Joanna Moro żałuje, że grała w serialach, zamiast zajmować się synami
Joanna Moro, czyli druga (po Julii Pietrusze) odtwórczyni roli Sylwii Kubus w "Blondynce" i gwiazda serialu biograficznego o Annie German, w styczniu tego roku po raz trzeci została mamą. Niedawno - z okazji chrztu malutkiej Ewy - aktorka wyznała w wywiadzie, że żałuje, iż kiedyś nie miała dla swych synów tyle czasu, ile teraz może poświęcać córeczce...
Joanna Moro jest znakomitą - wręcz idealną - mamą. Tak przynajmniej stwierdził w poświęconym jej programie "Uwaga. Kulisy sławy" mąż aktorki, Mirosław Szpilewski. Gwiazda niezapomnianego serialu o Annie German nie kryje jednak, że sama ma sobie, jako matce, wiele do zarzucenia. Kiedyś nie miała bowiem dla swych pociech tyle czasu, ile teraz może i chce im poświęcać.
Gdy pracowała na planie "Anny German", a potem znów wyjechała do Rosji, by kręcić "Taliankę", wszystkie obowiązki związane z prowadzeniem domu i opieką nad synami spadły na jej męża. Po powrocie do Polski aktorka obiecała ukochanemu, że już nigdy ich nie zostawi... I, przynajmniej na razie, słowa dotrzymuje.
- Wiem, że nigdy nie odzyskam tamtych chwil spędzonych na planach seriali zamiast z dziećmi - mówi dziś i deklaruje, że teraz nie wyobraża sobie ani jednego dnia bez swoich chłopaków i bez Ewuni.
- Dzieci po prostu potrzebują mnie, mojej miłości, wsparcia i wiary w ich umiejętności i wybory - twierdzi.
***Zobacz także***
Joanna Moro i Mirosław Szpilewski po raz pierwszy zostali rodzicami dokładnie 10 lat temu. W 2010 roku na świat przyszedł ich pierwszy syn, Mikołaj. Dwa lata później cieszyli się z narodzin Jeremiasza.
Synowie stali się dla nich najważniejsi, ale Joanna nie przestała marzyć o... córce.
- Miłości macierzyńskiej starczy mi jeszcze na dość sporą gromadkę - żartowała tuż po urodzeniu drugiego syna.
- Moi chłopcy są dla mnie całym światem, ale z dziewczynkę też na pewno znalazłabym wspólny język - mówiła kilkanaście miesięcy temu, wiedząc już, że znów jest w ciąży.
***Zobacz także***
30 stycznia tego roku po raz pierwszy wzięła w ramiona Ewunię.
- Już jest z nami. Nasza Kochana Kruszynka, Nasza Miłość i Wielka Radość! - napisała pod pierwszym zdjęciem z córeczką, jakim pochwaliła się fanom na Instagramie.
Dziś mówi, że Ewa to jej szczęście, jej siła i jej mały motorek do działania. Zapewnia, że gotowa jest zrezygnować nawet z najlepszej roli, jeśli wymagałoby tego dobro jej córki i synów...
***Zobacz także***