Dr House House M.D.
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 1205
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Finał "House’a" jak "Opowieść wigilijna"

Stało się. Ostatni odcinek serialu "Dr House" już za nami. W nocy z 21 na 22 maja wyemitowała go stacja Fox. Czym zaskoczył finał przygód osobliwego doktora?


"Dr House",amerykański serial medyczny produkowany przez telewizję Fox od 2004 roku, to fenomen swojego gatunku. Jego głównym bohaterem jest ironiczny, arogancki i niesubordynowany lekarz-diagnosta ,Gregory House (w tej roli Hugh Laurie), który wraz ze swoim zespołem zajmuje się nietypowymi i trudnymi przypadkami medycznymi. 

Serial szybko zdobył popularność, dystrybuowano do 66 krajów świata, a jego oglądalność liczono w miliardach widzów. W 2008 roku został najchętniej oglądaną na świecie produkcją z gatunku seriali medycznych. W Polsce wyemitowano dotąd siedem z ośmiu nakręconych serii "Dr. House’a".

Reklama

W nocy z 21 na 22 maja serial miał swój finał. Osoby, które oczekiwały spektakularnego zamknięcia akcji, bajkowego happy endu czy niespodziewanego zwrotu akcji mogą być zawiedzione. Zakończenie było przewidywalne, nie trzymało w napięciu, a jego rozwiązania można było się domyślić już w połowie odcinka.

Jak zakończył się "Dr House" - czytasz na własną odpowiedzialność!

Na początku odcinka mogliśmy zobaczyć House’a, który odurzony narkotykami nagle ocknął się w płonącym budynku. Lekarz postanowił odebrać sobie życie, nie widząc w nim dalszego sensu. Przytłoczyła go śmiertelna choroba Wilsona, wizja odsiadki wyroku w więzieniu za swój niewybredny żart, brak ukochanej osoby u boku... Jego podświadomość zaczęła płatać figle. Po kolei ukazywały mu się postaci, które go opuściły lub zmarły.

Jako pierwszy pojawił się Kutner - lekarz-samobójca - były członek zespołu House’a.  Kutner uświadomił House’owi dlaczego widzi ducha osoby, która odebrała sobie życie. Powiedział, że House, podobnie jak on, przez całe życie dążył do autodestrukcji i właśnie nastąpił finał tych starań. 

Kolejną zjawą była Amber, narzeczona Wilsona, która zginęła w wypadku. Dała House’owi do zrozumienia, że sensem jego życia jest rozwiązywanie zagadek medycznych. Nie przekonało to bohatera, który stwierdził, że i tak ostatecznie "wszyscy kłamią", a jego pacjenci za kilkadziesiąt lat będą już martwi.

Następnie przyszła kolej na Stacy. Dawna miłość House’a pokazała mu, jak mogło wyglądać ich wspólne szczęśliwe życie i zapewniła, że pomimo tego, że teraz jest sam, nadal może znaleźć miłość u boku innej kobiety. Zatwardziały w swych poglądach House stwierdził, że nie wierzy już w miłość, a odejście Stacy i Cuddy to najlepsze ku temu powody .

Ostatnim duchem była Cameron, która stwierdziła, że House okazał się być tchórzem, który nie potrafi podjąć decyzji o wyborze życia lub śmierci i pozwala na to, by to los zadecydował za niego.

Po wysłuchaniu argumentów wszystkich zjaw House, niczym Ebenezer Scrooge z "Opowieści wigilijnej" postanowił podjąć rękawicę i żyć dalej. Kiedy zdecydował się wyjść z płonącego budynku mogliśmy zobaczyć nagły... wybuch!

Spodziewane zmartwychwstanie

Kolejne sceny pokazały identyfikację zwłok House’a przez koronera oraz pogrzeb, na którym każdy z przyjaciół lekarza mówił o zmarłym coś dobrego. Każdy, oprócz Wilsona, który począł wyliczać jego wady.

- Był zgorzkniałym dupkiem, który lubił uprzykrzać ludziom życie. I udowodnił to, umierając samolubnie, odurzony narkotykami, nie myśląc o innych. Zdradził wszystkich, dla których coś znaczył. - wyrzucał zmarłemu przyjaciel. 

Jego mowę przerwał dzwonek telefonu komórkowego. Wilson odczytał wiadomość: "ZAMKNIJ SIĘ, IDIOTO". Po pogrzebie Wilson pojechał pod dom House’a i... zastał go tam całego i zdrowego! Stanął jak wryty...

- Wyszedłem tyłem... - tłumaczył House

- A ciało?

- Podmieniłem kartę dentystyczną.

Okazało się, że House swoją śmierć upozorował właśnie dla przyjaciela. Inaczej ostatnie kilka miesięcy życia chorego na raka Wilsona spędziłby za kratami więzienia, nie mogąc go widywać.
Ostatnie sceny pokazały House’a i Wilsona na motocyklach udających się w podróż w nieznane...

Zaskakujące?

Nie dla fanów House’a! Być może pomysł ze śmiercią lekarza miał sprawić, że widzowie na chwilę wstrzymają oddech. Jednak znając inwencję  błyskotliwego i przebiegłego doktora , można było się domyślić, że serial nie skończy się jego śmiercią w płomieniach. 

Niewątpliwym plusem zakończenia jest to, że widzowi odechciewa się czekać na więcej i ma ochotę powiedzieć do bohaterów: "Szerokiej drogi!".


Marta Podczarska


swiatseriali.pl
Dowiedz się więcej na temat: Dr House | seriale
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy