Stanisława Celińska wyrwała się ze szponów nałogu. "Bóg mnie wysłuchał"
Stanisława Celińska - Amelia Wiśniewska z "Barw szczęścia" i niezapomniana Bożena Lewicka z serialu "Alternatywy 4" - przez wiele lat próbowała walczyć z chorobą alkoholową, ale pokonać ją udało się jej dopiero, gdy zwróciła się do Boga. "Zaufałam Opatrzności i moje życie od razu stało się łatwiejsze i piękniejsze" - twierdzi.
Nie jest tajemnicą, że Stanisława Celińska ma za sobą bardzo ciężką - na szczęście zakończoną zwycięstwem - walkę z chorobą, przez którą znalazła się kiedyś na samym dnie. Aktorka już od 35 lat jest trzeźwą alkoholiczką. Ostatni raz sięgnęła po kieliszek 12 lipca 1988 roku i od tamtej pory unika nawet perfum produkowanych na bazie alkoholu.
"Bestia nie śpi. Problem zniknął, ale ciągle się boję, by nie wrócił. Nadal jestem alkoholiczką" - napisała w wydanej dekadę temu książce "Niejedno przeszłam".
Aktorka nie kryje, że walkę z uzależnieniem wygrała tylko dlatego, że zwróciła się o pomoc do Boga. Pewnego dnia zaczęła się modlić.
"Prosiłam: Odejmij to ode mnie, Boże. I Bóg mnie wysłuchał" - wyznała w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim".
Odtwórczyni roli Amelii w "Barwach szczęścia" doskonale wie, że z powodu alkoholu, który kiedyś przejął kontrolę nad jej życiem, straciła wiele jako aktorka. W pewnym momencie po prostu przestano oferować jej nowe role.
"Zdarzało mi się grać po alkoholu, ale rzadko. Mogłam natomiast nie przyjechać na plan. Cała ekipa na mnie czekała, a ja niczym się nie przyjmowałam. Sodówa mi odbiła. Wydawało mi się, że zawsze będę cudna, młoda, śliczna, że będą propozycje. A jak zaczęłam zawalać, urwało się to i tamto" - wspominała w swojej książce.
Stanisława Celińska doskonale pamięta moment, w którym - jak mówi - stał się cud i przestała pić.
"Nie leczyłam się, nie zaszywałam, nie byłam na odwykach. Zostało mi to 'odjęte' któregoś pięknego dnia po wielu próbach, modlitwach, błaganiach. W moim przypadku to była kwestia cudu i wiary, Wiary Żywej. Bóg i Chrystus uchronili mnie przed dalszym ciągiem" - opowiadała wiele lat po tym, jak uwolniła się ze szponów nałogu.
Stanisława Celińska deklaruje, że bezgranicznie kocha Boga, a on odpłaca jej tym samym.
"Wierzę w tę siłę, która płynie z kosmosu. Można ją nazwać, jak się chce" - powiedziała "Dziennikowi Bałtyckiemu".
"Uważam, że wiara jest niezwykle ważna. Dodaje skrzydeł, siły i energii, żeby przetrwać to wszystko i iść dalej" - dodała.
Aktorka nie wstydzi się tego, że zawierzyła swoje życie Panu Bogu. Czasem porównuje się do świętej Faustyny, która doznała "Łaski z Góry", gdy oddała się Synowi Bożemu.
"Ja też dopiero, kiedy oddałam się Bogu i zaufałam Chrystusowi, gdy wyznałam "Jezu, ufam Tobie", to poczułam się jak nowo narodzona" - wyznała na kartach "Niejedno przeszłam".
Dziś Stanisława Celińska radzi ludziom, którzy walczą ze swoimi demonami, żeby się nie poddawali.
"Warto sobie powiedzieć: dzisiaj jest pierwszy dzień reszty mojego życia. Warto walczyć o siebie, znaleźć w sobie odwagę, siłę i determinację, żeby zerwać z władczym nałogiem. Warto modlić się o cud" - mówi.