Nigdy nie był... śliczny!
Krzysztof Kowalewski, czyli ordynator Zygmunt Łubicz z "Daleko od noszy", od lat kojarzy się widzom z dobrą rozrywką i komedią.
Filmowy debiut w "Krzyżakach" Aleksandra Forda wcale nie wskazywał na to, że Krzysztof Kowalewski będzie uznawany za jednego z najwybitniejszych polskich aktorów komediowych.
- Kiedy po drugim roku studiów wystąpiłem w "Krzyżakach", nie wiedziałem jeszcze, jak potoczy się moje zawodowe życie. Jednak już wkrótce moje predyspozycje do ról komediowych odkryto nie tylko w teatrze, ale również w radiu, telewizji i filmie - mówi.
Pan Krzysztof, pytany, czy nie ma czasami dość ról o charakterze rozrywkowym, twierdzi, że nie może mieć ich dość, bo aktorstwo to jego zawód, a granie tego, co zaproponują mu reżyserzy, to po prostu praca.
- Oczywiście z chęcią przyjąłbym rolę innego typu, gdyby była interesująca, ale nie mam na to żadnego wpływu - tłumaczy.
Krzysztof Kowalewski zdaje sobie sprawę z tego, że jego wygląd predysponuje go przede wszystkim do ról komediowych i wcale się tym nie zamartwia. Mówi:
- Na szczęście nigdy nie byłem śliczny i nie chciałem nikogo oszukać, że jestem piękny czy w ogóle szalenie interesujący. Wystarczy, że u podstawy tego zawodu leży próżność. Można się stać małpą na własne życzenie. Mnie na szczęście udało się tego uniknąć!