Bestia The Beast
Ocena
serialu
4,4
Przeciętny
Ocen: 55
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Bestia": Patrick Swayze wytańczył swój sukces

Marzył, by na planie filmowym spotkać się z Hoffmanem lub De Niro. Nie udało mu się, ale na brak sukcesów i popularności mimo to nie mógł narzekać.

Właściwie wszystko, co spotkało go w życiu dobrego, zawdzięczał tańcowi. To dzięki niemu poznał żonę, Lisę, z którą przeżyli wspólnie 34 lata, ale także został obsadzony w głównej roli w "Dirty Dancing", filmowym przeboju końca lat osiemdziesiątych.

A przecież mógł wybrać zupełnie inną ścieżkę kariery...

Patrick Swayze urodził się w 1952 roku w Houston w Teksasie i jak większość jego rówieśników na pewno zastanawiał się przez moment nad pracą na rodeo. Ojciec wprawdzie namawiał go do gry w futbol, ale ostatecznie zwyciężyła trzecia opcja, zaproponowana mu przez mamę.

Reklama

Patsy Swayze, choreografka nazywana w Houston "pierwszą damą tańca i teatru", zdołała przekonać najstarszego syna, by zamiast ujeżdżać narowiste rumaki czy kopać piłkę, poświęcił się grze na skrzypcach i... zapisał się na prowadzone przez nią zajęcia.

Wybór tak "niemęskiej" pasji miał dla przyszłego aktora dość poważne konsekwencje. Szkolni koledzy na każdym kroku dokuczali mu, pytając, czy w torbie, którą dźwiga, ma baletki. Takie słowne przepychanki zwykle kończyły się bójką. A że Patrick Swayze oprócz tańca trenował również wschodnie sztuki walki, zwykle to napastnicy wychodzili z takich konfrontacji mocno poobijani.

W końcu jednak młody artysta stwierdził, że ma dość robienia ludziom krzywdy i całą energię skoncentrował na doskonaleniu technik tanecznych. W osiemnastym roku życia zadebiutował na scenie, tańcząc partię księcia zakochanego w królewnie Śnieżce. Niebawem jednak okazało się, że występy w Houston to zbyt mało dla ambitnego młodzieńca i Patrick Swayze postanowił podbić Nowy Jork.

Dostał się do prestiżowej Joffrey Ballet School i... musiał zawiesić baletki na kołku, bo uległ bardzo poważnej kontuzji kolana. Groziła mu nawet amputacja nogi! Uratował go taniec - po kilku skomplikowanych operacjach ruch na parkiecie pozwolił Patrickowi odzyskać pełną sprawność.

Kontuzja wprawdzie oznaczała koniec kariery baletowej, ale Swayze nie zamierzał się poddawać. Już w czasie rehabilitacji zaczął uczęszczać na zajęcia z aktorstwa. Udział w dwóch znakomitych musicalach "West Side Story" i "Grease" utwierdził go w przekonaniu, że to właśnie z tym zawodem powinien związać swoją przyszłość.

Pierwszą rolę dostał w komedii "Skatetown" (1979 r.). Była ona o tyle ważna, że film obejrzał Francis Ford Coppola i zaproponował młodemu artyście udział w "Outsiderach". Trudno o lepszy początek kariery. Jednak życie bywa przewrotne i na prawdziwy sukces Patrick Swayze musiał poczekać kolejne dziesięć lat.

Ale koniec lat osiemdziesiątych w pełni wynagrodził jego cierpliwość. Najpierw w 1987 roku wcielił się w Johnny’ego Castle, charyzmatycznego tancerza z "Dirty Dancing", którego pokochała połowa kobiet na całym świecie, a potem w 1990 roku oczarował pozostałe, wcielając się w Sama Wheata w romantycznym thrillerze "Uwierz w ducha" i bezkompromisowego twardziela Daltona w "Wykidajle".

I gdy wydawało się, że aktor zdobył to, o czym marzył, przyszło załamanie.

- Cały ten szum wokół mnie sprawił, iż stałem się cyniczny i zacząłem pić - wyznał w jednym z wywiadów. Nie mógł sobie poradzić z faktem, że dla wielu osób był po prostu przystojniakiem, a nie utalentowanym aktorem.

Kolejnym powodem do zmartwień był również fakt, że mimo ogromnego sukcesu nie pojawiły się kolejne ciekawe propozycje. Wystąpił wprawdzie w niezłym "Na fali" (1991 r.), gdzie partnerował Keanu Reevesowi, ale już udział w "Mieście radości" (1991 r.) i "Tacie na wagarach"( 1993 r.) okazał się absolutną klapą. Powrót do pierwszej ligi dzięki roli w "Ślicznotkach", za którą dostał nominację do Złotego Globu, był, niestety, tylko jednorazowym epizodem.

Przed ostatecznym stoczeniem się na dno (parę razy był tego naprawdę bliski) uchroniło aktora wsparcie ukochanej żony Lisy. Choć Patrick Swayze koncentrował się głównie na karierze filmowej, zdarzały mu się także występy w serialach. Już na początku swojej artystycznej drogi, w 1980 roku, wystąpił w jednym z odcinków superpopularnej produkcji "M*A*S*H".

Potem byli "Outsiderzy", czyli opowieść o walczących ze sobą młodzieżowych gangach. A w 1985 roku trafił na plan zrealizowanego z ogromnym rozmachem serialu historycznego na podstawie powieści Johna Jakesa, zatytułowanego "Północ-Południe". Wykreowany przez niego Orry Main, uroczy potomek przemysłowców z Północy, przysporzył mu rzesze wielbicieli.

I pewnie nawet "rewelacje" na temat jego problemów z alkoholem w czasie kręcenia sagi, których prasie dostarczyła wiele lat później Kirstie Alley, nie zmieniło ich uwielbienia. Równie ważną serialową kreacją Patricka Swayze okazała się jego ostatnia przed śmiercią rola w "Bestii".

Aktor wcielił się w tajnego agenta FBI, Barkera, który z podejrzaną dla swoich szefów skutecznością rozpracowuje światek przestępczy Chicago. By sprawdzić, skąd biorą się sukcesy weterana, dowództwo przydziela mu nowego partnera, Ellisa Dove (Travis Fimmel), który ma śledzić każdy jego ruch. Zaczyna się wciągająca psychologiczna rozgrywka...

Na początku 2008 roku artysta usłyszał druzgocącą diagnozę: nowotwór trzustki. Jak prawdziwy kowboj - najpierw się wściekł, a potem... postanowił pokonać chorobę.

Choć lekarze dawali mu pięć tygodni życia, on walczył jeszcze ponad rok. Nie zamierzał rezygnować z dotychczasowego trybu życia.

Nadal pracował, ujeżdżał konie na swoim ranczo Bizarro, kochał żonę i... nałogowo palił papierosy.

Niestety, 14 września 2009 roku, w wieku 57 lat odszedł od nas na zawsze.

Świat Seriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy