Belle Epoque
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 1296
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Belle epoque": To był mój pierwszy raz

Grał policjantów, żołnierzy, „Kilera”, ale nigdy nie stał w bokserskim ringu. Cezary Pazura opowiada nam o tym debiucie oraz najbliższych zawodowych planach.

Jak się pan czuł jako gwiazda boksu Wiktor Pronobis?

- Kiedy dostałem propozycję zagrania boksera, wiedziałem, że to arcytrudne wyzwanie. Nigdy wcześniej nie boksowałem. Zgłosiłem producentom serialu, że nie mam w tej kwestii żadnego doświadczenia, ale na skutek pomyłki dotarła do nich informacja, że jestem świetnym pięściarzem. (śmiech) Kiedy termin zdjęć się zbliżał, zacząłem panikować. Dwa dni "przed" zadzwonił do mnie wspaniały kolega kaskader, który opiekuje się "Belle Epoque" od strony sportowej i zaprosił mnie na ring, byśmy ułożyli walkę mojego bohatera. Gdy zakomunikowałem, że nigdy nie boksowałem - opadła mu szczęka. Na szczęście, z jego pomocą dałem radę. Całą sprawę ułatwił też fakt, że przedwojenni bokserzy nie walczyli tak, jak współcześni przedstawiciele tego sportu. Inaczej się poruszali, inaczej trzymali ręce. Jednak było to dla mnie olbrzymie wyzwanie kondycyjne, bo całą sekwencję walki kręciliśmy ponad pięć godzin.

Reklama

To musiało być wyczerpujące.

- Ogromnie. Jestem przekonany, że gdyby na moim miejscu stanął Andrzej Gołota, w połowie zdjęć rzuciłby na deski biały ręcznik. (śmiech) Walczyłem w oryginalnych rękawicach z tamtych czasów, których wnętrze wypełnione było... trocinami. Niczego nie amortyzowały, każdy zadany cios to była walka z bólem. A mój bohater Wiktor jest starzejącym się bokserem, który broni mistrzowskiego tytułu i co chwilę dostaje cięgi. Całe ciało miałem starte do krwi. Niezły horror, ale efekt wart był wysiłku.

Ważny jest także wątek kryminalny. Syn Pronobisa zostaje porwany, a sprawcy żądają potężnego okupu. Będzie też morderstwo.

- Nie mogę zdradzić finału tej historii, ale rozstrzygnięcie będzie dla widzów zaskoczeniem. Nie zabraknie łez - moich łez. To także było dla mnie wyzwanie, bo nigdy wcześniej nie płakałem na ekranie. To będzie mój pierwszy raz.

Jak pan ocenia "Belle Epoque" - klimat, kostiumy i Kraków ze złem czającym się w każdym zaułku?

- Jestem zachwycony. To serial dopracowany w każdym szczególe i pełen przepychu. Dotychczas nie było u nas takich produkcji. Poza tym głównym bohaterem jest mój ukochany aktor - Paweł Małaszyński, gwiazdor na miarę Hollywood. Cała obsada jest znakomita. Do tego piękne zdjęcia i mocna muzyka. Smaku dodaje fakt, że wątki kryminalne są oparte na prawdziwych wydarzeniach.

Rozumiem, że jeśli padłaby propozycja udziału w kolejnej kostiumowej produkcji, nie powie pan "nie"?

- Jak fajny kostium, to zawsze. (śmiech)

Tymczasem jest pan tuż po premierze "Ożenku"w Teatrze 6.piętro, gdzie poza sceną będziemy mogli pana niebawem zobaczyć?

- Dobiegają końca zdjęcia do serialu "Ślepnąc od świateł" produkcji HBO, w którym biorę udział. Termin emisji nie jest jeszcze znany. W lipcu pojawię się na planie najnowszego filmu Marka Koterskiego. A poza tym mam kilka ciekawych propozycji, w tym z Rosji. To główna rola w opowieści o prekursorze rosyjskiej szkoły chirurgii plastycznej. Lata 50. XX wieku. Potężna produkcja, 70 dni zdjęciowych. Bardzo chciałbym, ale się waham, bo to oznacza długą rozłąkę z najbliższymi.

Rozmawiała JOANNA BOGIEL-JAŻDŻYK

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama