej zyskał serial, stały się solą w ich oku. Niedorzeczne, bo oboje zarabiali więcej ode mnie. Kiedyś Aaron wyznał mi, że po tym, jak pozowałam dla "Playboya", John wpadł do jego biura, krzycząc: "Ona jest hańbą dla naszego serialu i zaszkodzi jego reputacji". Ale kiedy spotkaliśmy się w 2005 r., by nakręcić dokument o "Dynastii", serdecznie przywitaliśmy się, zaczęliśmy wspominać i szczerze cieszyliśmy się ze spotkania po latach. Było mi bardzo smutno, gdy zmarł w 2010 r. - mimo wszystko stanowił ważną część mojego życia.
- Z czystej chciwości producenci doszli do wniosku, że skoro "Dynastia" odniosła taki sukces, warto pomyśleć o spin-offie i tak narodziła się "Dynastia Colbych" - wprowadza Joan do ostatniego etapu "Dynastii".
- Wielkie nazwiska (Charlton Heston, Barbara Stanwyck, Stephanie Beacham, Maxwell Caulfield) z Johnem Jamesem na czele miały zagwarantować mu popularność. Serial zajął miejsce "Dynastii" w ramówce. Był to pomysł bardzo ryzykowny i nie do końca trafiony. Zrobiło się zamieszanie i widzowie, którzy mylili oba seriale, zaczęli odchodzić od sagi Carringtonów. Scenarzyści przystąpili do ratowania sytuacji. Niestety, poszli w kierunku udziwniania - kosmici, terroryści - kontynuuje aktorka.
- Producenci chcieli też, by Alexis odwiedziła Colbych, ale odmówiłam. Nie chciałam jeszcze bardziej dezorientować widzów i wolałam być lojalna wobec produkcji, dzięki której tyle osiągnęłam.
Faktem jest, że widownia z odcinka na odcinek topniała, a stacja nie chciała inwestować w okręt, który szedł powoli na dno. W połowie 9. (ostatniego) sezonu na początku 1989 r. sytuacja była już dramatyczna.
- Pod koniec "Dynastii" byłam blisko gaży Johna - opowiada gwiazda (mówi się, że Joan dostawała 75.000 $ za odcinek, gdy John i Linda 78.000 $). - Kiedy stawiłam się na planie, usłyszałam: "Joan, nie mamy funduszy, by zapłacić Ci za cały odcinek, więc pojawisz się w połowie". Byłam, delikatnie mówiąc, wściekła - przyznaje Joan.
W tym momencie serial już przeżywał kryzys. Linda i Jack Coleman zdążyli już odejść. Nie pomogło dodanie bohaterów z sagi o Colbych. "Dynastia" umarła...
Po serialu pozostały wspomnienia. Dobre i złe.
- Do tych drugich niewątpliwie należało publiczne upokorzenie, obrażanie i wyrzucenie z obsady Ali McGraw, a także obserwowanie, jak Rock Hudson, jeden z najprzystojniejszych i najbardziej kasowych gwiazdorów, umiera na AIDS oraz doświadczanie tego, jak "Dynastia" zaczyna ocierać się o parodię i upada - mówi Joan Colllins.
- Mimo to tęsknię za Alexis i jak tylko pojawiłby się pomysł reaktywacji produkcji, piszę się od razu. Jeśli tylko mieściłabym się w kostiumy Colby. Co ja bredzę? Nadal pasują idealnie! - kończy.
MG