Podróż w czasie
"Czas honoru" jest swoistą podróżą w czasie zarówno dla telewidzów, jak i dla aktorów. W najnowszym sezonie, który pojawi się na antenie już jesienią, serial przeniesie widzów do roku 1946. Wojna się skończyła, więc aktorzy muszą się przyzwyczaić do nowych kostiumów.
Kobiety noszą zapięte pod szyję sukienki za kolano, buty na małym słupku z paseczkiem, zgrabne kapelusiki i małe torebki, natomiast mężczyźni klasyczne dwurzędowe marynarki. - Kobiety w tamtych czasach szyły sukienki ze starych zasłon, a mężczyźni przerabiali przedwojenne garnitury. Nie chcemy jednak tego pokazywać wprost.
- Choć moda po wojnie była biedna i szarobura, zdecydowaliśmy się dodać jej odrobinę szyku i koloru, ale tak, by nie przekłamywać rzeczywistości - wyjaśniła odpowiedzialna za kostiumy Małgorzata Gwiazdecka.
Przygotowanie strojów do całego sezonu to nie lada wyzwanie: potrzeba około 1000 kostiumów dla statystów i prawie tyle samo dla 140 aktorów.
Najczęściej wykorzystuje się gotowe rzeczy, które można pożyć z magazynów, bo szycie i unikatowe materiały są nie do podrobienia. Choć czasem można też kupić coś w sklepie, co po drobnej przeróbce przypomina ubranie z tamtych czasów.
Tym razem przez serialowego krawca została wyróżniona Olga Bołądź, która gra Celinę. Dla niej została uszyta prawie cała garderoba.
- Celina nosi się w stylu sportowo eleganckim, zachodnim. Zamiast sukienek wybiera spodnie, co mnie bardzo cieszy. Kostiumy zostały przygotowane tak, by było widać różnicę między nią, a pozostałymi bohaterkami - powiedziała aktorka.
Dużo czasu zajęło również stworzenie odpowiedniego stroju dla Bartka Kasprzykowskiego, który gra konfidenta Karkowskiego.
- Pan Bartek jest dużym mężczyzną, a potrzebny był koniecznie ciemny garnitur. Nie było łatwo znaleźć czegoś w takim rozmiarze. Na szczęście po pewnych przeróbkach udało nam się dobrać taki, który idealnie leży - zdradziła kostiumolog. - Czuję się historycznie - podsumował swoją stylizację aktor.
Ale wygląd to nie tylko strój. Rafał Maćkowiak, który wciela się w rolę dziennikarza The New York Times, musiał do roli zapuścić wąsy.
- Jestem odrobinę poszkodowany. Inni aktorzy zarost mają doklejany, a ja podczas trwania zdjęć każdego dnia rano muszę oglądać swoją wąsatą twarz w lustrze - skarżył się aktor, który z wąsem, w jasnobrązowym garniturze i kapeluszu absolutnie jest do siebie nie podobny.
Piotr Adamczyk mógłby powiedzieć, że jego serialowy kolega nie ma na co narzekać. Adamczyk musi przyjechać ma plan godzinę wcześniej, bo tyle trwa przyklejenie jego wąsów i brody, a później przed każdą sceną sprawdza, czy nic się nie odkleiło.
- Przygotowując charakteryzacje do kolejnej transzy musimy pamiętać, że ci bohaterowie już byli, więc na ich twarze musimy nanieść upływający czas, na przykład blizny, których się wcześniej dorobili, zmieniamy fryzury, czasem posiwiamy. Chcemy jak najbardziej wiarygodnie pokazać to widzom - tłumaczyła charakteryzatorka Aneta Brzozowska.
Czy ekipie "Czasu honoru" znów uda się oczarować widzów i przenieść w czasie, tym razem do roku 1946? Mała próbka na zdjęciach.