Dexter
Ocena
serialu
8
Bardzo dobry
Ocen: 328
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Oszukali mnie!

W najnowszym sezonie serialu przeciwnikiem Dextera był szalony, rytualny morderca – Travis (Colin Hanks). Aktor opowiedział, w jaki sposób udało się zaskoczyć widzów i samego Morgana.


Uwaga! Spoilery!


Skąd pomysł, byś tym razem zagrał czarny charakter?

- Otrzymałem telefon z informacją, że w serialu chcą właśnie mnie. Muszę przyznać, że rzadko zdarza się taki angaż. Rozmawiałem z producentami Scottem Buckiem i Sarą Colleton. Opowiedzieli mi trochę o postaci, którą miałem zagrać i nie miałem się nad czym zastanawiać. Zgodziłem się.

Jaka była Twoja reakcja, kiedy poznałeś więcej szczegółów dotyczących fabuły?

- To zabawne, ale dostałem bardzo ogólne informacje. Powiedzieli tylko: - Będziesz jednym z dwóch czarnych charakterów. Razem stworzycie zespół. Po jakimś czasie wreszcie zdradzili mi, co się wydarzy w finałowym odcinku. Owszem, zastrzegli, że to najbardziej prawdopodobny scenariusz, ale dziś już wiem, że finał miał inny przebieg. Oszukali mnie! (śmiech)

Reklama

Zmienili zakończenie, gdy już dostałeś rolę?

- Dokładnie tak. W telewizji wiele rzeczy dzieje się płynnie. Często się zmieniają i przekształcają... Nie powiedzieli mi nic o tym makabrycznym zwrocie akcji. Dowiedziałem się o wszystkim dopiero tuż przed emisją odcinka "Get Gellar".

Czyli nie wiedziałeś od początku, że profesor Gellar (Edward James Olmos) przez cały czas nie żył?

- Nie. Niczego nie podejrzewałem. Zupełnie mnie to zaskoczyło!

Zatem kiedy Travis buntował się przeciw profesorowi, nie musiałeś szukać dodatkowych środków ekspresji?

- Dlatego właśnie zataili to przede mną - żebym grał tak, jakby profesor był prawdziwą postacią. Realne reakcje, starcia między uczniem a mistrzem.

Gdybyś znał prawdę, zagrałbyś inaczej?

- Wydaje mi się, że tak. Dzięki temu zabiegowi twórców miałem komfort psychiczny. Nie musiałem się martwić. Wiedział o tym Eddie (Olmos). Nawet reżyserzy poszczególnych odcinków nie byli wtajemniczani, by móc lepiej skupić się na swoim zadaniu, a nie myśleniu o przyszłości.

Miałeś okazję zmieniać coś w historii Travisa według własnego uznania?

- Bardzo się starałem nie wchodzić scenarzystom w drogę. Nie chciałem niczego zepsuć. Byłem nowy na planie, a twórcy mają już ponad pięcioletnie doświadczenie w pracy nad "Dexterem". Zaufałem im. Kusiło mnie, by zmienić kilka dialogów, ale przemogłem się i pozwoliłem, żeby sami opowiedzieli mi historię Travisa. 

Co sądzisz o granym przez siebie bohaterze?

- Myślę, że ma mnóstwo wad i ciąży nad nim tragedia. Travis jest szalony i wpisuje się w rolę seryjnego mordercy, ale tragizm tej postaci wiąże się z koszmarnymi wydarzeniami, jakich doświadczył - stracił rodziców, zabił swoją siostrę właściwie nie zdając sobie z tego sprawy. Jest po prostu chory i przytłaczająco smutny. 

Spotkałeś się z reakcjami widzów na zachowanie Travisa?

- Tak. Większość życzyła mu śmierci, bo jest zły. Nie chcą zobaczyć tego, co się dzieje w jego wnętrzu. Nie jest typowym fanatykiem religijnym. Był szalony, zanim w jego życiu pojawiła się religia. Najciekawsze jest to, że w serialu dochodzimy do momentu, kiedy zaczynamy mu do pewnego stopnia współczuć, by na końcu przekonać się, że jest nadal niepoczytalny i śmiertelnie niebezpieczny. Frustrujące uczucie dla widza, nieprawdaż?


Oprac. nex

Świat Seriali
Dowiedz się więcej na temat: Dexter | seriale
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy