Źródło: Starz (2013)
Dodatkowo jest niesamowicie przystojny, ma piękne zęby, włosy i jest atletycznie zbudowany. Wszyscy oczarowani są Leonardem, niezależnie od płci i wieku. Wszyscy, poza jego ojcem - odrysowanym od kalki "zły rodzic, niewierzący w swoje dziecko". Jest pewnie pierwszym, który używa terminu "wegetarianin" i podchodzi do tego ideologicznie, potrafi naszkicować ptaki w locie, a nawet buduje roboty i śmiercionośne skrzynie na bibeloty. Czy to nie za dużo nawet, jak na pana da Vinci? Wydaje się być przesadzony, nawet jeśli użyjemy profilu "człowiek renesansu".
Dodatkowo, taką rolę przydałoby się dobrze zagrać. Tom Riley może przystojny jest, ale wrażenie robi na mnie takie samo, jak główny bohater "Grimm" - do dobrego pomysłu dobrano aktora bez charyzmy i jakiegoś wewnętrznego ognia, a tego, zarówno David Giuntoli jak i Riley, nie posiadają.
W serialach kostiumowych zawsze mam problem z nieco lekceważącym podejściem twórców do pewnych standardów i dodanie do tego pewnych "współczesnych" aspektów. Tak było w "Tudorach", gdzie fryzury aktorów zachowywały swój współczesny charakter, a ówczesna moda była zmieniana tak, by spod rozchełstanej koszuli mogła wyzierać pięknie wyrzeźbiona męska klata. Tutaj jakby nikt w ogóle nie zwracał na takie rzeczy uwagi. Przez to Zoroaster - kolejny wyluzowany Włoch z mocnym brytyjskim akcentem - świeci nam szeroką i owłosioną piersią w każdej scenie, zwykle nonszalancko opierając się o coś, zupełnie jakby pozował. Nie na miejscu są klapy w kurtkach i prawie wszystkie stylizacje Lucrezii. Ale nie tylko stroje są tutaj problemem. Wprawne oko wypatrzy także elementy scenografii, a nawet budynki (!), które nie pasują zupełnie do czasów, w których żył twórca Mony Lisy.
Ale skoro ujęcia rzymskich miast wyglądają, jak pierwsze komputerowe szkice z "Assassin's Creed 2", to może nie oczekujmy, że "fachowi fachowcy" zwracali uwagę na to, czy dany budynek jest z wieku XIII czy XVII? Nie ma i nie będzie chyba ujęcia z planu ogólnego w tym serialu, w którym green screen nie będzie raził w oczy.
Jeśli brzmi to wszystko jak czepianie się szczegółów, to nic na to nie poradzę. W serialach kostiumowych liczę na klimat epoki, który został w tym przypadku zagubiony gdzieś pomiędzy slow-motion i fryzurami na żel.
Chciałabym zobaczyć więcej prawdziwej pracy Leonarda nad wynalazkami. Nad działem, które zostało u niego zamówione przez Lorenzo Medici, podobno to przecież poważne zadanie. Skoro, nie szczędząc nam szczegółów, potrafią pokazać nam proces śledzenia drogi ściganego Żyda, łącznie z animacją komputerową i szkicem biblioteki, to mogliby zwrócić uwagę na to jak Leonardo projektował i budował prototyp armaty. I co zrobił źle, że pierwsza prezentacja skończyła się niekontrolowanym wybuchem. Tak samo my czasami próbujemy naprawić coś samodzielnie i po poruszeniu kilku części stwierdzamy, że już jest wszystko ok. Tylko co poruszyliśmy, że znowu zaczęło działać?
Ale zostało mi to odebrane, by pokazać knucie i spiskowanie tak wtórne, że nawet nie nudzi, tylko wkurza. Żeby zaprezentować mi kolejnego bogatego dupka, który musiał zostać ubrany i zafarbowany na czarno, by tylko pokazać, że jest złym krewnym złego papieża i będzie przez cały serial robił złe rzeczy. Żeby wprowadzić kobietę szpiega i uznać, że będzie to dla wszystkich niesamowite zaskoczenie. No i żeby tym razem pokazywać całą masę gołych męskich pośladków.
Luźna interpretacja luźną interpretacją, ale come on. Nie da się oglądać serialu, w którego produkcję i reklamę wpakowano całkiem niezły budżet (poza efektami, j.w.), przy którym człowiek krzywi się właściwie od pierwszej minuty.