Barwy szczęścia
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 20171
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

​Znany jazzman chciał trafić do serca Stanisławy Celińskiej przez żołądek!

Stanisława Celińska, czyli Amelia Pająk-Wiśniewska z “Barw szczęścia", była w młodości dziewczyną przecudnej urody... W czasie studiów wodziła za nos wszystkich kolegów ze szkoły teatralnej. Żaden nie miał u niej jednak szans, bo jej serce należało wtedy do starszego o sześć lat muzyka, Włodka Nahornego.

Stanisława Celińska miała niespełna osiemnaście lat, gdy została studentką warszawskiej szkoły teatralnej. W uroczej, piegowatej i tryskającej energią dziewczynie z miejsca zakochali się wszyscy koledzy... Jej jednak miłostki nie były w głowie. Nie chciała, by cokolwiek odciągało ją od nauki.

- Byłam bardzo kochliwa, kochałam się co chwila w innym chłopaku, ale na poważne związki nie miałam czasu - wspominała aktorka w wywiadzie, opowiadając o swych studenckich latach.

Dopiero niedawno wyszło na jaw, że Stanisława Celińska była w czasie studiów i tuż po ich ukończeniu pod ogromnym wrażeniem starszego od niej muzyka. Dla Włodzimierza Nahornego, bo o nim mowa, straciła głowę, kiedy po raz pierwszy usłyszała, jak gra na saksofonie... Nie zdawała sobie sprawy, że chłopak już od dawna miał ją na oku!

Reklama

Nahorny wypatrzył ją na scenie klubu studenckiego w legendarnej Dziekance, gdzie razem z Piotrem Loretzem występowała w kabarecie "Coś". Podobno jazzman zakochał się w 20-letniej Stasi, gdy pewnego wieczoru usłyszał, jak - pewna, że jest sama - nuciła sobie pod nosem skomponowany przez niego utwór. Natychmiast zaprosił ją na wino do uwielbianej wtedy przez studentów warszawskich uczelni artystycznych knajpki "Ali Baba" na Krakowskim Przedmieściu. Połączyła ich wzajemna fascynacja...

Stanisława Celińska i Włodzimierz Nahorny spotykali się niemal codziennie. Muzyk, już wtedy doskonale znany miłośnikom jazzu i nieźle zarabiający, do serca młodziutkiej aktorki dotarł... przez jej żołądek. Dowiedział się, że Stasia przepada za pieczoną kaczką, ale nie stać jej na jedzenie takich rarytasów częściej niż od wielkiego święta. Fundował jej więc kaczkę, kiedy tylko dała się namówić na wspólny wypad do restauracji... Zazwyczaj studencki obiad przyszłej gwiazdy składał się jedynie z dwóch pasztecików i filiżanki czerwonego barszczu, więc Stanisława była zachwycona, mogąc bezkarnie (i bezpłatnie) zajadać się ulubionym drobiem.

- Nie jadłam zbyt wiele, ale za to jak fajnie wyglądałam! Całkiem niezła była ze mnie laska. Ważyłam tylko pięćdziesiąt kilogramów - wyznała wiele lat później w rozmowie z Karoliną Prewęcką na łamach książki "Niejedno przeszłam".

To, co łączyło Stanisławę Celińską z Nahornym, trudno nazwać romansem. Ich związek (aktorka twierdzi, że platoniczny) opierał się przede wszystkim na ogromnej przyjaźni, wzajemnym zaufaniu i oczarowaniu. Stasia podziwiała Włodka jako muzyka i mężczyznę, on uważał ją za uroczą dziewczynę i wybitnie uzdolnioną aktorkę. Kiedy w 1969 roku Stanisława - jako świeżo upieczona absolwentka warszawskiej PWST - dostała propozycję występu na festiwalu w Opolu, Włodzimierz Nahorny zaaranżował specjalnie dla niej utwór "Ptakom podobni" Romana Orłowa i pojechał z nią do stolicy polskiej piosenki, by wspierać ją i... uspokajać. 

- Byłam wtedy kłębkiem nerwów. Bardzo chciałam wygrać - wspomina aktorka.

Stanisława Celińska nie przypuszczała, że za rewelacyjne wykonanie "Ptakom podobnych" w koncercie "Opolskie Premiery" dostanie wyróżnienie oraz nagrodę za debiut. Nie miała też pojęcia, że zachwyci oglądającego telewizyjną relację z festiwalu Jana Budkiewicza, który był wówczas asystentem Andrzeja Wajdy. Była bardzo szczęśliwa, gdy po powrocie z Opola dostała od Budkiewicza zaproszenie na zdjęcia próbne do "Krajobrazu po bitwie" - filmu Wajdy, który otworzył jej drzwi do wielkiej kariery.

Choć po festiwalu w Opolu drogi Stanisławy Celińskiej i Włodzimierza Nahornego rozeszły się, aktorka i jazzman pozostali przyjaciółmi. Kilka lat temu Stanisława Celińska oddała hołd Nahornemu, nagrywając własną wersję jego nieśmiertelnego hitu "Jej portret", którą przed laty wylansował Bogusław Mec. Kompozytor wyraził zgodę, by umieściła "Jego portret" na płycie "Atramentowa". Aktorka nie kryje, że zawsze, gdy śpiewa tę piosenkę, myśli o Włodku...

 

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy