Blondynka
Ocena
serialu
7,5
Dobry
Ocen: 836
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Aż dostałem głupawki

- W nowej serii „Blondynki” Auguścik jest bardziej „stabilny” niż w poprzedniej, a jego życie bardziej spokojne niż do tej pory. Są jednak chwile, w których przeżywa wielkie emocje - zdradza Krzysztof Pluskota.

Lubi pan Michała Auguścika?

- Każdą postać, którą się polubi, jest przyjemnie grać - a to na pewno mogę powiedzieć o swoim bohaterze. Jest delikatny, uczciwy, grzeczny i kocha rodzinę. Jeśli chodzi o wady, to straszny z niego ciapa (śmiech).

Trudno grać taką postać?

- Staram się grać bardzo starannie, więc nie zawsze jest łatwo. Czasem trzeba nieźle się namęczyć, ale mówiąc serio, to jest naprawdę świetna zabawa. Wcielająca się w moją mamę Hania Śleszyńska jest wspaniałą osobą, zatem nawet jeśli rola przysporzyłaby mi trudności, wiem, że dzięki takim partnerom, zawsze będę wiedział, jak sobie poradzić.

Reklama

Co interesującego dla pana wnosi ta rola?

- Niewątpliwie cenne w graniu takiej postaci jest to, że można wcielić się w kogoś, kto jest zupełnie inny niż ja. Dodatkowo zaufanie ze strony reżysera, ekipy i kolegów, z którymi pracuję, sprawia, że człowiek wpada na mnóstwo pomysłów, nawet najbardziej niekonwencjonalnych. I to również jest cenne: żeby bez przerwy poszukiwać czegoś nowego i czuć się w tym na luzie.

Czyli dobrze się pan czuje w "skórze" nieporadnego, podporządkowanego mamie, leśniczego?

- Nie ma ról, w których czułbym się źle. Jeśli już gram kogoś, to znaczy, że robię coś, co jest moją pasją. A wtedy nie ma dla mnie znaczenia nic innego! Z każdej roli staram się wydobyć to, co najlepsze. Dla mnie zawsze najważniejsza jest ta postać, nad którą obecnie pracuję. Zatem dziś jest to Auguścik oraz Kajetan w "Przepisie na życie".

W serialu nie brakuje zwierząt. Czy w trakcie zdjęć zdarzyła się jakaś zabawna sytuacja?

- Było ich mnóstwo, ale najbardziej utkwiły mi w pamięci nocne zdjęcia, w trakcie których nosiłem na rękach małą samicę dzika. Lusi nie do końca się to podobało i kwiczała w najmniej odpowiednich momentach, musieliśmy więc kilkakrotnie powtarzać ujęcie. O godzinie drugiej w nocy dostałem tak zwanej głupawki i zacząłem, w przerwach między ujęciami, rozmawiać z Lusią jak z koleżanką z planu, oczywiście dubbingując również i ją. Myślę, że był to jeden z pamiętnych dni na planie dla całej ekipy (śmiech).

Po skończonych zdjęciach wybiera się pan na zasłużony odpoczynek?

- Niestety nie. Prócz pracy na planach seriali, jestem bardzo zajęty przygotowywaniem dwóch ról w spektaklach Teatru STU w Krakowie. Nie mam więc czasu na urlop. Moja żona też jest bardzo zapracowana i w związku z tym obiecaliśmy sobie, że wyjedziemy na urlop bliżej zimy. Każdą wolną chwilę staram się teraz spędzać z dziećmi. To obecnie moje jedyne hobby. Lubię także czytać, ale ostatnio nad książką głównie zasypiam (śmiech).

Rozm. Artur Krasicki

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Blondynka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy