Czwarty sezon powinien być ostatnim
SPOILER! W dzisiejszych czasach trudno jest wymyślić jakiś świeży pomysł na scenariusz. W serialach poszukujemy czegoś świeżego. Było już o superbohaterach, o problemach młodzieżowych, o szkole muzycznej, o politykach, a nawet o trawce.
(Jeżeli nie oglądaliście czwartego sezonu to nie czytajcie. W tekście znajdują się spoilery z finałowego odcinka).
Pojawiły się również wątki morderców, jednakże po raz pierwszy widzowie stają po stronie seryjnego mordercy. Tym bohaterem jest właśnie Dexter. Na co dzień pracuje w laboratorium policyjnym, jest mężem oraz ojcem. Jest to jednak przykrywka, która chroni jego największą tajemnicę. W trakcie codziennych zajęć, w jego głowie rodzi się doskonały plan. Plan zabijania ludzi, którzy mają problemy z prawem. Z tym sposobem, główny bohater zaspokaja swoje żądze zabijania. Każdy serialowy maniak przyzna, że pierwszy sezon jest najlepszym fundamentem serialu. Scenarzyści, którzy stworzyli "Dexter" z sezonu na sezon podpadali widzom.
Na szczęście nagrodzili nas czwartym sezonem, którzy trzymał poziom pierwszej serii. Wszystko zaczęło się od narodzin syna Dextera. Główny bohater w jednym momencie stał się mężem oraz ojcem trojga dzieci. Więcej uwagi musiał poświęcić swojej rodzinie, pracując jednocześnie na posterunku. Zerwane noce, obowiązki rodzica, zburzyły ciąg kodeksu Harry'ego (przybranego ojca Dexa, który uczył go "rzeźniczego rzemiosła"- dop. red.). Pierwsze próby zdobycia kolejnej ofiary spaliły na panewce, aż w końcu mężczyzna zabił... niewinnego człowieka!
Dexter musiał zmienić swoje dotychczasowe życie. Potrzebował kogoś, kto mógłby pomóc mu powrócić do dawnej formy. Na horyzoncie pojawił się kolejny drugoplanowy morderca. Ku wielkim zdziwieniu oglądaczy, przestępca ten miał wiele wspólnego z Morganem. Miał swój własny kodeks, rytuał (najpierw zaginiony chłopiec, potem kobieta w wannie, następnie matka dwójki dzieci a na samym końcu starzec). Posiadał rodzinę, był dziekanem i był aktywny charytatywnie. Dexter nie zdołał zrozumieć jak Arthur (seryjny morderca) świetnie radził sobie z podwójnym życiem. Postanowił go śledzić i uczyć się od starszego kolegi po fachu.
W późniejszych odcinkach panowie zapoznali się i spędzali ze sobą więcej czasu. Wszystkie akcje zawarte w serialu przyczyniły się do powstania naprawdę świetnego finału. Ostatnia scena przypomniała nam dzieciństwo Dextera. Moment, w którym narodziła się jego popęd do zabijania. Arthur, po pierwszej próbie samobójstwa, postanowił dobrowolnie znaleźć się na słynnym stole Morgan'a. Główny bohater dumny ze swojego czynu wrócił do domu. Wystarczyło zabrać walizki i dołączyć do żony, która czekała już na ich wymarzonym "miesiącu miodowym". Mężczyzna chwycił za telefon by dać znać Ricie o skończonej "pracy". Nagle sekretarka poinformowała o nowej wiadomości. Z tej wiadomości wynikło, iż Rita wróciła do domu...
Po chwili, z łazienki dobiegł go głos płaczącego dziecka. Dexter udał się tam. Była cała we krwi. W wannie leżała Rita (zabita przez Arthura), a na podłodze siedział synek. Był cały we krwi swojej matki. Płakał...
Czy syn Dextera odziedziczy po ojcu żądze zabijania? Ma powstać kolejny sezon. Według mnie to jest idealny finał do zakończenia serialu. Jeśli postanowią zrobić kolejny sezon to zapewne stwierdzą, że Dex był przemęczony i ta cała sytuacja była tylko jego podświadomym wymysłem. Jednakże zgodzę się z tym, że Rita nie miała już nic do zaprezentowania. Odwaliła swoją robotę, grając kobietę po przejściach. Także w dalszych seriach, ta postać byłaby zbędna. Wielkie brawa na stojąco należą się Deb, która w tym sezonie przeszła samą siebie. Wiem, że dla mnie była i jest bardzo irytującą postacią. Aczkolwiek jej odtwórczyni musiała bardzo się namęczyć. Na zakończenie powiem tylko, że finał był godny tego serialu. I na tym powinni zakończyć...