"Blondynka": Urzeczeni Podlasiem
Praca w Supraślu uświadamia aktorom, na czym polegał urok dawnych Kresów. Tu wciąż żyje się w spokojnym rytmie i spotyka ludzi bezinteresownie życzliwych.
Tempo pracy jest dobre, ale na planie „Blondynki” nie ma tak częstej w innych produkcjach nerwowości. Krzysztof Gosztyła zdradza nam, dlaczego tak się dzieje.
– Jesteśmy zgraną, dobrze rozumiejącą się ekipą – mówi aktor wcielający się w doktora Fusa. – Wprawdzie przyjeżdżamy tutaj do pracy, wstajemy wcześnie rano, ale o stresie nie ma mowy. Nikt nie podnosi głosu, brak niepotrzebnych pohukiwań. Duża w tym zasługa reżysera Mirosława Gronowskiego, to on tworzy odpowiedni nastrój. Dlatego nie odnoszę wrażenia, że mamy do czynienia z kieratem. Cieszę się, że tym razem zostanę na tych terenach kilkanaście dni, będę miał wreszcie okazję pozwiedzać okolicę – mówi aktor, którego bohater miał przed chwilą spięcie z grupą pielgrzymów.
Potrącony przez samochód pies, którego wiózł do lecznicy, wymagał natychmiastowej pomocy, a pątnicy nie zamierzali odblokować drogi.
- Sceny ze zwierzętami zawsze wnoszą coś interesującego, niesztampowego, emocjonującego. Mimo że są one szkolone, nie da się w pełni przewidzieć, jak zachowają się przed kamerą, ale jeszcze nigdy nas nie zawiodły - przyznaje Joanna Moro. - Dbamy o nie, szanujemy ich wysiłek, jesteśmy dla nich cierpliwi. W tej serii niesamowicie rozczuliła mnie alpaka. Była nieco wystraszona, przytulała się do mnie. To wrażliwe, delikatne i inteligentne zwierzę.
Dla Joanny Moro zdjęcia na Podlasiu są miłą odskocznią od codziennych spraw.
- Praca poza Warszawą to nie tylko kilka intensywnych godzin na planie, ale również wspólne kolacje, dzięki czemu możemy lepiej się poznać i zintegrować - mówi.
– Zawsze chętnie wracam do Supraśla, nigdy się w tym miejscu nie nudzę. Uwielbiam jazdę na rowerze, a tutaj są doskonałe tereny do tego typu rekreacji. Mamy też klimatyczne, stare uliczki, jest plaża i przepiękne
Muzeum Ikon.
Serialową panią weterynarz czeka w nowym sezonie wiele sercowych rozterek. Ale teraz przed nią trudna scena ratowania kundelka, który znajdzie się przed autem Rychterowej (Ewa Kasprzyk). Zanim jednak padnie
komenda "Akcja!", wytresowanego psa trzeba przybrudzić i uśpić na kilka minut, żeby w trakcie ujęcia sprawiał wrażenie nieprzytomnego.
Wszystko odbywa się pod ścisłą kontrolą prawdziwego weterynarza i doświadczonego tresera.
- Niełatwo grać tego rodzaju sceny - mówi Krzysztof Kiersznowski. - Wiem, że naszym zwierzakom nic złego się nie stanie, lecz widok leżącego bez czucia psa wywołuje u mnie smutek. Tym bardziej że sam posiadam wspaniałego shih tzu! Grający Pula-Hulę aktor postanowił spędzić urlop w okolicach Supraśla, gdzie zachwycił go pejzaż, cisza i pierogi z... marchewką.
- Dzięki roli w "Blondynce" odkryłem naprawdę magiczny zakątek - dodaje aktor.
KRAS