"Drogi wolności": Szansa na sukces
Głośno zapowiadana, najdroższa w historii TVP produkcja "Drogi wolności" zadebiutowała wczoraj na antenie Jedynki.
"Drogi wolności" to szumnie reklamowany serial, zrealizowany z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości, który według Jacka Kurskiego ma przyczynić się do "budowania i umacniania narodowej wspólnoty w naszym społeczeństwie". Czy tak się stanie nie wiem, jedno jest pewne, "Drogi..." to sprawnie zrealizowana produkcja z gronem dobrych aktorów i ciekawie zapowiadającą się fabułą.
Bohaterów poznajemy w przeddzień wybuchu I wojny światowej. Trwa mobilizacja wojskowa, drukowane są listy poborowych, powszechny jest chaos i nerwowość. W tych okolicznościach do Krakowa wracają z wakacji dwie trzpiotowate siostry wraz z matką. W domu czeka na nie kochający ojciec, drukarz, wścibska i nieustępliwa babka i starsza siostra, nauczycielka i stara panna.
Pilotażowy epizod dopiero nakreśla nam tło przyszłych zdarzeń. Dowiadujemy się z niego, kto jest w kim szaleńczo zakochany, kto wcale nie marzy o wielkiej miłości, a za chwilę może wbrew własnej woli zostać wyswatany, kto ukrywa niejedną tajemnicę mającą wpływ na losy całej rodziny, a także kogo już więcej w serialu nie zobaczymy, bo... umrze lub zginie!
- Jeden odcinek kosztuje powyżej miliona, ale te pieniądze widać na planie i będzie je widać w serialu. Dobre kino nie może być tanie - chwalił się prezes TVP tuż przed premierą pilotażowego odcinka i trudno nie przyznać mu racji.
W przeciwieństwie do "Belle Epoque", produkcji historycznej TVN, która miała podobny budżet, Kraków w serialu nie jest tylko jedną ulicą, która wygląda jak odtworzona w studiu, sztucznie wysypana sianem z bezpłciowymi statystami błąkającymi się wte i wewte. W "Drogach wolności" krążymy po Rynku, Plantach, a nawet wychodzimy poza nie, by zobaczyć mobilizację żołnierzy i zwiedzić wojskowe koszary. Wnętrze drukarni Lucjana, dom Biernackich, apteka siostry Ignacego, wszystkie lokalizacje są odtworzone z największą pieczołowitością i dbałością o szczegół.
Poświęcony czas i wydane środki widać także w strojach (nie tylko głównych bohaterów, ale również, a może przede wszystkim statystów). Nie ma odprasowanych, czyściutkich sukien i nienagannie ułożonych włosów, są za to potargane fryzury nastolatek, brudne rękawy drukarzy, łobuzerskie przekrzywione czapki u młodych chłopców.
W obsadzie serialu nie znajdziemy nazwisk z pierwszych stron plotkarskich gazet czy czołówek większości polskich produkcji (w przeciwieństwie do wspomnianego wcześniej "Belle Epoque", które opierało się na "sprawdzonych" gwiazdach).
I za to właśnie ogromny plus dla reżyserki obsady Julii Popkiewicz ("Czerwony pająk", "Ambassada", "Głęboka woda 2"), która postawiła nie na popularność, a dobre aktorstwo. Młode, nieopatrzone twarze trzech sióstr - głównych bohaterek - Lali (Julia Rosnowska), Maryni (Paulina Gałązka) i Aliny (Katarzyna Zawadzka) wnoszą świeżość i różnorodność. Każda z nich jest inna (roztrzepana, rozważna czy romantyczna) i każda na swój sposób urocza. Nie do podrobienia są też irytująca babka (w tej roli Anna Polony) i chłodna, feministyczna Janina (Iza Kuna).
Świetnie dobrano także epizodystów, ich rysy twarzy naprawdę przypominają społeczność pierwszej połowy XX wieku. A może to zasługa dobrej charakteryzacji ("wierzymy" wywiniętym wąsom i brodom, nie rażą swoją sztucznością i nie straszą możliwością nagłego odklejenia).
Za nieociekający patosem, mile zaskakujący pierwszy odcinek: 7/10
Kto nie obejrzał pilota emitowanego 15 lipca, będzie musiał zaczekać do września i wtedy wyrobić sobie własne zdanie. Jesienią z bohaterami "Dróg wolności" będziemy spotykać się każdą niedzielę, tuż po rozrywkowym show "Rolnik szuka żony".