Barwy szczęścia
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 20124
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

To nasz złoty serial

I stało się! Serial, który śledzimy z ogromnym zainteresowaniem od pięciu już lat, sięgnął po "złoto". – Okazuje się, że mam sporo szczęścia. To trzecia Złota Telekamera, dla trzeciego serialu, który współtworzyłam – przyznała Ilona Łepkowska, obecna na uroczystości w Pałacu Sobańskich.

 

Jesienią tego roku minie pięć lat od kiedy na antenie telewizyjnej Dwójki zagościły "Barwy szczęścia". Serial ma wiernych fanów, którzy od poniedziałku do czwartku śledzą losy ulubionych bohaterów. Są wśród nich tacy, którzy nie opuścili ani jednego odcinka!

Kontrola, ale... z dystansu


O to, by serialowe wątki były ciekawe, a losy postaci wciąż zaskakiwały widzów, dba producentka i scenarzystka, Ilona Łepkowska. Pani Ilona kontroluje scenariusz, ale, jak sama mówi, z pewnego dystansu, ponieważ kierownictwo literackie nad serialem oddała Pawłowi Jurkowi. Nie sposób jednak przy produkcjach, które trwają całe lata, wszystko dokładnie przewidzieć i zaplanować. Życie prywatne wpływa na losy serialowych bohaterów i odwrotnie - serial wpływa na życie.

Wszystko przez ciąże


- Największy wpływ na zmiany scenariusza mają ciąże aktorek. Ale to jest coś, z czym musimy się liczyć, zatrudniając młode kobiety, które mają prawo mieć dzieci. Jest to oczywiście pewien problem. Trzeba zweryfikować wątek postaci i wymyślić nową formułę pracy albo wycofać aktorkę na jakiś czas, albo tak zaplanować pracę, żeby obeszło się bez tak radykalnych ruchów - mówi Ilona Łepkowska. 


W "Barwach szczęścia" sytuacja ta dotyczyła najpierw Izy Kuny, która w 2009 roku urodziła syna Stanisława, a potem Katarzyny Glinki, szczęśliwej mamy Filipka, który urodził się kilkanaście dni temu. Kiedy w ciąży była Iza Kuna, jej bohaterka, Maria Pyrka, wyjechała z kraju. Katarzyna Glinka dość długo grała, będąc w ciąży.

- Trochę już było widać, choć zarzekała się, że bardzo długo będzie szczupła. Życie jednak ma swoje prawa, ciąża też. Wszyscy mamy nadzieję, że po porodzie Kasia wróci do nas szybko - mówi Ilona Łepkowska. I dodaje, że na Kasię czekają już scenariusze następnych odcinków.



Kolejne niespodzianki



Jednak w życiu jak w serialu: napięcia nigdy dość. Producentka właśnie dowiedziała się o kolejnej niespodziance. - Teraz mamy następną ciążę, ale nie będę mówić kto, ponieważ aktorka jeszcze tego publicznie nie obwieściła - zdradza. Producentka przyznaje, że zawsze prosi swoje aktorki, aby jak najszybciej informowały produkcję, że spodziewają się dziecka.

- Zazwyczaj dowiaduję się o ciążach aktorek bardzo wcześnie. To rzetelne z ich strony - dodaje. Bywa, że Ilona Łepkowska wpływa także na zmianę wizerunku swoich aktorów. Tak było m.in. w przypadku Katarzyny Zielińskiej, która zaczynając pracę w serialu, musiała zmienić kolor włosów na rudy. - W tej chwili staram się już tak bardzo nie ingerować. Choć gdybym znalazła aktorkę, która by mi bardzo pasowała do roli - z wyjątkiem koloru włosów - to pewnie poprosiłabym, żeby ten kolor zmieniła. Natomiast w przypadku serialowej pary, kiedy szukamy dla dziewczyny rywalki, staramy się, aby miała kontrastujący z nią typ urody. Żeby było widać, że chłopak zainteresował się kimś kompletnie różnym - zdradza swoje zawodowe tajemnice Ilona Łepkowska.

Byle odpowiedzialnie!



Serialowi aktorzy podpisują z produkcją kontrakty, w których zobowiązują się między innymi do... "dbania o swoje zdrowie". - Oznacza to, że gdybym pojechała na narty i złamała nogę, to zrobiłabym to na własną odpowiedzialność. Jeśli wrócę ze złamaną nogą, to co wtedy? Od mojego zachowania zależy praca całego zespołu, bo gram jedną z głównych postaci - wyjaśnia Katarzyna Zielińska. Bywa, że serialowi aktorzy muszą dokładnie planować swoje wakacje i z umiarem korzystać ze słońca. 

- Nie wyjeżdżam na wakacje bez filtra "50", ale bywają stresujące chwile, bo moja skóra szybko łapie słońce. Wówczas charakteryzatorki najpierw krzyczą: "Rany boskie!", po czym szukają wyjścia awaryjnego z sytuacji. Na szczęście są różne filmowe triki, dzięki którym radzimy sobie w nagłych wypadkach czy też wpadkach. Generalnie jednak pilnuję się i nie robię takich niespodzianek. Jedyna rzecz, przy której dziewczyny od make-upu załamują ręce, to paznokcie. Nie mogą nadążyć za kolorami moich lakierów - opowiada aktorka.

Jak odejść?



Trudne dni dla serialu zaczynają się wtedy, gdy aktor chce odejść z produkcji. Bywa, że wiodące postaci, kochane przez widzów, mające ciekawe wątki, postanawiają pożegnać się z pracą w serialu. Powody są różne, zazwyczaj jednak w grę wchodzą sprawy osobiste lub inne plany zawodowe.

- Ich prawo - mówi Ilona Łepkowska. - Na szczęście mamy tak sformułowane umowy, że tego typu decyzje uzgadniane są z produkcją z pewnym wyprzedzeniem. Jest wtedy czas, żeby wątek przeorganizować. Zawsze szkoda, kiedy ktoś znika z naszej serialowej rodziny, ale takie są prawa życia. Gdy aktor na własne żądanie rozstaje się z serialem, zazwyczaj robi się o tym głośno i sprawa trafia na pierwsze strony gazet. Zdarzają się jednak ciche odejścia. 

Producentka przyznaje, że dla niej wzorcowym przykładem pożegnania się z "Barwami szczęścia" był Olaf Lubaszenko, który grał Romana Pyrkę, serialowego męża Izy Kuny.

- To było odejście z klasą. Wielka gwiazda, jedna z głównych postaci "Barw szczęścia". Olaf przyszedł, powiedział, że jego plany się zmieniają, podziękował za pracę. Wiedząc, że mam ciężką sytuację - w tym samym czasie Marcin Hycnar i Marta Nieradkiewicz postanowili ograniczyć swoją obecność w serialu - stwierdził, że dostosuje się i da mi tyle czasu, ile będę potrzebowała. Załatwiliśmy wszystko jak najlepiej, wymyśliliśmy mu piękną śmierć. Nie było plotek ani przecieków, idiotycznych podejrzeń. Nie mam do niego żalu. Ostatnio z wielką radością spotkałam się z nim na premierze jego filmu - mówi Ilona Łepkowska, która już zastanawia się nad dalszymi losami owdowiałej Marii.

- Widzowie czekają pewnie na koniec żałoby i jej nowy związek. Myślę, że damy jej taką szansę. Choć nie obejdzie się bez kłopotów.

Co najbardziej uwiera

Udział w serialu, który cieszy się tak dużą popularnością, oznacza dla aktorów nie tylko prestiż. Bywa, że popularność jest tak wielka, iż zaczyna doskwierać.

- Na każdym kroku jestem oceniana, krytykowana, podglądana. Nie mogę dać się zwariować, zamknąć się z moim partnerem w domu. Mówię stop. Prywatność jest tylko moja, nie przesuwam tej granicy. Chcę spać spokojnie. Mój dom jest tylko moim domem - mówi Katarzyna Zielińska.

W tym roku serial "Barwy szczęścia" otrzymał Złotą Telekamerę.

- To przyjemność, którą jednak trudno nazwać zaskoczeniem. Można powiedzieć, że to rodzaj medalu za zasługi. Nagroda regulaminowa, w przypadku której nie ma nerwów związanych z ogłaszaniem wyników - podsumowała przyznanie nagrody producentka.

Oprac. Edyta Karczewska-Madej

Tele Tydzień
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy