Nie dała się zaszufladkować
Sukcesy, olbrzymia popularność oraz sympatia widzów dowodzą, że dobrze wybrała swój zawód. Małgorzata Socha gra w serialach, filmach, teatrze. Jak sama twierdzi, rolą przełomową dla jej kariery była Viola z „BrzydUli”.
Ostatnie lata przyniosły pani ogromną popularność. Co było momentem przełomowym dla pani kariery?
- Nie ma co ukrywać, to na pewno była rola Violi. Zawsze bliska mi była komedia i właśnie w "BrzydUli" mogłam pokazać umiejętności, dystans do siebie, poczucie humoru, a przy tym kobiecość. Bywa, że jakaś rola komuś po prostu "podejdzie". W moim przypadku była to właśnie postać Violki. Jednak najbardziej cieszą mnie role, które dostałam po "BrzydUli". Każda z nich była inna, ciekawa, wymagająca. Za swój sukces uważam, że nie dałam się zaszufladkować.
"Tele Tydzień" celebruje swoje 20. urodziny, a czy dla pani jakaś data w kalendarzu jest szczególna?
- Oczywiście dla mnie także ważne są urodziny, rocznice. Bardzo ważną datą dla mnie są urodziny mojego taty. Przypadają one 28 sierpnia, czyli jakby na pożegnanie wakacji. Jestem bardzo rodzinna i beznadziejnie sentymentalna, więc to jest dla mnie bardzo ważne wydarzenie.
Przez 20 lat istnienia "Tele Tygodnia" aż 6 razy gościła pani na okładkach. Lubi pani sesje fotograficzne?
- Podchodzę do tego jak do pracy. Nie jest to może zajęcie ciężkie, ale bardzo czasochłonne, czasami nużące, a nawet irytujące. To próba dla mojego temperamentu, ponieważ każda sesja wymaga ode mnie dużo cierpliwości. Realizuję się na planie zdjęciowym, na deskach teatru, a sesje to dodatek do mojego zawodu.
Czy pani dziecięce marzenia dotyczyły aktorstwa?
- 10 lat temu skończyłam szkołę teatralną - właśnie to sobie uświadomiłam! "Tele Tydzień" istniał już 10 lat na rynku, gdy ja dopiero kończyłam edukację. Zawsze garnęłam się na scenę, chciałam występować przed publicznością. Ale wtedy nie wierzyłam w siebie. Zresztą moi rodzice też kompletnie nie wierzyli, że zostanę aktorką. Uważali, że dziewczyna ze "zwykłego" domu, nie zdoła się przebić. Nie wierzyli w moje umiejętności.
Postanowiła pani udowodnić, że jednak...
- To było bardziej z przekory wobec rodziców niż z wielkiego marzenia. Jestem przekorna. Aby mnie do czegoś zachęcić, wystarczy powiedzieć: "Nie rób tego!".
Mamy początek 2013 roku. Nie obawia się pani tej trzynastki w dacie?
- Nie. Słyszałam, że to może być bardzo szczęśliwy rok. To Rok Węża, a więc moment zmiany skóry, nowe możliwości. Wszystkim życzę, by ta trzynastka była dobra, szczęśliwa, magiczna.
Rozm. Edyta Madej