Wielkie egzekucje
Maj to miesiąc, w którym w USA trwa walka o jesienny czas antenowy. Twórcy nerwowo czekają na wyroki stacji telewizyjnych, a aktorzy już rozglądają się za kolejnymi scenariuszami. W tym roku aż 38 tytułów poszło pod nóż. Oto krótkie podsumowanie serialowej czystki.
Najpierw chwila zadumy nad tytułami, o których już wcześniej wiadomo było, że to ich ostatni sezon. Mowa o "Plotkarze", w której wreszcie poznaliśmy tożsamość słynnej blogerki, szalenie zakręconym "Fringe...", przesłodzonej "Prywatnej praktyce" oraz przezabawnych "Rockefeller Plaza 30" i "Biurze". Z końcem tych seriali zdążyliśmy się już oswoić. Pora więc na pozostałych straceńców.
Największym przegranym nadal jest "CSI: NY". Mimo niezłej oglądalności, stacja CBS pozbyła się tytułu, który miał ugruntowaną pozycję. Rozczarowani aktorzy z bólem przyjęli tę informację. - Ciekawe, czy producentom uda się stworzyć dobry serial, za tak małe pieniądze, który zdobędzie miliony wiernych widzów - kąśliwie skomentował to wydarzenie Gary Sinise.
Z kolejnymi serialami było już tylko gorzej. Dana Delany miała pretensje do stacji ABC, że zmienia godziny emisji i kolejność odcinków "Anatomii prawdy", jak się jej żywnie podoba. Kiedy ogłoszono, że trzecia seria jest ostatnią, walczyła, jak lwica o przejście do konkurencji. Nie udało się. Aktorka napisała na Twitterze: - Dziękuję wszystkim, którzy prowadzili kampanię o kolejny sezon trzeciego najlepiej oglądanego serialu w ABC. Będę tęsknić za Megan i pozostałymi.
Podobny los spotkał "Touch". Niestety, Kiefer Sutherland lepiej wypada, jako samozwańczy bohater ratujący Amerykę w "24 godziny", niż rozdygotany ojciec, próbujący rozszyfrować tajemnice wszechświata.
Następny w kolejce jest "90210". Bohaterowie zostali absolwentami West Beverly, a scenarzystom skończyły się pomysły na ciekawy ciąg dalszy, bo 5. seria nie porwała publiczności.
Wypalił się też "Smash", musical inspirowany życiem Marilyn Monroe, w którym kurtyny zasunęły się na zawsze po 2. serii. Może to kwestia doboru muzycznego repertuaru?
Na prawdziwe klapsy zasługuje wiele premier, które pokazano w tym sezonie. "1600 Penn", czyli życie prezydenta USA w krzywym zwierciadle, według krytyków było żałosne. Nic dziwnego, że Amerykanie przestali oglądać serial.
Nie spodobały się też przygody szeryfa Dennisa Quaida z "Vegas", diaboliczna Vanessa Williams w thrillerze "666 Park Ave", ani nawet "Go On" - całkiem sympatyczna komedia z Matthew Perrym.
Nowe seriale pojawiają się w USA, niczym grzyby po deszczu, lecz mimo znanych nazwisk grających w nich aktorów, tylko niektóre zdołają przetrwać dłużej niż jeden sezon. Szkoda.
nex