"Blondynka": Hanna Śleszyńska z dystansem podchodzi do... miłości
Hanna Śleszyńska, czyli Auguścikowa z "Blondynki", wychodzi z założenia, że związki powinny trwać tak długo, jak długo partnerom jest ze sobą dobrze. - Nie ma sensu przysięgać miłości do grobowej deski - mówi.
Hanna Śleszyńska żartuje czasem, że bezgranicznie i "na zabój" kocha tylko dwóch mężczyzn - swoich synów: 29-letniego Mikołaja i 19-letniego Jakuba. Aktorka, od kilku lat związana z Jackiem Brzoską, ma za sobą nieudane małżeństwo z Wojciechem Magnuskim i wieloletni związek z Piotrem Gąsowskim, z którym - co wiele razy mówiła w wywiadach - nie chciała wziąć ślubu...
- Nie jestem zwolenniczką wymagania od kogoś, aby przysięgał, że będzie ze mną do końca życia. Sama nie jestem siebie pewna... Nie mogę przewidzieć, co będzie za 10 czy 20 lat! - powiedziała w wywiadzie.
Hanna Śleszyńska twierdzi, że ludzie pozostający w związkach, powinni cieszyć się z tego, co mają i być ze sobą dopóty, dopóki jest im razem dobrze.
- Pracujmy nad naszymi związkami, pielęgnujmy je! Nie koncentrujmy się tylko na sobie. Cieszmy się razem z pięknej pogody, wspólnej kawy, z każdej wspólnie przeżytej chwili - radzi aktorka wszystkim zakochanym i dodaje:
- Nie przysięgajmy sobie na siłę miłości do grobowej deski, bo to nie ma sensu!
Serialowa Auguścikowa z "Blondynki" wspomina, że kiedyś, gdy była młodą dziewczyną, wydawało się jej, że ślub to... ukoronowanie miłości. Po rozpadzie swego małżeństwa z Wojciechem Magnuskim zrozumiała jednak, że urzędowy papierek czy złożona przed ołtarzem przysięga nie oznaczają wcale, że uczucie trwać będzie wieczne.
- Dziś podchodzę do instytucji małżeństwa i do miłości z dystansem - mówi.
- Jestem już na takim etapie, że cenię sobie luksus spotykania się z kimś dlatego, że po prostu sprawia to nam obojgu przyjemność. Mam dzieci, jestem niezależna finansowo i nic... nie muszę - twierdzi aktorka.