"Druga szansa": Monika daje mi siłę
Niewątpliwie należy do grona najbardziej lubianych gwiazd małego ekranu. Nic więc dziwnego, że bohaterki, w które się wciela, od lat niezmiennie cieszą się miłością widzów.
To już piąty sezon "Drugiej szansy". Czy sądziła pani, że telewizyjna przygoda potrwa tak długo?
- Kiedy rozpoczynam pracę nad postacią, zawsze zależy mi na tym, by zainteresować nią widzów, nadać jej osobowość, którą na dłużej ich zafrapuję. "Druga szansa" pisana jest na bieżąco, to autorski, rodzimy projekt. Jego sukces upatrujemy więc w tym, że widzowie są ciekawi Moniki Boreckiej. Dlatego powstają kolejne serie. Bardzo się z tego cieszę.
Co pani jako aktorce i kobiecie dał ten serial?
- Na pewno dużą satysfakcję. To pierwsza rola, która została napisana dla mnie. Wokół mojej bohaterki budowane są nowe wątki, pojawiają się kolejne postacie. Taki projekt to jednak ogromna odpowiedzialność. Sukces ma wielu ojców, ale już w przypadku porażki, zazwyczaj na polu bitwy zostaje się w pojedynkę. Zatem jestem bardzo szczęśliwa i tak po aktorsku, czyli zawodowo, i tak po ludzku, że to, co robię, jest tak ciepło odbierane. Jestem za to niezwykle wdzięczna widzom. Natomiast to, co ja sama czerpię z postaci Moniki, to jej siła. Fakt, że nigdy nie odpuszcza. To kobieta, która wbrew wielu przeciwnościom losu, potrafi zawsze walczyć - o swoją wolność, szczęście i o to, by mogła żyć na własnych warunkach.
Od ubiegłego sezonu to już zupełnie inna "Druga szansa". Zabrakło Mai Ostaszewskiej, Bartka Świderskiego. Pojawił się za to Michał Żurawski. Czy trudno było odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Tęskni pani za Mają i Bartkiem?
- Oczywiście. Brakuje mi nie tylko wspólnych wątków, ale przede wszystkim ich obecności na planie. Zarówno Maja, jak i Bartek są znakomitymi aktorami, ale przede wszystkim świetnymi kolegami, przy których praca staje się czystą przyjemnością. Pamiętajmy jednak, że dobry scenariusz to taki, który stale zaskakuje, dlatego czasem producenci decydują się na ryzykowne rozwiązania, a my, aktorzy, musimy się w tym odnaleźć.
Jak zareagowała pani na informację, że Marcin ginie, a w życiu Moniki pojawi się nowy mężczyzna? Czy Borecka ma jeszcze szansę na szczęście w miłości?
- Tak jak wszyscy zasługujemy na drugą szansę, tak każdy z nas ma prawo być szczęśliwy. A w przypadku Moniki, która w życiu tyle wycierpiała, to nie ulega żadnej wątpliwości, że zasługuje na coś wyjątkowego. W tej serii mierzy się z prawdziwą traumą. Wydaje się, że to jest główny temat, jednak dla mnie ta seria to przede wszystkim opowieść o sile uczuć. O tym, że prawdziwa miłość ma szansę pokonać wszelkie trudności.
Wiem, że wątek przemocy wobec Moniki w 2. serii był pani pomysłem. Czy w nowych odcinkach również dorzuciła pani swoje trzy grosze do akcji serialu?
- Scenariusz, który dostajemy, jest materiałem do pracy. Wszystkim twórcom zależy na tym, żeby zrobić serial na jak najwyższym poziomie, więc w imię tego czasem wprowadzamy zmiany. Zależało mi też na tym, by pokazać akt przemocy maksymalnie prawdziwie, by widz uwierzył w to, co przydarzyło się Monice. Tym bardziej że pozornie wydaje się, iż silne kobiety, takie jak Borecka, nie stykają się z tym problemem. Jest wprost przeciwnie. Uważam, że siłą naszego serialu jest bycie blisko ludzi i opowiadanie tego, co ważne w ich życiu. A przemoc to wciąż temat, którego się wstydzimy, bo mamy poczucie, że dotyczy wyłącznie środowisk patologicznych. To nieprawda. Należy piętnować sprawców, żeby zerwać z procederem cichego przyzwolenia na cierpienie w samotności i wstyd kobiet dotkniętych tym problemem. Tak właśnie rozumiem kobiecą solidarność.
Obecnie gra pani matkę w dwóch serialach - wspomnianej "Drugiej szansie" oraz "rodzince.pl". Czy odkąd sama pani została matką, łatwiej jest wcielać się w rolę Boreckiej czy Boskiej?
- Monika, odkąd została mamą, próbuje pogodzić macierzyństwo z pracą. To jest także moja rzeczywistość. Dlatego Monika wybiega do biura w chaosie i pędzi do domu natychmiast po skończonej pracy, zasypia przy karmieniu, nie zawsze jest perfekcyjnie uczesana i kawę dopija w samochodzie. Wszystkie mamy wiedzą, o czym mówię. (śmiech) Z kolei Natalia Boska to matka trójki chłopców, których zdążyła już nieco odchować. Ta rola w tzw. "realu" wciąż przede mną. Mam jednak nadzieję, że w moim życiu również nie zabraknie tylu okazji do śmiechu i wzruszeń.
Monika uczy się godzić obowiązki matki i bizneswoman. Pani jako pracująca mama także zna ten problem. Czy udało się znaleźć złoty środek na jego rozwiązanie?
- Byłabym chyba pierwszą kobietą na świecie, której się to udało. (śmiech) Niestety, rzeczywistość jednak wygląda tak, że jak każda mama balansuję, starając się jak najlepiej dla rodziny pogodzić wszystkie obowiązki i jak najlepiej przeżyć każdy dzień, żeby niczego nie żałować.
W "Drugiej..." nastąpił powrót do korzeni, czyli tematów związanych z show-biznesem. Do tej pory nie był on ukazany zbyt kolorowo - narkotyki, intrygi, stalking. Czy ten świat naprawdę jest taki przerażający? Jakie są cienie i blaski popularności?
- Serial opowiada o kulisach polskiego show-biznesu, toteż pokazuje tutejsze warunki, realia, mechanizmy, bliskie nam tematy. A jak jest w rzeczywistości? Myślę, że boryka się z tymi samymi problemami, co każda inna branża. Tyle tylko, że jest na tak zwanym świeczniku. A więc presja oraz pokusy są większe...
Jak pani sobie radzi z cieniami sławy? Co pomaga wytrwać w normalności?
- Odpowiedź jest prosta; właściwie ustalona hierarchia wartości. Rodzina i przyjaciele. Jeśli mamy do kogo wracać, z kim wypić kawę i porozmawiać, z kim czujemy się bezpieczni i szczęśliwi, to jest duża szansa że nie wsiądziemy w rakietę i nie odlecimy zbyt daleko. (śmiech)
Rozmawiał: Marcin Godlewski