Ta kobieta lubi rządzić
Serialowa bohaterka Hanny Dunowskiej to wcielenie wszelkiego zła. Jest wścibska, wredna i samolubna. To się jednak zmieni! Wkrótce zobaczymy jej inne oblicze.
Grała Pani kiedyś większą jędzę niż Alina? - Trochę podobną, w "Pierwszej miłości". Jednak Alina posuwa się znacznie dalej w swoich intrygach i bezpardonowości wobec Kaśki (Katarzyna Glinka). Mam syna i córkę, nie wyobrażałam sobie, że matka mogłaby się tak zachowywać wobec sympatii swojego dziecka. Szczerze mówiąc, często zatykało mnie, jak czytałam scenariusz.
Zdradzi Pani, co zdarzy się w serialu?
- Na pewno w tym wątku będzie wiele zaskoczeń dla widza. Alina z poukładanej elegantki zamieni się w rozczochraną, apatyczną kobietę, niezainteresowaną życiem. Ale do czasu, potem nastąpi kolejna metamorfoza i zobaczymy Alinę w jeszcze innej odsłonie.
To trudna rola?
- Wymaga wielu przełamań we mnie samej, ale przez to uwielbiam ją grać. W życiu nie pozwoliłabym sobie na tak bezczelne traktowanie ludzi, knucie intryg mnie nie wciąga, a w serialu mam idealną okazję, żeby dokładnie poczuć, jak to jest. A że studiuję psychoterapię, która pomaga mi świadomie zaglądać w ciemne zakamarki mnie samej, z ciekawością obserwuję swoje reakcje. Alina zachowuje się bezceremonialnie, a ja w tym czasie badam siebie: co się dzieje we mnie, w środku, gdy nie zwracam uwagi na uczucia innych albo walę im prosto w oczy słowa, które ranią.
Odnajduje Pani w postępowaniu takich ludzi jakąś logikę?
- Swoistą logikę. Skoro Alina nie chciała, żeby Kaśka była z jej synem, wszystkie środki uznała za dozwolone. Pomyślałam w pewnym momencie: Boże, chyba wolałabym zostać starą panną niż mieć taką teściową!
Nie sądzi Pani, że ta rola jest może zbyt jednostronna?
- Nie do końca. Kiedy Alina jest słaba i potrzebuje pomocy, zaczyna dostrzegać Kaśkę jako człowieka. Przełamuje się, żeby ją przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie. W obliczu swojego nieszczęścia zmienia swój stosunek do niej. Gdy odzyskuje siły, znów staje się bezwzględna. Czy my w życiu też tacy nie jesteśmy? Jak nam dobrze idzie, nie patrzymy dookoła. Ale jeśli zaczyna nam się walić, miękniemy w środku, dopiero wtedy stajemy się bardziej ludzcy.
Rozmawiała: Bożena Chodyniecka