Dom, w którym czai się zło
W USA "American Horror Story" uznano za najciekawszą serialową premierę jesieni. Teraz my oglądamy rodzinę, która mieszka w "złym miejscu". Dylan McDermott, tłumaczy odtwórca głównej roli, zapewnia, że jest się czego bać...
Jakie to uczucie mieszkać w nawiedzonym domu?
- Ekscytujące. Czuję, jakbym wnikał w mroczne myśli kłębiące się w głowach twórców serialu. Wiele produkcji w telewizji nie przekracza uznanych granic, gra bezpiecznymi kartami. Ta jest zupełnie inna.
Przystępując do pracy był Pan gotowy na wszystko?
- Chodzi o sceny nagości? Dla mnie to nie jest problem, ale znam aktorów, którzy ich unikają. Ja je-stem typem człowieka, który biegnie w stronę palącego się domu, zamiast uciekać. Dla mnie seks czy przemoc są ważne w filmie, ponieważ są prawdziwe.
Zaczął Pan chodzić na siłownię, gdy okazało się, że wystąpi Pan nago?
- Było dla mnie ważne, żeby Ben wyglądał w określony sposób. Wydawało mi się, że w jego przypadku fizyczny wygląd jest istotny. Chciałem popracować nad formą, by mieć pewność, że nikt się nie przestraszy, widząc mnie nago na ekranie.
Lubi Pan horrory?
- Bardzo, ale wolę, gdy strach jest ukryty głęboko w podświadomości. Jednym z moich ulubionych filmów jest "Dziecko Rosemary". Taki świat bardzo na mnie działa.
A jaki świat w "American Horror Story" wykreował Ryan Murphy (twórca "Glee" oraz "Bez skazy")?
- Serial ma wiele luźno porozrzucanych elementów, które w późniejszych odcinkach zaczynają się układać w nieco pokręconą całość. Pojawiają się pytania. Trzeba chwilę pomyśleć, o co w tym wszystkim chodzi. Po emisji każdego odcinka znajomi błagają mnie o wyjaśnienia i zdradzenie, co będzie dalej.
Najdziwniejsze doświadczenie na planie...
- Musiałem wystąpić w lateksowym stroju, który dokładnie zakrywał każdą cześć ciała od stóp do czubka głowy. Taki strój jest tworzony na indywidualną miarę, więc nie można pod nim nic ukryć. Na dodatek w środku robi się naprawdę gorąco i mokro.
Jaką rolę w całej historii odgrywa nawiedzony dom?
- Jest jednym z głównych bohaterów. Żyje własnym życiem i sprawia, że bohaterowie nieświadomie robią dziwne rzeczy. To on tworzy niepokojący, chory klimat, decydujący o nastroju całego serialu. Wydobywa z bohaterów zło, nad którym ludzie zwykle starają się zapanować, spychając w podświadomość. Kiedy się wyzwala - niszczy.
Wierzy Pan w zjawiska paranormalne?
- Sądzę, że zewnętrzne zjawiska mają wpływ na to, co dzieje się w umyśle człowieka. Przebywanie w ciemnym pokoju przez dłuższy czas albo długa i intensywna ulewa wpływa na nastrój każdego człowieka. Tak samo jest z domem, który nie tylko wpływa na nasz nastrój, ale na nasze życie i osobowość. Wierzę, że jest w tym coś prawdziwego.
Rozmawiała Amy Chong
Printscreeny z jednego z odcinków serialu "American Horror Story".