Wychodzi z cienia
Rola Marcina Czarnika w "Barwach szczęścia" wyraźnie ewoluuje. Robert Romanowski, redaktor naczelny magazynu Dama, dołączył do pierwszoplanowych postaci tego serialu! - Ogromnie mnie to cieszy!
Proszę nam zdradzić, czy rozwój wątku Roberta wynika z sympatii, jaką tę postać darzą widzowie?
- Chciałbym w to wierzyć! Szczerze mówiąc, pojęcia nie mam, co sprawia, że scenarzyści w danym momencie kierują uwagę na jakąś postać, pozostałe trzymając w cieniu. Może wynikać to z polityki, żeby nie zanudzić widza i proponować wiele opowieści w ramach jednego serialu. A może faktycznie mają na to wpływ opinie z zewnątrz. Byłoby to miłe, sam bowiem polubiłem tego człowieka.
Imponujący jest upór, z jakim walczy o serce Marty (Katarzyna Zielińska).
- Z pewnością jest ona najważniejsza kobietą w jego życiu. Po wielu staraniach udało mu się znacznie do niej zbliżyć. Mieszkają razem, wspólnie wychowują malutką Ewunię. Cieniem na tym sielskim obrazku kładzie się tylko jej były mąż Piotr (Piotr Jankowski), który pod pretekstem potrzeby kontaktów z dzieckiem wciąż kręci się przy Marcie. Myślę, że Robert ma powody do zazdrości.
Sam dostarcza ich partnerce, odkąd na horyzoncie pojawiła się Karolina (Patrycja Soliman)!
- Ależ skąd! On zwyczajnie chciał pomóc sąsiadce, która była w kłopocie. Nie miał i nadal nie ma wobec niej żadnych innych intencji. Co prawda z facetami bywa, że tracą głowę, gdy w pobliżu pojawi się atrakcyjna dziewczyna. W przypadku Roberta, póki co, to się nie sprawdza. Nie wiem, a raczej nie powiem, czy zgrzeszył myślą, ale na pewno nie czynem! Jest wciąż oddany Marcie.
Z Katarzyną Zielińską łączy Pana coś jeszcze: w Waszych żyłach płynie góralska krew. Ułatwia to porozumienie?
- Rzeczywiście, moja mama jest góralką z Nowosądeckiego, czyli z tego samego regionu, skąd pochodzi Kasia. Szczerze mówiąc, nigdy o tym nie rozmawialiśmy, ale może da się tu zauważyć pokrewieństwo temperamentów.
Rozmawiała: Jolanta Majewska-Machaj