"Blondynka": Hanna Śleszyńska bywa... katem dla kolegów-aktorów!
Hanna Śleszyńska, czyli Auguścikowa z "Blondynki", choć jest doskonałą aktorką, nie miała nigdy szczęścia do ról... filmowych. - Film potrzebuje przede wszystkim kobiet dekoracyjnych, a ja atrakcyjną blondynką zdecydowanie nie jestem - żartuje niezapomniana Jadzia z "Rodziny zastępczej".
- Niewielu reżyserów ma ochotę wykorzystać moje warunki w swoich filmach, więc - jeśli już gram w jakimś - zazwyczaj przemazuję się tylko przez ekran. Ale daleka jestem od narzekania - twierdzi Hanna Śleszyńska.
Uwielbiana przez widzów aktorka przyznała kiedyś, że nigdy nie miała żadnego planu na - jak mówi - rozwój kariery. Nigdy też nie marzyła o zagraniu konkretnej roli...
- Może właśnie dlatego nie żałuję, że jakaś przeszła mi koło nosa - żartuje.
Kiedy 4 lata temu Hanna Śleszyńska świętowała swe 50. urodziny, zdała sobie sprawę, że pewnych ról nie będzie już jej dane zagrać.
- W zawodzie, jaki uprawiam, istnieje podobno taki magiczny moment dla kobiety, gdy traci tak zwane warunki i gra coraz mniej i mniej. Ale... złośliwe staruszki też ktoś musi zagrać - powiedziała w wywiadzie.
Hanna Śleszyńska nie kryje, że jest perfekcjonistką i do zagrania każdej, nawet najmniejszej roli przygotowuje się zawsze z ogromnym zapałem. Fascynuje ją bowiem przede wszystkim praca nad rolą.
- Wciąż chciałabym więcej prób, więcej dubli. To mi dostarcza energii. Dlatego bywam katem dla kolegów, z którymi pracuję, bo ciągle wydaje mi się, że można jeszcze lepiej - mówi.