Pokonała strach
Pierwsze dni na planie „Detektywów” Roksana Roguś mocno odchorowała. – Zostałam wrzucona na głęboką wodę, ale opłaciło się. Każdy odcinek daje mi dużo satysfakcji – mówi aktorka.
Skończyła Pani studium aktorskie, ale przed "Detektywami" nie miała Pani kontaktu z kamerą. Co było dla Pani najtrudniejsze?
- Praca w warunkach polowych, przy bardzo niskich temperaturach, była dla mnie szokiem. Do "Detektywów" trafiłam zimą i pierwszy dzień zdjęciowy od razu odchorowałam 39-stopniową gorączką. Długo nie mogłam się przyzwyczaić, że pracujemy na zewnątrz, w plenerze. To było dla mnie na początku najcięższe. Teraz jestem tak zahartowana, że nic mnie nie rusza.
W trudnych zadaniach zastępują Was kaskaderzy?
- Produkcja zapewnia nam profesjonalną opiekę na planie, ale zdarza się, że sami chcemy podejmować się niektórych kaskaderskich wyczynów. W jednej z takich scen - pościgu samochodowego - miałam mieć dublera, ale ambicjonalnie postanowiłam kilka manewrów wykonać sama i nawet niektóre z nich weszły do serialu. Był też taki odcinek, w którym miałam zostać wrzucona do piwnicy, więc aby nie zrobić sobie krzywdy, musiałam trochę poćwiczyć. Generalnie jednak w trudniejszych scenach mamy kaskaderów.
Ma Pani lęk wysokości. Nie przeszkodziło to Pani w pracy?
- To prawda, mam pioruński lęk wysokości. Raz miałam do zagrania scenę przy zbiorniku wodnym otoczonym skałkami. Złoczyńca chciał mnie zepchnąć z jednej z tych skał. Oczywiście byłam zabezpieczona linami i scenę nadzorował kaskader - trzymał mnie cały czas za ręce - ale i tak byłam bardzo zestresowana. Nikt z kolegów nie miał problemu, aby tam wejść, a ja czułam się koszmarnie. Ale w końcu to ja wisiałam nad przepaścią (śmiech), a nie oni. To było dla mnie najbardziej mrożące krew w żyłach doświadczenie, jakie pamiętam.
Nadal tak się Pani denerwuje?
- Tamto przeżycie dało mi dużo dobrego, bo dwa tygodnie później mieliśmy scenę na dachu i już w ogóle się nie bałam. Oczywiście wcześniej całą noc nie spałam ze strachu. A potem weszłam i nic. O dziwo, mój partner Maciek przyznał, że się boi, więc może oddałam mu swój strach?
Jest Pani absolwentką filologii angielskiej. Pewnie na planie, dzięki Pani, wszyscy już dobrze władają angielskim?
- Na planie nie ma czasu na naukę angielskiego. Zresztą powiem szczerze, że koledzy jakoś specjalnie nie konsultują ze mną swojej znajomości języków… (śmiech). A może po prostu nie wiedzą, że jestem z wykształcenia anglistką?
A co Pani robi, aby utrzymać formę fizyczną?
- Od jakiegoś czasu staram się regularnie chodzić na basen.
Rozmawiała Teresa Gałczyńska