Popularny serial nagle stracił głównego gwiazdora. "Wiedzieliśmy, że to się zbliża"
Rainn Wilson, znany jako Dwight Schrute z amerykańskiego "Biura", ujawnia kulisy serialu po odejściu Steve’a Carella. Całej ekipie nie było łatwo odnaleźć się w nowym składzie. "Kiedy Steve odszedł, zrobiło się trochę chaotycznie" - przyznał aktor.
Serial "Biuro" doczekał się wielu wersji i interpretacji. Pierwowzorem był brytyjska produkcja o tym samym tytule, której twórcą i główną gwiazdą stał się Ricky Gervais. Kolejną odsłoną było niemieckie "Stromberg" (2004-2012), a dopiero później powstała wersja amerykańska z Michaelem Scottem (Steve Carell) na czele. Polacy również doczekali się swojego wydania - "The Office PL" - które oficjalnie zadebiutowało w 2021 na Canal+.
Rainn Wilson w amerykańskim "Biurze" wcielał się w postać Dwighta Schrute'a. Niedawno pojawił się w podcaście "Good Guys" i opowiedział o trudnościach związanych z kręceniem serialu po odejściu Steve’a Carella w 2011 roku.
"Kiedy Steve odszedł, zrobiło się trochę chaotycznie. Próbowaliśmy na nowo odnaleźć ton serialu, ustalić, kto teraz będzie główną postacią i jak mamy opowiadać te historie bez komediowej siły napędowej, jaką był Michael Scott [...] To również było dla nas trudne" – wyjaśnił Wilson.
Jednak jak dodał, odejście Carella nie było zaskoczeniem – ani dla niego, ani dla reszty obsady.
"Wiedzieliśmy, że to się zbliża. Był wtedy już wielką gwiazdą" – powiedział, zapytany o swoją reakcję na decyzję kolegi z planu.
Powstały jeszcze dwa sezony po odejściu Carella. W finałowym odcinku aktor niespodziewanie powrócił jako Michael Scott, ku ogromnej radości fanów.
Czytaj więcej: To nie jego chcieli twórcy? Rozważano udział wielu znanych gwiazd