Czysta krew True Blood
Ocena
serialu
7,5
Dobry
Ocen: 343
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Anna Paquin: W "Czystej krwi" nawet śmierć nie trwa wiecznie

Koniec czekania! Piąty sezon "Czystej krwi" wystartował 10 czerwca, podejmując wątki związane z szokującymi zdarzeniami, które miały miejsce w finale czwartej serii. Największym wstrząsem dla widzów była oczywiście scena, w której - jak się wydawało - nastąpiła śmierć Tary (Rutina Wesley), w ostatnim ujęciu kołysanej w ramionach swojej zrozpaczonej przyjaciółki, Sookie Stackhouse (Anna Paquin). To właśnie wokół Sookie, kelnerki obdarzonej zdolnościami telepatycznymi, koncentruje się fabuła serialu, opartego na cyklu powieściowym "The Southern vampire Mysteries" pióra Charlaine Harris.

- Nie mogę ujawnić zbyt wiele, bo tamta scena to klasyczny "cliffhanger" i nasz kapitał, jeśli chodzi o otwarcie piątego sezonu - mówi Paquin, która w lipcu skończy 30 lat, a jesienią zostanie matką swojego pierwszego dziecka, którego ojcem jest jej mąż, a zarazem kolega z planu "Czystej krwi".

- Powiem tylko tyle, że nie żegnamy się z Tarą - wciąż będzie obecna w serialu, ale nie mogę wypowiedzieć się jaśniej, nie zdradzając przy okazji, na czym będzie polegać ta obecność.

Na szczęście Stephen Moyer może bez wyrzutów sumienia mówić o innych wątkach piątego sezonu, w tym także tych dotyczących bezpośrednio Sookie. - Sookie świadomie postanowiła odseparować się od wszystkich swoich mężczyzn i spróbować życia na własną rękę, jako kobieta niezależna i samowystarczalna. Pamiętajmy jednak, że to "Czysta krew", a Sookie to Sookie. W tym świecie niebezpieczeństwo cały czas depcze jej po piętach, nie wszystko więc idzie zgodnie z planem.

Reklama

- W sezonie piątym widz pozna wiele szczegółów dotyczących przeszłości Sookie, jej rodziny i świata wróżek - kontynuuje Paquin. - Wszystko to jest bardzo interesujące także dla niej samej. Potem, mniej więcej w połowie sezonu, na scenę znów wkraczają nasi panowie: chcą, żeby Sookie pomogła im odnaleźć Russella Edgingtona, który, jak się okazuje, nie jest wcale taki martwy, jakby się mogło wydawać...

Aktorce szczególnie zapadł w pamięć ósmy odcinek serii ("Somebody That I Used to Know"), aczkolwiek z przyczyn zdecydowanie osobistych. Wyreżyserował go Stephen Moyer, po raz pierwszy podejmując się tego rodzaju zadania.

- To było niesamowite! - chwali partnera Paquin. - Spisał się na medal. Jest urodzonym reżyserem i od dawna chciał to zrobić. Wyszło świetnie, naprawdę. Cudownie mi się z nim pracowało.

Czy przyjmowanie wskazówek reżyserskich od własnego męża nie wydawało jej się trochę dziwne?

- Nie, w najmniejszym stopniu - zaręcza. - Stephen jest moim najlepszym przyjacielem. Z nikim nie pracuje mi się tak dobrze, jak z nim. Potraktowałam to doświadczenie jak nowy aspekt naszej współpracy.

A jeszcze w 2008 r. Paquin wkraczała na plan "Czystej krwi", nie wiedząc, czego może się spodziewać. Wcześniej jej kariera rozwijała się w rytmie filmów fabularnych - w wieku 11 lat została laureatką Oscara dla najlepszej aktorki drugoplanowej w "Fortepianie" (1993); później pojawiała się w takich filmach, jak "Jane Eyre" (1996) czy "X-Men" (2000). Granie jednej i tej samej postaci w projekcie rozplanowanym na tygodnie, później miesiące, wreszcie - jak się okazało - lata, było dla niej zupełnie nowym doświadczeniem.

- W filmie dostajesz do dyspozycji dwie godziny, w przeciągu których ukazane jest życie twojej bohaterki, i musisz zmieścić tam tyle, ile się da - tłumaczy Paquin. - W formacie telewizyjnym pole manewru w zakresie pogłębiania analizy postaci jest o wiele większe. W przypadku "Czystej krwi", gdzie zawsze startujemy z tego miejsca, w którym wcześniej pożegnaliśmy się z widzem, widać to szczególnie wyraźnie.

- Można niemal odnieść wrażenie, że wydarzenia na ekranie rozgrywają się w czasie rzeczywistym. Może nie tak do końca - ale na pewno masz to poczucie, że nie musisz się spieszyć, by przeskoczyć do kolejnej ważnej z perspektywy ładunku emocjonalnego sceny. W filmie często zdarza się, że poszczególne sceny tego rodzaju rozgrywają się w odstępie miesięcy - na przykład wówczas, kiedy opowiadana historia obejmuje dziesięć lat z życia bohatera. Telewizja pozwala na głębszą analizę postaci, i jest to bardzo ekscytujące z punktu widzenia aktora, który ją kreuje.

W przerwach pomiędzy kolejnymi sezonami "Czystej krwi" Paquin wraca na plan filmowy. W ostatnim czasie wystąpiła m.in. w "Krzyku 4" (2011); całkiem niedawno skończyła też zdjęcia do filmów "Straight A’s" i "Free Ride". Zważywszy na jej miłość do "Czystej krwi" i postaci Sookie - jak również na to, że rocznie powstaje tylko dwanaście odcinków serialu, dzięki czemu ma mnóstwo czasu na inne projekty - wydaje się, że aktorka jest gotowa przebywać w świecie wampirów jeszcze przez wiele lat. Przynajmniej tak deklaruje...

- Będę do dyspozycji tak długo, jak tylko cała ekipa będzie miała ochotę kontynuować pracę - zapewnia. - Nigdzie mi się nie spieszy. To dla mnie fantastyczna przygoda, zarówno na płaszczyźnie osobistej, jak i zawodowej. Ci ludzie stali się moją rodziną. Od pięciu lat spędzam całe dnie z tą samą ekipą, złożoną z fantastycznych i utalentowanych osób. Jeśli o mnie chodzi, to serial może trwać i trwać.

- W tych książkach, całej tej historii i tym świecie podoba mi się właśnie to, że wszystko to może trwać bez końca. Liczba nowych, interesujących rozwinięć wątków jest, moim zdaniem, nieograniczona.

Czy w przypadku tej historii można w ogóle mówić o definitywnym zakończeniu?

- Oczywiście, na pewnym etapie będziemy musieli powiedzieć: stop - przyznaje na koniec naszej rozmowy aktorka - ale nie chcę teraz o tym myśleć. Na razie po prostu świetnie się bawię, cały czas dowiadując się czegoś nowego o Sookie.


Ian Spelling

Tłum. Katarzyna Kasińska

 


The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: Czysta krew | seriale | Anna Paquin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy