"Czas honoru": Ewa Wencel ma powody do radości
Ewa Wencel wyznaje, czego sobie życzy z okazji Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Zdradza też, jaki najbardziej nietrafiony prezent dostała przed laty. A jako scenarzystka "Czasu honoru" wprowadza w tajniki powstawania serialu.
Chętnie bierze pani udział w świątecznych przygotowaniach?
- Bardzo lubię Boże Narodzenie, panującą atmosferę, oczekiwanie na miłe chwile spędzone z najbliższymi, spacer odświętnie oświetlonym Nowym Światem (w Warszawie - przyp. red.). Nie znoszę natomiast zakupów i gotowania, całego tego niepotrzebnego, bardzo męczącego szaleństwa. Ale prezenty chętnie kupuję i dostaję!
Najbardziej nietrafiony podarunek, jaki pani otrzymała?
- Szczypce do ciastek. O matko! Leżą w kolejnych szufladach jakieś trzydzieści lat. Nie miały szczęścia się sprawdzić. Nie lubię i nie piekę ciast czy ciasteczek.
Czego mogę życzyć Ewie Wencel przy okazji świąt i Nowego Roku?
- Zdrowia, szczęśliwego syna, radości z życia i świetnej roli. Mam nadzieję, że to nie za dużo.
Absolutnie nie! Wszyscy z kolei zadają sobie pytanie, czy powstanie siódma seria "Czasu honoru". Pani, jako scenarzystka, mogłaby uchylić rąbka tajemnicy?
- Tak, to prawda. Jesteśmy z Jarkiem (Jarosław Sokół, współscenarzysta - przyp. red.) w trakcie pracy nad siódmym sezonem. A konkretnie, piszemy kolejne odcinki.
Losy których bohaterów bierze pani pod swoje skrzydła?
- Nie dzielimy się wątkami poszczególnych bohaterów. Najpierw próbujemy wspólnie ustalić, jak potoczą się ich losy, w jaki sposób i w którym momencie mogą się spleść - to tak w skrócie. Potem powstaje zarys odcinków i poszczególnych scen. Następnie zapada decyzja, które sceny pisze Jarek, a które ja.
Czy spodziewała się pani, że "Czas honoru" odniesie taki sukces?
- Szczerze, nie myślałam w ten sposób. Ale cieszy mnie potrzeba oglądania tego serialu przez widza. Zwłaszcza młodego.
Od kilku lat zagłębia się pani w historię Polski. Nie miałaby pani ochoty napisać scenariusza dotyczącego dzisiejszych czasów? O współczesnych postawach?
- Nie. Wolałabym raczej jeszcze bardziej cofnąć się w czasie.
Dlaczego?
- Historia uczy nas, wskazuje, jakie popełniliśmy błędy, przestrzega, daje wskazówki na przyszłość i nadzieję, że tym razem będziemy mądrzejsi. Dotyczy to zarówno pojedynczego człowieka, jak i narodu.
Bycie aktorką w jakikolwiek sposób pomaga pani podczas pracy nad scenariuszem?
- Myślę, że tak. Trudno to nazwać, ale jako aktorka wiem, że słowa są tylko wynikiem tego, co człowiek myśli, robi, czuje. Staram się 'zaglądać' do naszych postaci od środka.
Co jeszcze ostatnio zajmuje panią zawodowo?
- Normalne obowiązki związane z teatrem (warszawskim Teatrem Kwadrat) i oczywiście te związane z nową transzą "Czasu honoru". Rozpoczęłam też zajęcia ze studentami. To jest dla mnie nowe doświadczenie. Przygotowuję się ponadto do reżyserii w teatrze. To na razie wszystko.
Rozmawiała Róża Turok