Czarne stokrotki
Ocena
serialu
8,5
Bardzo dobry
Ocen: 6
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Mrok przedziera się przez ekrany. Wyjątkowy polski kryminał z imponującą obsadą

"Czarne stokrotki" to wyjątkowa polska produkcja, łącząca wątki kryminalne z science-fiction. Główna bohaterka, Lena, z pomocą policjanta Rafała, dąży do rozwikłania zagadki zniknięcia córki. Nowy serial debiutuje na Canal+ Online, a my oceniamy go po obejrzeniu siedmiu odcinków.

  • Serial "Czarne stokrotki" koncentruje się na losach geolożki Leny (Karolina Kominek), która wracając do miasta jej przeszłości - Wałbrzycha, mierzy się z koszmarem, który zgotowała jej córka (Alicja Wieniawa-Narkiewicz). Trop prowadzi do podziemnego świata opuszczonych tuneli i przeszłości miasta sięgającej drugiej wojny światowej. Razem z policjantem Rafałem (Dawid Ogrodnik), swoim przyjacielem z dzieciństwa, Lena odkrywa mrożący krew w żyłach związek między zniknięciem dzieci a działalnością lokalnej filantropki (Edyta Olszówka). Tajemnicze wizje głównej bohaterki mogą się okazać kluczem do rozwiązania sprawy.
  • Za reżyserię produkcji odpowiada Mariusz Palej. Scenariusz współtworzony był przez Agnieszkę Szpilę, Dominikę Prejdovą, Marcina Ciastonia i Katarzynę Tybinkę, która pełniła funkcję head writerki.
  • Premierowy odcinek "Czarnych stokrotek" debiutuje 3 stycznia na antenie Canal+ oraz w serwisie Canal+ Online.

W Polsce rzadko robi się seriale science-fiction, a jeśli już takie powstają, nie spotykają się ze zbyt pozytywnym odbiorem. Wciąż mam w pamięci produkcję "Dziewczyna i kosmonauta" z 2023 roku od Netfliksa, która, mimo świetnej obsady i interesującego pomysłu, nie podbiła platformy.

"Czarne stokrotki" określane są jako połączenie thrillera i kina mystery. Akcja toczy się w teraźniejszości, lecz co jakiś czas nawiązuje się do czasów II wojny światowej. Obsada została wypełniona po brzegi największymi nazwiskami polskiej branży aktorskiej. Po zobaczeniu siedmiu odcinków z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że serial Canal+ nie podzieli losów produkcji od konkurencji.

"Czarne stokrotki": Wałbrzych jako świadek dramatycznych wydarzeń

W Wałbrzychu ginie nastolatka. Ada zapada się pod ziemię. W dodatku była ostatnią osobą, która przebywała z przedszkolakami - oni również zniknęli bez śladu. W poszukiwania zaczyna angażować się jej matka, Lena. Kobieta musiała przed laty usunąć się z życia córki, lecz teraz powraca do Wałbrzycha, by ją odnaleźć. Pomaga jej miejscowy policjant, Rafał. Wkrótce okazuje się, że zarówno Lena, jak i Ada, chorują na rzadką chorobę, która w kolejnych odcinkach nie pozostanie bez znaczenia dla fabuły. Obok rozgrywa się wątek w sanatorium, a jego kluczową postacią jest lokalna filantropka, skrywająca niejedną tajemnicę.

Trzeba powiedzieć jasno - to miało prawo nie wyjść. Po pierwsze gatunek kryminału, thrillera jest, łagodnie mówiąc, wyeksploatowany. Dziś naprawdę trudno jest zainteresować widza nieszablonową intrygą. Po drugie, istnieje bardzo cienka granica w zabawie elementami science-fiction. Połączenie tych gatunków brzmi atrakcyjnie, ale mogło zakończyć się katastrofą. Na szczęście "Czarne stokrotki" nie korzystają z motywów science-fiction wprost. Zjawiska nadprzyrodzone wplatają się w fabułę jako część układanki, której rozwiązanie prowadzi do odnalezienia Ady, a także odkrycia sekretów sprzed dziesięcioleci. Te elementy doskonale nadają opowieści mroczniejszy klimat, momentami bardziej przerażający niż w niejednym horrorze.

Ważną rolę w serialu odgrywają lokacje na Dolnym Śląsku, zwłaszcza Wałbrzych. To miasto idealnie sprawdza się jako tło dla kryminalnej intrygi i, w moim odczuciu, pełni rolę dodatkowego bohatera-obserwatora, który potęguje atmosferę tajemniczości i niepokoju. Zresztą większość scenografii jest imponująca - od stęchłego komisariatu, przez mroczne zakamarki sanatorium, po brudne, ciemne tunele.

"Czarne stokrotki": kryminał na granicy snu i jawy

Scenariuszowo zarówno główny wątek poszukiwań zaginionych, jak i wątki drugoplanowe, zostały przekonująco zrealizowane. Po obejrzeniu siedmiu odcinków czuję jednak lekki niedosyt związany z wydarzeniami rozgrywającymi się w sanatorium. Mam jednak nadzieję, że finał rozwieje moje wątpliwości 

Jeśli chodzi o bohaterów, to choć Karolina Kominek zalicza imponujący występ, jej bohaterki nie da się polubić. Zostały uwypuklone jej najgorsze cechy, przez co zabrakło miejsca na ukazanie głębi jej motywacji. Chce za wszelką cenę odnaleźć córkę, lecz popełnia głupie błędy i zniechęca do siebie każdego, kto stara się jej pomóc. W kontraście do niej stoi postać policjanta Rafała, w którego wciela się Dawid Ogrodnik. To bohater niejednowymiarowy, z bogatym wnętrzem i sporą wrażliwością. Rafał również popełnia błędy, ale jego emocje są o wiele bardziej autentyczne i wiarygodne.

"Czarne stokrotki" to także doskonała obsada w drugim, a nawet trzecim planie. Edyta Olszówka, Alicja Wieniawa-Narkiewicz, Tomasz Schuchardt, Dobromir Dymecki, Olaf Lubaszenko, Piotr Żurawski, Mirosław Zbrojewicz, Robert Gonera i Paulina Gałązka - a to tylko część nazwisk. Zgromadzeni aktorzy zdecydowanie podnoszą jakość produkcji.

Na nowość od Canal+ trzeba było trochę poczekać, ale było warto. W moim odczuciu twórcy osiągnęli niemały sukces, łącząc kryminał i elementy science-fiction oraz skutecznie balansując na granicy snu i jawy. Obawiam się jednak, że "Czarne stokrotki" zyskają tyle samo zwolenników, co... przeciwników, których ciężko będzie przekonać do tego nietypowego w Polsce połączenia gatunków.

Czytaj więcej: O tym serialu mówi się zdecydowanie za mało. Literacki fenomen przeniesiony na ekran

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Czarne stokrotki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy