Barwy szczęścia
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 19835
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Z gwiazdami przy świątecznym stole

Obmywanie stóp, wegetariańskie posiłki, slow food i konkurs na... jajka. Oto święta naszych gwiazd!

Jesteś fanem seriali? Zarejestruj się w serwisie Światseriali.pl i zostań fanem swoich ulubionych tytułów, a poinformujemy cię mailem o wszystkich newsach o twoich ulubieńcach!

Marta Żmuda Trzebiatowska ("Chichot losu"): Lany poniedziałek na Kaszubach

Dla Marty Żmudy Trzebiatowskiej, czyli Joanny Koniecznej z "Chichotu losu", święta to przede wszystkim okazja, by wybrać się do rodziców - do Przechlewa. Marta nie wyobraża sobie, że mogłaby spędzić Wielkanoc gdzie indziej niż na Kaszubach.

Reklama

- Przyznaję, że kiedyś przez sekundę przemknęła mi przez głowę myśl, żeby może wyjechać gdzieś za granicę na wcześniejsze wakacje, ale zaraz potem doszłam do wniosku, że nie wybaczyłyby mi tego mama i babcia. Poza tym jestem ostatnio dość zapracowana i bardzo rzadko mam możliwość odwiedzać moich najbliższych, a święta są świetną okazją, aby wybrać się w rodzinne strony - mówi.

Dawniej, gdy Marta jeszcze mieszkała z rodzicami, zawsze uczestniczyła w przygotowaniach do Wielkanocy.

- Pomagałam głównie przy sprzątaniu, ale do kuchni raczej nie zaglądałam. Tak zostało do dziś, bo gdybym zaczęła gotować, mogłoby się to naprawdę źle skończyć - śmieje się.

Dziś Marta Żmuda Trzebiatowska jest w domu gościem, przyjeżdża na gotowe i nie pomaga zbyt wiele.

- Wpadam na ostatnią chwilę, gdy wszystko jest już zrobione. Poza tym moja mama świetnie sobie sama ze wszystkim radzi - tłumaczy.

Jedyne, co wciąż należy do przedświątecznych obowiązków Marty, to malowanie pisanek.

- Rodzice śmieją się, że skoro mają artystkę w domu, to przynajmniej o malowanie jajek nie muszą się martwić - żartuje.

W każdy lany poniedziałek Marta ma zawsze mokrą pobudkę.

- Ponieważ wszyscy domownicy, poza mną, to ranne ptaszki, robią mi taką niespodziankę na dzień dobry. Co roku obiecuję sobie, że w końcu wstanę wcześniej od nich i wreszcie się zrewanżuję. Może w tym roku mi się uda?

Anna Milewska ("Złotopolscy", "Plebania"): Żeby baby się nie przeziębiły...

Annie Milewskiej, czyli Teresie Kłobuckiej z "Plebanii", Wielkanoc kojarzy się z baziami, po które zawsze w dzieciństwie wyruszała w towarzystwie kuzynek na podmokłe łąki otaczające jej rodzinny dom.

- Mieszkałam w klasycznym pięknym dworku pod miasteczkiem Czemierniki na Podlasiu, dokąd na święta zjeżdżała zawsze cała moja rodzina. Wyprawa po świąteczne bazie dostarczała nam - kilkuletnim wtedy dziewczynkom - wielkich emocji. Musiałyśmy skakać po kępach traw, wypatrywać upragnionego łupu i uważać, by za bardzo nie przemoczyć ubrań. I tak wracałyśmy do domu calutkie mokre, ale zawsze z baziami - opowiada aktorka.

Anna Milewska podkreśla, że w jej rodzinnym domu zawsze przestrzegano wszystkich wielkanocnych tradycji. A co wspomina najsympatyczniej ze swoich dziecięcych Wielkanocy?

- Najmilsze dla mnie było to, że ciotki, które zjeżdżały do nas z Warszawy, zawsze obdarowywały mnie łakociami. Przywoziły ze sobą rozmaite święconki z cukru i marcepanu, a ja wprost nie mogłam się doczekać, by je schrupać - mówi.

Anna Milewska doskonale pamięta smak domowych mazurków i wspaniałych bab, którymi pachniało w całym jej domu.

- Kiedy pieczone były wielkanocne baby, nie pozwalano mi otwierać okien i drzwi na taras w obawie, żeby baby się nie przeziębiły - śmieje się aktorka.

Małgorzata Socha ("Prosto w serce"): 31. urodziny w Wielką Sobotę!

Małgorzata Socha, czyli Konstancja Grylak z "Prosto w serce", urodziła się w kwietniu, w okresie świąt Wielkiej Nocy. W tym roku swoje 31. urodziny będzie obchodzić w Wielką Sobotę.

- Wielkanoc to cudowne święta, bo wraz z nimi nadchodzi wiosna, cała przyroda budzi się do życia, a ja zaczynam po zimie pozytywnie patrzeć na świat, łapię oddech i nabieram nowych sił. Uwielbiam wiosnę i bardzo lubię Wielkanoc - mówi aktorka.

Choć w domu Małgosi święta obchodzone są tradycyjne, jest coś, co wyróżnia je od świąt w innych rodzinach.

- Mama wprowadziła w naszym domu zwyczaj świętowania wigilii Wielkiej Nocy. Zawsze w Wielką Sobotę zasiadamy do uroczystej kolacji - jemy żurek, białą kiełbasę, dzielimy się jajkiem. Są też śledzie i ciasta. Ta kolacja jest skromna i prosta, ale wyjątkowa i bardzo świąteczna. Nie ma natomiast u nas tradycyjnego wielkanocnego śniadania - opowiada Gosia.

W Wielką Niedzielę w domu rodzinnym Małgorzaty Sochy najważniejszy jest obiad, bo wtedy przy stole spotyka się cała jej rodzina.

- Kiedy jestem w domu, staram się pomagać mamie w przedświątecznych pracach. W dzieciństwie do moich obowiązków należało przygotowanie święconki. Razem z mamą farbowałyśmy jajka, układałam je w koszyczku i szłam do kościoła. Najczęściej towarzyszył mi brat. Jest starszy ode mnie o 9 lat, więc nie miał takiej frajdy jak ja. W kościele zawsze stawałam bardzo blisko księdza, bo chciałam mieć pewność, że poświęci mój koszyczek - wspomina.

Małgosi najbardziej kojarzą się z Wielkanocą lane poniedziałki, które w jej domu zawsze były i wciąż są wielką atrakcją!

- Biegamy po domu rodziców, a nie jest on mały, i lejemy się wodą. Prześcigamy się, kto ma większy pistolet na wodę, a w rachubę wchodzą naprawdę wielkie baniaki! Pamiętam czasy, kiedy nie było jeszcze w sklepach tych wszystkich gadżetów na lany poniedziałek, wtedy laliśmy się wodą prosto z kubłów. Tata zawsze mnie rozczulał, bo gdy chciał mnie oblać, używał swoich perfum - śmieje się gwiazda.

Katarzyna Glinka ("Barwy szczęścia"): Święta spędzę z rodziną

Kasia Górka, grana przez nią w "Barwach szczęścia", to kobieta uśmiechnięta i pełna pozytywnej energii. Prywatnie Katarzyna Glinka żyje równie aktywnie. Ale podczas świąt zatrzymuje się, by spędzić czas w gronie najbliższych i... przygotować sałatkę jarzynową.

Zdradzisz nam, jak spędzisz Wielkanoc?

Oczywiście, nie mam powodu, aby to ukrywać! Jak co roku jadę z mężem do Dzierżoniowa, by świętować z moimi rodzicami. Nie wyobrażam sobie, abym mogła w tym szczególnym okresie być gdzieś indziej, z dala od rodzinnego domu. Uważam, że święta zawsze należy spędzać w gronie najbliższych kochanych osób. Rzadko widuję się z rodzicami, dlatego bardzo się cieszę, że te kilka dni poświęcę tylko im. W tym roku chcę przyjechać nieco wcześniej niż zazwyczaj.

