Sylwester w teatrze
Wielu aktorów zamiast sylwestrowego szaleństwa wybiera pracę. W tym roku w taki właśnie sposób - na deskach teatru - Nowy Rok przywita Marcin Czarnik, czyli Robert Romanowski z serialu "Barwy szczęścia".
Nowy Rok zastanie Marcina Czarnika na deskach wrocławskiego Teatru Polskiego.
- Spektakl zaczynamy o 22.00 - mówi aktor. - Po nim, czyli około północy, gdy będę miał już wolne, pewnie wybiorę się na świętowanie.
- W jaki sposób i gdzie dokładnie? Tego wciąż jeszcze nie wiem. Podejrzewam, że albo odwiedzę znajomych, albo razem z żoną i dzieckiem spędzimy sylwestrową noc w domowym zaciszu. Ciężko znaleźć kogoś do opieki nad pociechą w taki wieczór, dlatego często sytuacja wymusza na nas pozostanie w domu. Nie narzekam na taki stan rzeczy, bo nie przepadam za Sylwestrem. Jest on dla mnie o tyle wyjątkowy, że to jeden z nielicznych wolnych dni w roku.
- Mam czas dla siebie i bliskich. Szczerze mówiąc, w ogóle mam dosyć duży problem ze świętami coś nam nakazującymi - np. tak jest w przypadku Sylwestra. To taki dzień, podczas którego należy się świetnie bawić. Moim zdaniem, przymus powoduje niepotrzebne napięcia. Człowiek zatraca gdzieś spontaniczność i nie skupia się na zabawie.
Który z Sylwestrów zapadł aktorowi najbardziej w pamięci?
- Jako 16-latek pierwszy raz witałem Nowy Rok na imprezie - wspomina.
- Byłem nastawiony na świetną zabawę. Niestety, kolega, z którym poszedłem, dość szybko zaniemógł. Nie chciałem zostawać z jego starszym bratem i towarzystwem sam, więc wyszedłem. Maszerowałem na mrozie ulicą i co chwila zerkałem na zegarek, sprawdzając, czy wybiła już północ.