Najdroższa scena serialu
Czy wiesz, że sceny z 5. odcinka trzeciej transzy "Czasu honoru", przedstawiające odbicie przez cichociemnych więźniów z transportu kolejowego jadącego do Ausschwitz, należą do najkosztowniejszych, jakie wyprodukowano podczas realizacji wszystkich sezonów serialu?
Mało kto zdaje sobie sprawę, że koszty wyprodukowania pewnych scen, które na ekranie trwają dosłownie kilka minut, bywają naprawdę ogromne.
Z większymi niż w innych produkcjach wydatkami niewątpliwie musieli zmagać się twórcy "Czasu honoru". Przeniesienie widza do lat wojny jest wyjątkowo trudne. Należy zadbać o najdrobniejsze szczegóły. Potrzebne są na to nie tylko odpowiednie fundusze, ale także wytężona praca wielu osób - kostiumologów, charakteryzatorek, scenografów, specjalistów od efektów specjalnych itd., itp.
Sceny odbicia więźniów, które zaliczane są do najdroższych, jakie dotąd powstały w "Czasie honoru", nakręcono w ciągu jednego dnia. Na planie panowała nerwowa atmosfera - ekipa była świadoma, że dysponuje stosunkowo krótkim czasem, podczas którego musiała zrealizować wszystko to, co zostało zaplanowane. Nie mogło być mowy o niepowodzeniu, bo niosłoby to ze sobą dodatkowe koszty.
Oprócz głównych aktorów, czyli Pawła Małaszyńskiego, Antoniego Pawlickiego i Jana Wieczorkowskiego, w zdjęciach wzięło udział 80 statystów. Pojawiła się także grupa rekonstrukcyjna, kaskaderzy oraz treserzy z wilczurami. Spore koszty pochłonęło zarówno wynajęcie odpowiednich starodawnych maszyn, czyli motocykli, ciężarówek, wagonów towarowych, jak i zastosowanie efektów pirotechnicznych podczas strzelaniny.
Zadaniem grupy rekonstrukcyjnej było statystowanie w roli SS-mannów.
- Jesteśmy często zapraszani do różnych produkcji wojennych z racji posiadanej przez nas wiedzy na temat II wojny światowej - mówi Przemysław Witowski.
- Traktujemy to jako hobby - czytamy dużo książek, szukamy informacji w Internecie. Wiemy dokładnie, jak się zachowywać, aby być wiarogodnymi na ekranie. Potrafimy nosić broń i strzelać. Przeszliśmy specjalne szkolenie organizowane przez wojsko. Posiadamy własne mundury, które są prawie identyczne z tymi noszonymi zarówno przez wojsko polskie, jak i SS-mannów.
- Zajmujemy się także rekonstrukcją polskiej milicji. Wystąpiliśmy w "Popiełuszce" oraz "Domu złym".
Kaskaderzy zostali zatrudnieni do odegrania określonych scenek, przede wszystkim szarpaniny, walki, śmierci w wyniku postrzału lub pobicia więźnia.
- Oni doskonale wiedzą, jak powinno zachowywać się ciało, gdy jest np. poddawane uderzeniom lub gdy trafia w nie kula - mówi Maciej Maciejewski, koordynator kaskaderów.
- Wszystko dzieje się oczywiście bez szkody dla ich zdrowia.
Najdroższe zdjęcia "Czasu honoru" odbyły się w rzeczywistości w Skierniewicach pod Warszawą na terenie obiektu polskiego stowarzyszenia miłośników kolei. O wyborze tego właśnie miejsca zadecydowały znajdujące się tam zabytkowe wagony, które wykorzystano w serialu.
- Nasze eksponaty zbieraliśmy długie lata - mówi członek stowarzyszenia Andrzej Paszke. - Obecnie mamy setkę pojazdów kolejowych. Te, które zagrały w "Czasie honoru", zostały odkryte przez ekipę pracującą przy "Liście Schindlera" w zakładach przemysłowych. Pojawiły się także w "Pianiście", "Generale Nilu" czy "Mieście z morza". Pochodzą z początku XIX wieku. Dzięki naszym staraniom są w idealnym stanie.