By pomóc mamie w kuchni?

Moja mama doskonale gotuje i z pewnością poradziłaby sobie beze mnie (śmiech). Pomogę jej przy robieniu sałatki jarzynowej, bez której nie wyobrażam sobie wielkanocnego, suto zastawionego stołu. Tradycyjnie upieczemy też babkę. Podczas świątecznego śniadania nie zabraknie również pieczonego pasztetu oraz żurku z kiełbasą. Pamiętam, że kiedy byłam kilkuletnią dziewczynką w ogromne osłupienie wprawiało mnie to, że wcześnie rano jedliśmy gorącą zupę. Z drugiej strony czułam się dorosła, bo pozwalano mi wtedy wypić kawę zbożową. Krzywiłam się z niesmakiem, ale dzielnie znosiłam ten "przywilej". Taka okazja zdarzała się przecież tylko raz w roku!

Jakie masz jeszcze wielkanocne wspomnienia?

W lany poniedziałek mój tato budził się najwcześniej, wchodził cicho do mojego pokoju i oblewał mnie... perfumami. Ja natomiast ze swoimi koleżankami biegałam po mieście z wiaderkami pełnymi wody, chłopakom nieźle się dostawało. Uwielbiałam też z mamą malować pisanki, to było czasochłonne zajęcie, ale sprawiało mnóstwo radości i frajdy.

Dlaczego?

W tamtych czasach należało najpierw ugotować jajka razem z łupinami cebuli, by nabrały pięknej ciemnobrązowej barwy. Następnie maczało się zapałkę lub igłę w occie i wydrapywało ładne wzorki. Dziś też maluję z mamą jajka, choć obecne metody są o wiele prostsze. Każdego roku zostawiamy jedną pisankę na pamiątkę. No i co roku, gdy wracam do Warszawy mama pakuje mi do torby najróżniejsze rarytasy i smakołyki (śmiech).

Jakie?

Długo by wymieniać, powiem jedynie, że moja mama woli przyrządzać potrawy mięsne niż piec ciasta. Jej rodzina pochodzi z okolic Przemyśla i lubi wschodnią kuchnię, która jest smaczna, choć wysokokaloryczna. Niekiedy żartuję, że gdybym pomieszkała u rodziców dłużej niż kilka dni, trudno byłoby mi zachować szczupłą sylwetkę.

Mam rozumieć, że czas spędzacie tylko przy świątecznym stole?

Tak nie jest! Rodzinną tradycją jest to, że po wspólnym biesiadowaniu chodzimy na długie, piesze wycieczki. Okolice Dzierżoniowa zapewniają wiele turystycznych atrakcji, góry są na wyciągnięcie ręki. Nie ma więc problemu ze zrzuceniem zbędnych kalorii (śmiech).

Rozmawiał Artur Krasicki.

Anna Samusionek ("Linia życia"): Wielkanoc w ruchu

Anna Samusionek grająca w "Linii życia" matkę samotnie wychowującą syna, w rzeczywistości ma liczną rodzinę, którą w tym roku zaprasza do siebie na święta. Po zdrowych, wegetariańskich posiłkach zamierza wyciągać wszystkich na długie spacery.

- W moim Kościele Adwentystów Dnia Siódmego zamiast na ludycznej warstwie święta skupiamy się na rozpamiętywaniu całego aktu Zbawienia - wyjaśnia Anna Samusionek.

- Pamiątkę Wieczerzy Pańskiej, Śmierci Chrystusa na Krzyżu i Zmartwychwstania mamy częściej niż raz w roku. W tej tradycji mieści się obmywanie stóp wodą, przaśny chleb i wino, czyli sok z czerwonych winogron. Akcentujemy element oczyszczenia, pojednania się z ludźmi. Jest to czas refleksji nad tym, co Jezus dla nas zrobił, nad swoim życiem, nad ciężarem grzechu i naszych błędów. Brakuje natomiast całej tej kolorowej otoczki - na przykład palm, pisanek - która, mam wrażenie, czasami trochę odciąga nas od meritum.

