"Czas honoru": Na barykadach Warszawy
Kiedy okazało się, że będzie 7. sezon, fani "Czasu honoru" odetchnęli z ulgą. - Seria o Powstaniu Warszawskim była najkosztowniejsza, ale musieliśmy ją zrobić - mówi producent Michał Kwieciński.
Realizacji tego wyjątkowo trudnego zadania podjął się Jan Hryniak, który wcześniej reżyserował m.in. kilka odcinków "Samej słodyczy".
- Na planie prze-bywaliśmy przez cztery miesiące, od kwietnia do sierpnia. Ostatnie sceny powstały w warszawskim Ursusie - opowiada reżyser. - Najbardziej widowiskowe ujęcia kręciliśmy w Świebodzicach na Dolnym Śląsku. Tam wznieśliśmy ruiny zniszczonej Warszawy, tam były najciekawsze sceny batalistyczne i efekty pirotechniczne.
Aktorzy zgodnym chórem przyznają, że ostatnia seria ma największy rozmach. - Każdy z nas marzy, by pracować na takim planie zdjęciowym - przyznaje Jan Wieczorkowski. - Chociaż ciągle chodziliśmy brudni, niewyspani, a ciało odzyskiwało wigor dopiero po kilku kawach dziennie, to nie zapomnę, że mogłem w takim projekcie uczestniczyć.
W podobnym tonie wypowiada się Magda Różczka. - Wystrzały, dym sprawiały, że nie było czym oddychać i oczy szczypały, ale byliśmy podekscytowani, jak nigdy dotąd. Niezapomniane przeżycia.
Na sukces takiego serialu pracował tłum specjalistów: charakteryzatorów, kostiumografów, pirotechników, kaskaderów. - Przez całą serię przewinęło się prawie 130 aktorów i 1000 statystów, których codziennie musiałyśmy malować, strzyc, golić - przyznaje Aneta Brzozowska, charakteryzatorka.
- Do tego mundury z epoki, które bardzo trudno zdobyć - dodaje kostiumograf Małgorzata Gwiazdecka. - Musiałyśmy je szyć... Wielu młodych widzów jest pod wrażeniem kaskaderskich popisów. - Po prostu mamy najfajniejszą robotę - śmieje się szef kaskaderów Maciej A. Maciejewski...
msob