- Jednak w związku z tym, że wyrosłam w Kościele Katolickim i cała moja rodzina pielęgnuje te tradycje, to i u mnie pojawią się kolorowe jajka. Moja córka lubi się nimi bawić i walczyć - nie wiem, w ilu rodzinach ten zwyczaj stukania się jajkami i sprawdzania, które wytrzyma najdłużej, przetrwał. W tym roku całą rodzinę spraszam do mnie, bo poczułam potrzebę ugoszczenia ich w moim domu. Będzie tłoczno i, mam nadzieję, wesoło, a pod kątem kulinarnym - specyficznie. Ja od 10 lat jestem wegetarianką, mój brat chyba od ośmiu. Teraz jeszcze młodszy brat i siostrzeniec do nas dołączyli. Bardzo lubię gotować i improwizować w kuchni. Większość dań, które kiedyś przygotowywałam z mięsem, przerabiam na wegetariańskie. Od jakiegoś czasu korzystam też z dobrodziejstw diety witariańskiej, czyli stosuję świeże i surowe warzywa i owoce. Przyznam szczerze, że nie mam jeszcze pełnej koncepcji na świąteczne menu, ale z pewnością nie zabraknie pasztetów z soczewicy i może z jakiejś fasolki. Królować będą dania na bazie warzyw i sałatki.

- Nie przepadam za mazurkami, ale upiekę ukochaną przez wszystkich moją wersję szarlotki - z cynamonową kruszonką i orzechami włoskimi. Prawdopodobnie przygotuję też jakąś babkę, żeby było bardziej wielkanocnie. Niemniej za dużo ciast nie będzie, bo stawiam na zdrowe odżywianie. I spacery! Zamierzam wszystkich wyciągać na spacery. Nie cierpię tego świątecznego siedzenia non stop za stołem - to dla mnie prawdziwa udręka. Mam nadzieję, że sporą część świąt spędzimy w ruchu na świeżym powietrzu.

Małgorzata Potocka ("Linia życia"): Święta w stylu slow food

Zamiłowanie Małgorzaty Potockiej do kulinariów nie ogranicza się do prowadzenia restauracji Delfin w "Linii życia". Prywatnie aktorka sprzyja ruchowi slow food i tegoroczne święta wielkanocne urządza pod znakiem celebracji smaku.

- W tym roku będą niezwykłe święta, bo postanowiliśmy połączyć siły z moimi przyjaciółmi, państwem Olbrychami - opowiada Małgorzata Potocka.

- Nasze rodziny spotkają się w Bukszy. Przy ogromnym stole na polanie zasiądzie 40 osób, naokoło będą biegać konie, a my poobserwujemy bobry w jeziorze naprzeciwko. I odbędzie się festiwal i konkurs jajek faszerowanych, który zawsze organizujemy. Grażynka Olbrych zadeklarowała zrobienie pysznych mazurków. Każdy przyrządzi coś smakowitego. Ja przygotowuję faszerowane jajka. Prawdopodobnie przywiozę też po cichutku jakiś mazurek. Muszę zaznaczyć, że wyznajemy filozofię slow food i, co za tym idzie, slow life. Zatem wszystkie dania będą ekstremalnie organiczne i naturalne, robione przez nas z produktów kupowanych w bardzo ekologicznych miejscach. A jajka, które wykorzystujemy, to nawet nie tylko ekologiczne "zerówki", ale aż od zielononóżki! Mamy z przyjaciółkami taką pasję, by ciągle wyszukiwać jakieś ciekawostki kulinarne i przygotowywać je dla bliskich.

Aktorka ma nadzieję, że pogoda nie pokrzyżuje jej planów.

- Chociaż mamy w zanadrzu namiot ogrodowy i pledy, tak że jesteśmy przygotowani na każdą możliwość - kwituje.

Źródło: TeleTydzień, ŚwiatSeriali, Agencja W.impact.

Agencja W. Impact
Dowiedz się więcej na temat: Wielkanoc | Małgorzata Socha
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy